Artur Wierzbicki

Legendy i podania związane z klasztorem wągrowieckim

Wśród społeczności lokalnych zawsze pojawiały się opowieści dotyczące miejsc dla nich szczególnie ważnych. Nie inaczej było w Wągrowcu. Klasztor wągrowiecki, dzięki któremu miasto zawdzięczało swój rozwój, dostępny był przez wieki tylko dla osób stanu duchownego. Był więc, także ze względu na swą historię, dla wielu okolicznych mieszkańców miejscem w pewnym stopniu tajemniczym, jeszcze na początku ubiegłego wieku.

Podania i legendy, należące do literatury ludowej i stanowiące ważny element lokalnego folkloru, zwykle „oswajały” tę tajemniczą rzeczywistość. Pozwalały także, zwłaszcza w opowieściach o duchach, podkreślić wagę życia w zgodzie z normami moralnymi. Rozpowszechnione i znane w dziewiętnastym wieku, dziś są już jednak powszechnie zapomniane. Podania przedstawione poniżej pochodzą z prac Gustawy i Władysławy Patro, Wojciecha Łysiaka i ze zbiorów Archiwum Państwowego w Poznaniu.

Pokutujący zakonnik

W jednym z okien od południowej strony kościoła ukazywał się duch jednego z pokutujących mnichów. Duch ten ukazywał się punktualnie o północy i pobrzękiwał łańcuchami, którymi był opasany, wywołując w okolicy postrach i osłupienie.”

Pochód mnichów

Są tacy, którzy widzieli, jak w ciemną noc obchodziła opactwo i klasztor procesja pokutujących mnichów z opatem na czele. W rękach trzymali płonące świece woskowe. Wszyscy śpiewali żałosną, ponurą pieśń. Gdy zapiał kur, zakonnicy znikali, by po roku pojawić się ponownie.”

Duch kasjera

Na parterze opactwa w Wągrowcu znajdowała się dawno przed I wojną światową kasa państwowa, czyli wydział finansowy starostwa. Pewnego razu zniknęła z kasy znaczna suma pieniężna w złocie. Afera stała się przedmiotem rozmów całego miasta i powiatu. Rendant, czyli kasjer, Zapałkiewicz został usunięty. Długo jeszcze potem ludzie przekopywali piwnice, obstukiwali ściany opactwa, przeszukiwali strych, by odszukać tę ogromną sumę pieniężną. Mówiono, że nocą zjawia się duch Zapałkiewicza, by zabrać ukryty skarb. Ducha tego widział podobno pan Szumski. Zapałkiewicz ubrany był w czarną jaskółkę, czarne świecące trzewiki, białą koszulę i czarny krawat.”

Duchy różne

Pewnego dnia duch wystąpił w postaci olbrzymiej kury. Wkroczyła ona powoli do kościoła przez główne wejście. Przestraszeni ludzie pouciekali. Innym razem duchy miały się pokazać stróżowi w postaci psów, a gdy ten broniąc się przed nimi ciął je kijem, trafiał w próżnię. Jego własne psy nastroszyły sierść, ogony skuliły pod brzuch i wyły przeraźliwie.”

Pomniki bóstw

W klasztorze w Wągrowcu był przed laty przeor, który żył niezbyt pobożnie i w swoim ogrodzie kazał wznieść wyobrażenia dwunastu pogańskich bogów. Gdy klasztor odwiedził kiedyś jego przełożony i zobaczył te postumenty, kazał je natychmiast przewrócić i zatopić w pobliskim jeziorze. Przeorowi polecono zaś, by na drogach dookoła miasta ustawił dwanaście kolumn z obrazami świętych.”

Olbrzymia kość

W kościele klasztornym, zbudowanym w końcu ubiegłego wieku [tj. XVIII – przyp. A. W.] w Wągrowcu, znajduje się olbrzymia, skamieniała kość, która została znaleziona podczas wykopywania dołu pod fundamenty. Jest to górna część przedniej nogi mamuta, ale ludzie wierzą, że jest to kość jakiegoś olbrzyma.”

Srebrna trumienka

W czasie przejazdu króla Jana Kazimierza przez Wągrowiec, w okresie potopu szwedzkiego, zmarło mu najukochańsze dziecko. Zrozpaczeni rodzice zamówili srebrną trumienkę i pochowali dziecko w podziemiach klasztoru. Wiele zwiedzających zatrzymywało się przed niszą, gdzie stała ta srebrna trumienka.”

Podziemne ganki

Z klasztoru – według opowiadań ludzi – prowadzi podziemny ganek do Opactwa odległego o trzysta metrów. Wychodzi on tam rzekomo w piwnicy. Drugi taki ganek prowadzi z klasztoru do kościoła farnego (dwieście pięćdziesiąt metrów) i kończy się za głównym ołtarzem. Z podwórza klasztoru prowadzi podziemny ganek na ogród klasztorny w kierunku Nielby. Od strony podwórza jest on zakratowany, a czwarty ganek wychodzi podobno aż w Dębinie.”