Droga, którą sam Chrystus ukazał dzieciom swoim, idącym w ramionach Kościoła do Ojca, to droga Błogosławieństw. Oto ubodzy w duchu, cisi, płaczący, łaknący i pragnący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, pokój czyniący, prześladowani… Oczywiście nie dla wszystkich jest równy wymiar cierpień. Jest on bardzo starannie wydozowany przez Ojca, czuwającego nad dziećmi. Bóg daje w Kościele wszystko, każdemu według jego miary, tyle, ile człowiek ogarnąć i wytrzymać może.
Dlatego nie wszystkie Błogosławieństwa są jednocześnie dla wszystkich. „Bonum ex integra causa, malum ex quovis defectu” – mówią filozofowie. To znaczy – Dobro jest jak gdyby okrągłe, nie można w nie nawet szpilki wetknąć. Zło natomiast ma do nas dostęp od różnych stron i różnymi torami. Ponieważ jesteśmy w ramionach Matki Kościoła, możemy być spokojni, że niejedno z Błogosławieństw nie będzie w naszym życiu urzeczywistnione – inne za to uzupełnią braki. Istnieje pokrewieństwo pomiędzy cnotami. Gdy człowiek w jakimś wymiarze jest cnotliwy i dobry, rzutuje to na jego cechy. Mówią np. o miłosiernych, że jałmużna ich osłoni wiele grzechów.
Tak bywa również z innymi sprawami. Ludzie nie widzą w nas wszystkich cnót, ale gdy czasem dostrzegą jedną, to bardzo się cieszą. Chyba, że są chorzy, wtedy może się smucą…? Człowiek zdrowy Bożym zdrowiem raduje się z najmniejszej wartości, dostrzeżonej w drugim.
Owoc najrozmaitszych cnót, wyrażonych w Błogosławieństwach, zawsze jest wspaniały: Ich jest królestwo niebieskie! Oni posiądą ziemię! Będą pocieszeni! Nasyceni! Dostąpią miłosierdzia! Boga oglądać będą! Nazwani będą synami Bożymi! Ich jest Królestwo Niebieskie! Ich…Ich…Ich…! (Mt 5, 1-12).
Mówią o świętych, że odznaczają się różnymi cnotami, ale nie wszystkimi naraz. Stąd w Kościele Chrystusowym są święci patronowie od różnych Bożych spraw i sprawności. Tylko Chrystus nie potrzebują żadne specjalności, bo Sam jest w pełni doskonały. Każdy z nas niezwykle się cieszy, gdy choć jedną skromną „cnotkę” zdoła wypielęgnować w „doniczce” swej duszy, obficie podlewając ją łzami, do czego niektórzy mają szczególny talent i wspaniałą wprawę. – „Błogosławieni,którzy płaczą…” Ale odpowiem im nadzieją: – „Będą pocieszeni!” Wszyscy, którzy płaczą, będą pocieszeni!
Spełniajmy więc wszystko, co do nas należy i „radujmy się, weselmy, albowiem zapłata nasza obfita jest w niebie”. Idąc spokojnie w ramionach Kościoła-Matki, którego wzorem jest Maryja, powtarzajmy: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu, na wieki wieków”
Per Mariam – Soli Deo!
Stefan Kardynał Wyszyński, Miłość na co dzień, Rozważania KŚW, Poznań 1980.