Tajemnica pierwsza: modlitwa Pana Jezusa w ogrodzie oliwnym

Po spożyciu ostatniej wieczerzy Jezus wraz z apostołami zgodnie ze swoim zwyczajem udał się do ogrodu oliwnego na Górze Oliwnej. Było to miejsce zaciszne, poza murami miasta, bardzo dobrze znane apostołom. Na stoku Góry Oliwnej, usytuowanej naprzeciw świętego miasta Jerozolimy, oprócz drzew oliwkowych znajdowały się tam także liczne skalne groty, w których w miarę potrzeby chroniono się przed chłodem. W dolinie, pomiędzy Górą Oliwną a Jerozolimą przepływał potok Cedron, wspomniany na kartach Pisma św. Po jego przekroczeniu, w odległości kilkaset metrów od miasta, na stoku Góry Oliwnej, Jezus wraz z apostołami zatrzymał się na noc. Wówczas rzekł do uczniów: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. A sam oddalił się jakby na odległość rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie Moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”. Wtedy ukazał Mu się Anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: „Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”.

Swoją modlitwą Jezus przygotowywał się do wielkiego dzieła odkupienia, za które miał zapłacić najwyższą cenę, utratę życia przez ukrzyżowanie. Nikt Go do tego nie przymuszał. Był to Jego dobrowolny wybór z miłości do człowieka. W swej modlitwie potwierdził kolejny raz swoje całkowite poddanie się woli Swojego Niebieskiego Ojca. Swym zawierzeniem Bogu i pełną gotowością podejmowania Jego nawet najtrudniejszych wyzwań, dał nam przykład do naśladowania. Życie bardzo często nas przeraża i w sposób bolesny doświadcza, ale nie jest to powód, aby powątpiewać w dobroć Boga.

Tajemnica druga: biczowanie Pana Jezusa

Ubiczowanie poprzedzone było ze strony przywódców duchowych narodu wybranego przewrotnym poszukiwaniem sposobów i argumentów do osiągnięcia wyroku skazującego. W ich działaniach nie było miejsca na prawdę i sprawiedliwość. Towarzyszyła im ślepa nienawiść. Manipulując ludźmi i zdarzeniami, posługując się kłamstwem, wbrew Prawu Bożemu i ludzkiej sprawiedliwości, doprowadzili do skazania Jezusa. Wyrok ten zapoczątkował niekończące się pasmo cierpień duchowych i fizycznych zadawanych Zbawicielowi. Biczowanie, to jakby wstęp do gehenny śmierci krzyżowej.

Jezus ogołocony z szat stał się przedmiotem bezwzględnego wyżycia dla okrutnych żołnierzy. Bito Go tak, by zadać jak najwięcej ran i bólu, a przy tym nie pozbawić życia. Dla żołnierzy było to czymś naturalnym. W swym życiu zapewne wielokrotnie ocierali się o cierpienie i śmierć, które nie wywierały na nich większego wrażenia. Wszelkie ludzkie odruchy bardzo często zatapiali w strumieniach alkoholu.

W wirze codziennego zabiegania sami często nie wiemy, po której jesteśmy stronie. Wydajemy wyroki i chwytamy za bicze w białych rękawiczkach. Jakże też łatwo usprawiedliwiamy się nawet z najcięższych naszych win.

Tajemnica trzecia: cierniem ukoronowanie Pana Jezusa

Po ubiczowaniu Jezusa poddano Go publicznemu ośmieszeniu, drwiąc z Jego królewskiej godności. Ani Żydzi, ani rzymscy żołnierze nie chcieli uznać Chrystusa jako króla. Ich rozumienie królestwa było całkowicie odmienne od królestwa, które głosił Jezus. Żydzi, wyrzekając się Jezusa, wyrzekli się także Jego królestwa, o którym on sam powiedział, że nie jest z tego świata.

Zniewagi rzymskich żołnierzy miały na celu wyśmianie osoby Jezusa jako domniemanego króla Żydów. Odziano Go w żołnierski płaszcz koloru szkarłatnego i włożono Mu na głowę wieniec cierniowy, który miał symbolizować koronę królewska lub wieniec promienisty, jaki nosili ubóstwieni cezarowie. Korona została wykonana z akantu, dziko rosnącego krzewu o dużych, zębatych, zaopatrzonych w kolce liściach. Chrystusowi podano także trzcinę do ręki jako berło, by przez parodię intronizacji króla żydowskiego i gesty adoracyjne dać wyraz pogardzie dla Jezusa i religijnych przekonań całego narodu żydowskiego.

Zachowanie Żydów i rzymskich żołnierzy nie odbiegało zbytnio od zachowań współczesnych ludzi. Również dzisiaj możemy zaobserwować liczne objawy niewiary i pogardy dla Chrystusa. Życie bardzo wielu ludzi, także chrześcijan, w ogóle nie przypomina, aby ich królem był Jezus.

Kim zatem dla mnie jest Jezus – Król Żydowski?

Tajemnica czwarta: droga krzyżowa Pana Jezusa

Po wyszydzeniu Jezusa, przyodziano Go w Jego własne szaty i wyprowadzono na ulice Jerozolimy. W tych dniach miasto było zatłoczone, albowiem jak zwykle na święto Paschy przybyło bardzo wielu pielgrzymów. Zapewne większość z nich nie zdawała sobie sprawy z tego, co działo się w Jerozolimie. Choć sprawa Jezusa wywołała w mieście duże poruszenie, to jednak sami mieszkańcy i przybyli pielgrzymi niewiele mogli się dowiedzieć o zaplanowanych działaniach żydowskich władz względem Nauczyciela z Nazaretu. Roznosiły się tylko kłamstwa i pomówienia, świadomie rozpowszechniane przez przywódców duchowych narodu wybranego, którzy w ten sposób chcieli zatuszować swoją zbrodnię.

Drodze krzyżowej Jezusa towarzyszył kordon rzymskich żołnierzy, którzy torowali przed Nim przejście wąskimi i zatłoczonymi uliczkami miasta, oddzielając Go od tłumu. Dźwiganie krzyża dla Jezusa było niezmiernie wyczerpujące i bardzo bolesne. Skatowane i obolałe Jego ciało nieustannie dostarczało Mu nowych cierpień. Ciężar krzyża kilkakrotnie zwalił Go z nóg. W twarzach mijanych ludzi mógł zobaczyć przerażenie, nienawiść, obojętność, a czasami współczucie. W tym wielkim tłumie Jezus dojrzał także swoją Matkę. Ona nigdy Go nie opuściła i także w tym momencie była blisko, razem z Nim współcierpiąc. W Swoim cierpieniu Jezus doznał lekkiego ukojenia ze strony św. Weroniki, która otarła Mu twarz i ze strony Szymona z Cyreny, który przymuszony przez żołnierzy, pomógł Mu w dźwiganiu krzyża. Jezus wyczerpany bólem, trudem i upałem dnia, w ogromnych męczarniach, dotarł w końcu do miejsca stracenia, na Golgotę.

Tajemnica piąta: śmierć Pana Jezusa na krzyżu

Na Golgocie ogołocono Jezusa z Jego szat. Rozciągnięto Go na belkach krzyża i przytwierdzono do niego wielkimi żelaznymi gwoździami. Straszny ból przenikał całe Jego ciało. Gdy zawisł na drzewie krzyża, nie zaprzestano zadawać Mu cierpień: „A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: „Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym”. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: „Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw Sam Siebie!”

Agonia konania nie osłabiła Chrystusowej wrażliwości na potrzebę człowieka. Nawet z krzyża potrafił okazać swoje miłosierdzie skruszonemu łotrowi i modlić się za tych, którzy Go ukrzyżowali. W tej bolesnej dla Siebie chwili myślał także o swoich uczniach – rodzącym się Kościele, któremu w osobie umiłowanego ucznia dał Maryję za Matkę. Okrutne cierpienia, jakie przeżywał na krzyżu, nie osłabiły Jego miłości. Jego Serce przepełnione troską o zbawienie pozostało wierne człowiekowi, jego prawdziwemu dobru.

Gdy Jezus dopełnił Swego dzieła, rzekł: „Pragnę”. Stało zaś tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: „Wykonało się!” I skłoniwszy głowę oddał ducha”.

Ks. Krzysztof Jędrzejewski MIC