“W naszej epoce coraz silniejszy jest wpływ sekularyzmu, a z drugiej strony powszechnie odczuwa się potrzebę spotkania z Bogiem. Oby więc nie zabrakło dziś możliwości dawania miejsca intensywnemu słuchaniu Słowa w ciszy i modlitwie” (Benedykt XVI).

 

Nasze zwięzłe rozważania o modlitwie rozpocznijmy przytoczeniem Apoftegmaty Ojców Pustyni: “Bracia spytali abba Agatona: «Ojcze, wypełnienie której cnoty wymaga największego trudu?». On rzekł im: «Wybaczcie, lecz wydaje mi się, że nic nie wymaga takiego wysiłku jak modlitwa. Ilekroć bowiem człowiek chce się modlić, zawsze nieprzyjazne duchy starają się powstrzymać go od tego, wiedząc, że nic im bardziej nie stoi na przeszkodzie jak modlitwa płynąca do Boga. Każdy inny trud bowiem, który podejmuje człowiek o religijnym sposobie życia, choćby znoszony był długo i wytrwale, zakończy się jakimś wytchnieniem. Modlitwa natomiast ma to do siebie, że wymaga wielkiego wysiłku i walki aż do ostatniego tchnienia»”.

 

Odnowienie naszej codziennej modlitwy domaga się wewnętrznego zaangażowania, pragnienia, wysiłku, trudu. Modlitwa jest najpierw “działaniem” serca, a nie rozumu i emocji. Łaska dobrej modlitwy jest dane każdemu z nas, ponieważ Bóg pociąga nas ku sobie. Pragnienie modlitwy odczuwają najpierw ci, którzy w swym życiu liczą się z Bogiem i traktują Go na serio. Jakże mogłoby narodzić się w nas głębokie pragnienie spotkania z Bogiem, gdybyśmy Go lekceważyli i nie liczyli się z Jego miłością i wolą?

 

Ludzie szukający Boga tęsknią za modlitwą. Ona jest w zasięgu ich serc. Bóg hojnie darzy łaską pragnienia modlitwy tych, którzy szukają Go wytrwale. Pragnienie modlitwy zależy więc także od nas samych, od hojności i szczerości naszego zaangażowania, od podejmowanego trudu, od wytrwałości w zmaganiu. Kiedy uciekamy od modlitwy, zaniedbujemy ją, pragnienie modlitwy łatwo oddala się od nas. Zostaje zdławione przez bujne chwasty życia, które je przytłaczają. Na początku duchowej drogi nasze pragnienie modlitwy jest niekiedy małe i kruche, ale gdy pozwalamy mu rosnąć w nas, rychło staje się wielkim drzewem. W najmniejszym nawet pragnieniu modlitwy ukryty jest wielki dynamizm rozwoju.

 

Z pragnieniem modlitwy Bóg wiąże także smak modlitwy. Jeżeli pragnienie modlitwy wcielamy w życie, wówczas smak modlitwy pogłębia się. Zaniedbywanie zaś modlitwy rodzi opór i niechęć wobec niej. Na samo wspomnienie modlitwy doświadczamy wówczas wewnętrznego niesmaku, odrzucenia, zniechęcenia, wręcz obrzydzenia. Im chętniej i hojniej angażujemy się w modlitwę, tym szybciej topnieje opór, a w jego miejsce rodzi się wewnętrzny pociąg do spraw duchowych. Doświadczamy wówczas, że słodki jest Pan. W Księdze Pieśni nad pieśniami oblubienica mówi: W upragnionym jego cieniu usiadłam, a owoc jego słodki dla mego podniebienia (Pnp 2, 3).

 

Modlitwa – oto wszystko, co jest nam dane jako wszechogarniający środek zbawienia i doskonalenia duszy… Tak! Ale ze słowem «modlitwa» ściśle związany jest jej warunek: «Módlcie się nieustannie», tak nakazuje Słowo Boże. Zatem modlitwa wtedy ujawnia swą wszechmoc i owoce, gdy będzie wznoszona często, nieustannie, bowiem częstość modlitwy bezwzględnie zależy od naszej woli, podczas gdy czystość, gorliwość i doskonałość modlitwy są darem łaski. Zatem módlmy się jak najczęściej, poświęcajmy całe nasze życie modlitwie, choćby początkowo była ona rozproszona! Częste ćwiczenie się w niej nauczy uwagi, a w ślad za ilością pójdzie bez wątpienia i jakość. (…) Żadna modlitwa, ani dobra, ani kiepska, nie zginie przed obliczem Boga” (Szczere opowieści pielgrzyma przedstawione jego ojcu duchownemu).

 

Modlitwa

Panie Jezu Chryste, dla nas przyjąłeś los ziarna pszenicy, które pada w ziemię i obumiera by wydać plon obfity (J 12, 24). Zapraszasz nas byśmy kroczyli za Tobą tą drogą, gdy mówisz: «Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne» (J 12, 25). […] Pomóż nam towarzyszyć Ci nie tylko szlachetnymi myślami, lecz przejść Twoją drogę sercem, nawet więcej: konkretnymi uczynkami codziennego życia. Dopomóż nam wejść na drogę krzyża całymi sobą i na zawsze pozostać na Twej drodze. Uwolnij nas od lęku przed krzyżem, ze strachu przed wyśmianiem przez innych, z obawy, że nasze życie może się nam wymknąć, jeśli nie chwycimy wszystkiego co niesie. Pomóż nam demaskować pokusy, które obiecują życie, lecz których ułudy zostawiają w nas ostatecznie pustkę i zawód. Pomóż nam nie chcieć zawładnąć życiem, ale je dawać. Dopomóż, abyśmy towarzysząc Ci na drodze pszenicznego ziarna, znaleźli w «traceniu życia» drogę miłości, drogę, która prawdziwie daje życie, życie w obfitości” (J 10, 10) (kard. Joseph Ratzinger). 

 Józef Augustyn SJ