Perła

Relacja jest ważna, lecz znacznie ważniejszy jest jej obiekt, czyli to, co człowiek ceni, z kim lub z czym nawiązuje relację, jaka jest intensywność i siła jego odniesień. Ważne jest, czy się identyfikuje z obiektem swoich pragnień, czy może traktuje go nazbyt luźno, sądząc, że związek z nim jest chwilowy i niewiele znaczący.

 

Wiele mówi się o relacji, często jednak zapomina o jej odniesieniach, o celu tęsknoty i pragnień. Tymczasem na wartość i znaczenie relacji wpływa to, co się ceni i z czym pragnie się nawiązać kontakt. Piękną rzeczą jest otaczać szacunkiem drugiego, lecz sprawą jeszcze piękniejszą, kiedy ów ktoś jest kimś wewnętrznie pięknym i duchowo bogatym, osobą szlachetną i o wzniosłych ideałach. Z takiego związku rodzą się piękni ludzie. Przyjaźnie tworzą człowieka, który w nich uczestniczy, wychowują go, nadają mu rysy szczególności, podnoszą go z upadku lub, kiedy są negatywne, mogą upadek powodować.


Relacja i religia są czymś do siebie zbliżonym, ponieważ celem jednej i drugiej jest identyfikacja z obiektem pragnień. Celem ich starań jest zjednoczenie z Bogiem lub z określonymi ideami, które uznane zostały za wartościowe, bezcenne dla szczęścia. W konsekwencji to, z kim (lub z czym) osoba się identyfikuje, ma wpływ na jej stan, w jakimś stopniu ją definiuje, sytuuje ją wewnątrz lub na zewnątrz pewnej hierarchii wartości. Obiekt będący celem pragnień rozwoju osoby jest ważny, ponieważ zależy od niego jej szczęście i jego intensywność. Jeżeli więc człowiek identyfikuje się z rzeczą, jeżeli wchodzi w mocną relację z przedmiotem, to zaczyna się proces jego karłowacenia: duchowego, intelektualnego, emocjonalnego itd. Staje się duchowo i intelektualnie kruchy, jak rzecz, której zawierzył swoje życie. Kiedy natomiast przedmiotem identyfikacji osoby jest Bóg, staje się Jemu podobna.


Bóg nie jest rzeczą ani też jakimś martwym przedmiotem. Nawet jeżeli często słyszy się, że Boga traktuje się jako “coś” bliżej nieokreślonego i bezimiennego, On bynajmniej tym “czymś” nie jest. Nie można cieszyć się, że się Go “posiada”, że jest On “moim” Bogiem, że w każdym czasie i miejscu mogę zwracać się do Niego o pomoc i ją otrzymywać. Nie można też smucić się, irytować, obrażać, kiedy nie odpowiada na moje wołanie i nie udziela pomocy, o którą się prosi. Ktoś pyta wówczas: dlaczego “mój” Bóg mnie nie wysłuchał? Zauważmy, że akcent pada wówczas na mój Bóg, nieomal jakby był On moją własnością, oddany w zupełności (lub niemal) do mojej dyspozycji. W takiej sytuacji człowiek sądzi błędnie, że jest On tak bardzo mój, że “musi” mnie wysłuchać, że “musi” przyjść mi z pomocą, że musi zapewnić mi szczęśliwe życie mimo wszystko. A kiedy tego nie czyni, kiedy nie przychodzi z pomocą, człowiek czuje się zawiedziony, obraża się na “swojego” Boga i zamierza odejść. Chce udać się na poszukiwanie innego, bardziej “posłusznego” jego pragnieniom i prośbom, dyspozycyjnego. Miejsce Boga prawdziwego zaczyna zajmować powoli coś innego, jakieś “skarby” materialne, gromadzone rzeczy lub władza, w którą powoli umysł obrasta.


Związek człowieka z Bogiem ma charakter szczególny. Nie ma w sobie nic z przelotnej i nastrojowej sentymentalności, ponieważ jest naturalny. Człowiek oddycha nim niczym powietrzem, stąd często go nie zauważa, nie uświadamia sobie jego naturalności. Związek ten opiera się na głębokiej i zarazem trudnej do opisania jedności, co sprawia, że mówić należy o nieodzowności Boga dla człowieka. Mówi o tym Jezus, kiedy uczy: “A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3) oraz: “Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” (J 17, 17). Podstawą tej relacji jest wzajemne poddanie się sobie. Sprawia to, że Bóg poddaje się jakoś człowiekowi, to znaczy na różne sposoby oddaje mu się do dyspozycji, wychodzi mu naprzeciw, słucha go, udziela mu ostatecznej wizji życia i zarazem pomocy do jej pełnej realizacji. Oddawanie się Boga człowiekowi ma długą historię, ponieważ sięga chwili stworzenia, ale bynajmniej tam się nie zakończyło. Jego zaangażowanie w życie człowieka potwierdzone zostało poprzez tajemnicę wcielenia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Apostoł Paweł pisze, że
miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał (2 Kor 5, 14-15).


Ale także człowiek wezwany jest, aby poddać się Bogu w relacji, którą z Nim nawiązuje. Poddanie takie jest wręcz nieodzowne, aby wyjść z zamknięcia we własnym ja, w jakim dotąd trwa, uwolnić swoje pragnienia ze skromnych materialnych potrzeb, które zdają mu się być wystarczające do szczęścia, lecz które w istocie go zubażają i zniewalają. Podążając tą drogą, człowiek dorasta do czegoś nowego i szlachetnego. Wymaga to poddania się, czyli postawy posłuszeństwa, pokory i skromności. Bo czyż nie skromności wymaga się od tego, kto ma być poddany? Jeżeli bowiem komuś brak postawy słuchania, to czy posłucha? Czy zdoła uwierzyć, że Bóg mu coś mówi i proponuje swoją pomoc w drodze do szczęścia?


Prawdziwa relacja wyklucza wszelki rodzaj manipulacji Bogiem, która może mieć natomiast miejsce w relacji z rzeczami. Autentyczna relacja, analogicznie do prawdziwej religii, wyklucza subiektywne wykorzystywanie Boga do egoistycznych celów, ale rodzi postawę posłuszeństwa, uległości, poddania się Jego woli i życia według Jego wymagań. Cały rozdział 17 Ewangelii wg św. Jana jest prośbą Jezusa Chrystusa, aby w relacji człowieka z Bogiem wszystko dokonywało się zgodnie z Jego wolą, a nie wolą człowieka. Staje się to możliwe w chwili, kiedy człowiek przekona się, że Bóg nie jest mu obcy, ani on Bogu, ale że łączy ich intymna i głęboka więź jedności. Są sobie niezwykle bliscy, dzieląc się wzajemnie wszystkim. Bóg jest pierwszym, który podzielił się sobą z człowiekiem, a teraz oczekuje tego w zamian od stworzenia. Właściwą postawę człowieka względem Boga wyraził jasno sam Jezus, który mówił: “Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą” (J 17, 10). Bardzo szybko odkryli tę prawdę chrześcijanie, żyjąc nią i wzbudzając podziw u innych. Autor Dziejów Apostolskich pisze bowiem, że: “Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (Dz 4, 32). Relacja między Bogiem i człowiekiem wzywa do odpowiedzialności, ale nie do przymusu. Respektuje ona bardzo wolność każdej ze stron. Zaznacza to Jezus, kiedy się modli: “Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął, z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo” (J 17, 12).


Relacja człowieka z Bogiem, jedyna i szczególna, nadaje sens i siłę wszystkim innym, w które człowiek wchodzi w ciągu swojej ziemskiej wędrówki. Stąd też poznać Boga, nawiązać z Nim przyjaźń, nie jest tym samym, co dodać do rzeczy już posiadanych, rzecz nową, do istniejącej przyjaźni — nową przyjaźń. Boga nie możemy, nie wolno nam wpisać w grono ziemskich przyjaźni, nie wolno również zamieścić na tej samej liście zakupów, gdzie umieszczamy nabywane towary, plany wakacyjne, nieruchomości, samochody, czy wszystkie inne materialne rzeczy, o których marzymy. Pragnienie, które odnosi się do Boga, jest zupełnie odmienne, stąd także przyjaźń z Nim różni się zdecydowanie od ziemskich związków. Bóg jest kimś innym. Odbiega od tego, co człowieka otacza i co proponuje mu świat. W istocie jest to pragnienie, które decyduje o tym, kim jesteśmy i kim będziemy.

 Zdzisław Józef Kijas OFMConv

 

Rozważanie pochodzi z książki: “O życiu szczęśliwym w dobie kryzysu”