Zbawienie świata zaczęło się od „Zdrowaś, Maryjo”.

Św. Ludwik Grignon de Montfort

Przez wiele wieków człowiek pozostawał w pułapce grzechu, wyczekując obiecanego przez Boga wybawienia. I wreszcie Bóg w swoim miłosierdziu wskazał mu wyjście z tragicznej niewoli zła ku wolności nieba. Tą drogą wyprowadzającą człowieka ku nowemu światu stał się Jezus. Wskazał sposób uwolnienia się z łańcuchów zniewalających ducha ludzkiego, co człowiek stracił przez grzech. Wybawienie przyszło przez Maryję. Ona ze swoim pokornym „Oto ja, Twoja służebnica” otworzyła Bogu drogę do człowieka. Przez Nią Bóg zszedł na świat, odszukał zagubionego w grzechu człowieka i wskazał mu drogę powrotu do siebie. Droga do Boga wiedzie przez Maryję. Stała się bramą na na drodze między wolnym już człowiekiem, a oczekującym go Bogiem. Jak Bóg przez Nią przyszedł na świat, tak człowiek może przez Nią przejść ze świata ku Bogu. Stała się bramą ciągle otwartą dla gotowych na podjęcie trudu wędrówki do Boga. Brama nie jest drogą. Ona jedynie pokornie wprowadza na właściwe drogi. Maryja chce wszystkich zaprowadzić do Syna. Nie zatrzymuje przy sobie, lecz ciągle wskazuje na Niego, jako cel ludzkiej wędrówki. Tak Ją przedstawiają setki cudownych obrazów. Ona czyni wszystko, aby możliwym stało się spotkanie człowieka z Bogiem. Brama otwarta! Trzeba tylko podejść i zauważyć drogę, na którą wprowadza Maryja.

DO NAJŚWIĘTSZEJ PANNY

Gdy Jan Karol Chodkiewicz, wyruszając
przeciwko Osmanowi, sułtanowi tureckiemu,
kościół Jej ufundował.
(fragmenty)

Tu, wśród szczęsnego jasnych duchów grona,
Z gwieździstych nieba sfer, świata Królowo,
Zefiru tchnieniem leciuchnym niesiona
W rydwanie z chmurek, płonących tęczowo,

Zestąp i zechciej wzrok rzucić łaskawy
Na Żmudź, co święte twe wznosi ołtarze,
Patronką zwie Cię i głosząc pieśń sławy
Kadzideł wonie przynosi Ci w darze.

Słyszycie? Czy też mnie w tęczy rozwity
Dziewicy obraz łudzi? Słyszę, zda się,
Oklasków echa, przez jasne błękity
Z turkotem wozy w świetlanej mkną krasie,

Nad sinych dymów kłęby i mgłę srebrną
Radosne niebian wypływają rzesze,
Raz po raz ognie obłoków biel przebrną,
W chmur rąbkach słońce snopy iskier krzesze.

Blask jasny wzrasta, ogniste rydwany
Turkocą w dali, ozłacane łuną,
Wiatr cichnie, bruzdą szeroką przerwany
Chmur nawał pęka, ku ziemi z nich suną

Anielskie hufce wśród pląsów. Z ukosa
Gwiazd roje niecą smug świateł szeroki,
Pogodą błogą jaśnieją niebiosa,
A słońce krągłe wyzłaca obłoki.

Słyszycie? Jakież z chmur mknących w lazurze
Melodie słyszę i gromkiej pieśń chwały?
O tryumf! Trzykroć wydały grzmot burze,
Po trzykroć łuną płomienie zadrgały!

O tryumf! Trzykroć z gór stromych się zrywa
Rozgłośne echo: trzykroć pełne krasy
Wąwozy Żmudzi, trzykroć dolin niwa
Klaszcze i trwożne weselem grzmią lasy.

O, będziem tedy na naszej mieć ziemi
Królowe niebios. Spieszcie, dary świeże
Nieście Jej zewsząd i modły kornemi
Wieczyste z Panną utrwalcie przymierze!

Maciej Kazimierz Sarbiewski (1595-1640)