Opatka († 1179)Wspomnienie 17 września

Choć współcześnie jej imię jest kojarzone przede wszystkim z terapiami opartymi o przypisywane jej dzieła mówiące o ziołolecznictwie, sama całe życie często chorowała. Po raz pierwszy objawy pojawiły się, gdy była jeszcze małym dzieckiem. Były to intensywne bóle głowy, aż do utraty przytomności, gorączka i osłabienie mięśni. Współcześni lekarze, czytający opisy jej choroby, często dopatrują się tam zaburzeń na tle nerwowym lub wyjątkowo ostrych migren. Sama chora interpretowała je inaczej. Najczęściej zapadała na zdrowiu wtedy, kiedy próbowała sprzeciwić się temu, co rozpoznawała jako wolę Boga. Kilkakrotnie omal to nie doprowadziło ją do śmierci. Uznała więc, że choroby te są znakiem dawanym jej przez Stwórcę, że nie podąża właściwą drogą. Trochę inaczej patrzyła na nie, kiedy już jako opatka i założycielka dwóch klasztorów intensywnie w nich pracowała, udając się także na misje. Wtedy czas choroby bywał dla niej często okresem szczególnej otwartości na Boże natchnienia i wizje – tak, jakby ciało Hildegardy nie było zdolne do pomieszczenia duchowych dóbr, które były mu udzielane. Przyjmowała więc jego słabość z pokorą, troszcząc się o nie, także ze względu na jego kruchość. Jak napisała w jednym z listów, jej ciało było tuniką użyczoną jej przez Stwórcę, którą chciała oddać Bogu w jak najlepszym stanie.

Święta Hildegardo, naucz nas szanować nasze ciało i odnosić się do niego z troską.