I przyszła miłość w mój dom,
miłość tak prosta, serdeczna,
jaka się dzieciom jawi snom –
miłość bez troski –
wieczna,
jak wieczną jest wiosna,
jak uśmiech błękitów boski –

Przyszedł od dawna gość oczekiwany,
przytulił mnie uściskiem
do swojej białej, prostaczej sukmany
objęciem ramion tak bliskiem,
żem słyszał serca jego stuk –
poznałem: Bóg
dobry zaszedł w mój dom –
Płakałem –
pozwolił płynąć radosnym łzom
i śmiał się licem słonecznym Swym całem
i moje serce całował –
Niebo się samo
na wiązania pował
zsunęło – patrzało –

Nie wiem, jak przyszedł, bo nie wchodził bramą,
a był mi tak dziwnie kochany i bliski,
żem Go znać musiał chyba wieczność całą –
że to On czuwał zawsze, dniem i nocą
nad dolą moją sierocą
On, Bóg –

Nie wiem, jak przyszedł i od których stron –
( nie zstąpił do mnie przez próg
Najdostojniejszy z gości — )
Nie wiem, czy byłem w Nim, czyli we mnie On –
Dziś my w ramiona padli sobie wzajem
w uścisku bratniej miłości
takim serdecznym prostym obyczajem,
jak przyjaciele najszczersi –
I nie dziwował się rzęsistym łzom,
które z mych oczu padły Mu na piersi –

Przyszedł i miłość przyszła z Nim w mój dom –

Józef Aleksander Gałuszka (1893-1939)