Duch Święty przygotowuje cały świat, całą przyrodę do Paruzji, czyli ostatecznego ukazania się Kyriosa, Pana.
W tej Paruzji weźmie udział całe stworzenie i cała przyroda będzie odgrywać swoje role jak aktorzy w eschatycznym spektaklu: Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach… (por. Łk 21, 25-28). I cały wszechświat, a z nim cała przyroda, wszystko, co kiedyś wyszło z rąk Boga, “Boga wszystkich rzeczy” (por. Syr 36, 1), powróci do Niego w postaci “nieba nowego i ziemi nowej” (por. Ap 21, 1).
Świat jako misterium
Jeśli Bóg, “Bóg wszystkich rzeczy” (por. Syr 36, 1), jest nieskończonym Misterium, to coś z tego Misterium mają Jego stworzenia, ma cały świat, ma przyroda. Dlatego Paul Cezanne w jednym ze swoich listów pisał: “Natura dla nas, ludzi, bardziej jest w głębi niż na powierzchni”, a Paul Claudel w swoim Dzienniku zanotował: “Świat jest w rzeczywistości jakimś tekstem, mówiącym nam pokornie i radośnie o swej własnej obecności, ale także o wiecznej obecności Kogoś Innego – swego Stwórcy”. Dlatego też Martin Heidegger podkreślał, że “świat materialny jest obrazem”, a Mistrz Eckhart notował: “Całe życie wszystkich rzeczy, cały ich byt, stanowią wołanie i pośpieszne dążenie do Tego, od którego wyszły”.
Poezja, która jest siostrą teologii, wyraża tę prawdę na swój sposób i dlatego jeden z “metafizycznych poetów”, Thomas Traherne, pisał w swoim wierszu Cud: “Żaden mi okruch świata nie był znany/który by nie był boski”. Cyprian K. Norwid wyrażał tę prawdę nieco inaczej i w Modlitwie pisał: “Przez wszystko do mnie przemawiałeś, Panie,/Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie…”.
Wszystko jest znakiem Obecności
Podczas pobytu Jezusa w Jerozolimie uczniowie pytali Go: “Jaki będzie znak Twego przyjścia?” (por. Mt 24, 3). Greckie słowo parousia oznacza nie tylko przyjście, ale i obecność, dlatego można mówić o “znaku obecności”, w naszym wypadku o “znaku Obecności”, czyli obecności Boga. Św. Ambroży w dziele O misteriach pisał: “Widzisz wodę, widzisz drzewo, zauważasz gołębie, czyż możesz więc powątpiewać w głębsze znaczenie tych wydarzeń?”. Otóż tym “głębszym znaczeniem” wydarzeń i rzeczy jest ich rola znaku Obecności. Dlatego Edmond Jabes podkreślał, że ogród jest mową, pustynia pismem, a znak zaskakuje w każdym ziarnku piasku, natomiast słynny teoretyk i dyktator mody, Paco Rąbane, zapisał, że świat wokół nas jest pełen znaków, które trzeba odczytać.
Znakiem Obecności jest cały wszechświat, ale takim znakiem jest także każdy element tego wszechświata. A zatem takim znakiem jest także przyroda brana globalnie, jak i przyroda rozpatrywana w szczegółach. “Pewność bycia wystawionego na Obecność, a nie pewność świata – pisał żydowski filozof Abraham J. Heschel, w swoim dziele „Bóg szukający człowieka” – jest faktem ludzkiej egzystencji”.
Jeżeli mówimy, że świat, że przyroda jest znakiem obecności Boga, obecności Paschalnego Kyriosa jako Chrystusa Kosmicznego (określenie George’a Maloneya), to należy przy tym mocno podkreślić transcendencję Boga wobec świata.
Inaczej mówiąc, ani świat nie jest częścią Boga, ani Bóg częścią świata! Niezbyt wyraźne respektowanie tej radykalnej zasady doprowadzało nieraz do nieporozumień, które z kolei prowadziły do antagonizmu między kosmosem a mistyką, między pobożnością a przyrodą.
Co mamy robić?
Łukasz, opisując scenę spotkania Jana Chrzciciela z tłumem, zanotował pytanie tego tłumu skierowane do Proroka z pustyni: Cóż więc mamy czynić? (Łk 3, 10).
Otóż podobne egzystencjalne pytanie można sformułować w naszej sytuacji: jeżeli świat, jeśli przyroda jest znakiem Obecności, co należy uczynić, by tę Obecność odczytać, by Ją odkryć i Jej doświadczyć? Pytanie jest tym bardziej sensowne, że człowiek z tym światem, który jest znakiem Obecności, może uczynić – i czyni – wszystko! William Barett w powieści Na grzbiecie żółwia pisał: “Bóg zsyła swoje piękno na ziemię i rozrzuca je wszędzie. I wszędzie jest ziemia Boga, tylko że jeden człowiek buduje na niej misję, a inny buduje dom publiczny”.
W czasie słynnej, a jednocześnie tragicznej ekspedycji dwóch komercyjnych wypraw na Mount Everest w roku 1996, w których zginęło pięcioro uczestników, doszło do ostrej interwencji ze strony Sirdara Szerpów, Lobsanga, który wyrzucał kierownikowi wyprawy, Scotowi Fisherowi, tolerowanie w zespole niemoralnego zachowania dwojga młodych ludzi. “Mount Everest jest boginią dla mnie i dla każdego!” – argumentował, podkreślając, że wchodzenie w przestrzeń natury wymaga pewnej czystości, wręcz świętości. Przypomina to wyznanie Psalmisty, który śpiewał: Kto wstąpi na górę Jahwe, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek o rękach nieskalanych i o czystym sercu… (Ps 24, 3-4).
A zatem co mamy robić? Jakie spełnić warunki? W nieco telegraficznym skrócie można wymienić niektóre z nich. Pierwszym jest pragnienie Tajemnicy, Absolutu, Boga. Przynajmniej pragnienie czegoś większego od samego siebie, bo człowiek, który jest pełen samego siebie i któremu – jak pisał Gałczyński – wystarczają “śliczna kanapka i dywanik”, nie ma większych szans, by doświadczyć Obecności pod postacią znaków, w tym przyrody.
Drugim warunkiem jest skupienie i uważność. W proroctwie Izajasza Bóg nawołuje: Słuchajcie Mnie z uwagą! (Iz 51, 4). W normalnej sytuacji żaden znak nie działa mechanicznie. Dlatego rozproszenie, wewnętrzny chaos, koncentracja na “śmieciach tego świata”, jak pisał Jean Portier, uniemożliwiają w praktyce przeżywanie Obecności. Mów, bo sługa Twój słucha! (1 Sm 3, 10)- te słowa Samuela powinny towarzyszyć każdemu, kto chce być kimś innym niż tylko – jak to określał cytowany już Gałczyński – “dzikim człowiekiem z zegarkiem”.
Trzeci warunek to otwarcie, postawa zwana effatyzmem. Gdy Jezus uzdrawiał głuchoniemego, mówił do niego: “Effatha” to znaczy: “Otwórz się!” (por. Mk 7, 34). To otwarcie na Światło z góry nazywam “effatyzmem”. Jest ono konieczne i współdziała z pragnieniem Czegoś lub Kogoś.
Warunek czwarty: świadomość wiary. Dawid wyznawał z ufnością: Wierzę, że będę oglądał dobroć Pańską w ziemi żyjących (Ps 27, 13), a tą “ziemią żyjących” już może być ta ziemia, ten wszechświat, bo przecież już królestwo Boże pośród was jest (Łk 17, 21). Warto przy tym podkreślić, że w tym wypadku działa “sprzężenie zwrotne”: doświadczenie Boga pod postacią znaków nie tylko wymaga wiary, a przynajmniej usposobienia wiary, ale także tę wiarę pomnaża i ożywia.
Piąty i ostatni warunek to oczyszczenie. W Księdze Mądrości wyraźnie powiedziano, że ci, którzy służą złu i zgrzeszyli, nie pojęli tajemnic Bożych Mdr 2, 22). W tym wypadku nie chodziłoby o stan czystości, ale o ciągłe i cierpliwe oczyszczanie wnętrza, o oczyszczanie “oczu serca”, gdyż grzech zamyka i oślepia i wtedy trudno doświadczyć Tego, o którym powiedziano: Obłok i ciemność wokoło Niego […], ogień idzie przed Jego obliczem (Ps 97, 2-3). Grzegorz Wielki pisał, że ślepiec szuka u Pana Boga nie złota, lecz światła.
Twarz Boga i ziarnko piasku
Robert Markovitz na podstawie wspomnianej wcześniej książki Jona Krakauera “Wszystko za Everest” nakręcił film o tragedii pod Mount Everestem. Narratorem jest sam Krakauer, który tak kończy film: “Wszyscy ujrzeli twarz Boga i mam nadzieję, że był to wspaniały widok”. Przy tej finałowej sekwencji przypomniały mi się jednak inne słowa, które zapisał Ireneusz, biskup Lyonu: “Chwałą Boga jest człowiek żyjący, zaś życiem człowieka jest oglądanie Boga”.
Zanim więc będziemy oglądać Boga twarzą w twarz (1 Kor 13, 12), teraz jako “żyjący człowiek” możemy Go doświadczać pod postacią znaków, wśród których jest przyroda, o której Andriej Tarkowski, słynny reżyser, twórca Andrieja Rublowa, pisał: “Spośród wszystkich czynników, których wpływu na mnie jestem świadomy, największy miała przyroda”. Chodzi zatem o to, by – jak pisał największy z poetów metafizycznych William Blake –
“W ziarnku piasku ujrzeć Świat cały
Całe Niebo – w kwiatku koniczyny
Nieskończoność zmieścić w dłoni małej
Wieczność poznać w ciągu godziny”.
Ks. Roman E. Rogowski (ur. 1936), profesor teologii, kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej w Papieskim Fakultecie Teologicznym we Wrocławiu. Autor ponad trzydziestu książek, w tym: W wichrze jest Pan, Mistyka gór i Mistyka Tatr.