Patron lekarzy i chorych Kapłan († 1912)Wspomnienie 12 października

Jego spokojne dzieciństwo na Wołyniu zakończyły powstanie styczniowe i represje po nim – Kozacy spalili wtedy jego rodzinny dwór, ojca skazano zaocznie na karę śmierci, a kilkunastoletni Jan musiał pomagać matce w utrzymaniu rodziny. Udało mu się jednak ostatecznie ukończyć gimnazjum i wstąpić do jezuitów. Przez wiele lat pracował jako wychowawca i nauczyciel w placówkach jezuickich w Tarnopolu i Chyrowie, jednak jego serce pozostawało niespokojne. Uprosił ostatecznie przełożonych, by pozwolili mu wyjechać na misje – trafił na Madagaskar. Miał wtedy już 48 lat, a musiał się przystosować do zupełnie nowego klimatu i nauczyć nowej kultury. Rozpoczął pracę z trędowatymi w wiosce Ambahivoraka, gdzie zdobył doświadczenie, które pomogło mu cztery lata później rozpocząć pracę w Maranie. Korzystając z pomocy finansowej Polaków, zbudował tam ośrodek pomocy i leczenia trędowatych.  W 1911 r. wprowadzili się tam pierwsi pensjonariusze, a jednocześnie sam o. Beyzym, wyczerpany nieustanną posługą chorym, zapadł na zdrowiu. Ostatnie miesiące życia spędził w łóżku, na jego ciele powstały odleżyny, bardzo cierpiał. Mimo to cały czas myślami był przy swoich „czarnych pisklętach”, jak mówił o podopiecznych. Tuż przed śmiercią przeprosił ich za wszelkie swoje uchybienia, ci jednak zareagowali jedynie płaczem, przeczuwając, że te słowa oznaczają rychłe odejście ich opiekuna. W głównym ołtarzu szpitalnej kaplicy znajduje się sprowadzona przez niego kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Do dzisiaj chorzy Malgasze otaczają Maryję z Jasnej Góry wielką czcią.

Błogosławiony Janie Beyzymie, uproś nam wielkoduszność serca!


Jego beatyfikacji dokonał podczas swej ostatniej pielgrzymki do Polski św. Jan Paweł II. Na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r. mówił on m.in.:

Pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło błogosławionego Jana Beyzyma – jezuitę, wielkiego misjonarza – na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Służył dniem i nocą tym, którzy byli niejako wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii. Najwcześniej odczytał je Kraków, a potem cały kraj i emigracja. Zbierano fundusze na budowę na Madagaskarze szpitala pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który istnieje do dziś. Jednym z promotorów tej pomocy był św. Brat Albert.
Dobroczynna działalność błogosławionego Jana Beyzyma była wpisana w jego podstawową misję: niesienie Ewangelii tym, którzy jej nie znają. Oto największy dar: dar miłosierdzia – prowadzić ludzi do Chrystusa, pozwolić im poznać i zakosztować Jego miłości. Proszę was zatem, módlcie się, aby w Kościele w Polsce rodziły się coraz liczniejsze powołania misyjne. W duchu miłosierdzia nieustannie wspierajcie misjonarzy pomocą i modlitwą.