Rozpoczynamy nową serię rozważań. Będziemy poznawać dawne zakony i ich duchowość. Dlaczego wybrałem taki temat? Ponieważ – jak powiedział ks. bp Dajczak – „Na świecie pękł kontakt z przeszłością, z dobrze rozumianą tradycją. Pojawiło się pokolenie, które mówi: wczoraj mnie nie obchodzi ja żyję dziś”. Chciałbym więc pokazać, że były i są w Kościele stare zakony o bogatej duchowości z którą warto się zapoznać i ubogacić się nią.
Słowo „duchowość” dziś robi karierę zwłaszcza w teologii. Na uniwersytetach katolickich są specjalne katedry duchowości, o duchowości studenci piszą prace magisterskie czy doktorskie. Mówi się o kimś, że jest specjalistą od duchowości franciszkańskiej, dominikańskiej czy alfonsjańskiej….
Co rozumiemy przez słowo – duchowość…?
Słowo duchowość ma sens religijny i oznacza pewien styl życia, którego zasadniczym celem jest zjednoczenie z Bogiem.
Od początków chrześcijaństwa ludzie w każdej epoce dążyli do realizacji swego chrześcijańskiego powołania odpowiednio do potrzeb, stąd w historii chrześcijaństwa notuje się wiele szkół duchowości, bardzo różnorodnych w swoich formach. Szkoły te tworzyły poszczególne zakony. Odgrywały one i nadal odgrywają wielką rolę w Kościele. Bez nich nie da się nawet wyobrazić współczesnego Kościoła.
W obecnym rozważaniu wstępnym, chcę pokazać, jak powstawały te duchowości i jak kształtowały się stare zakony.
Niemal od początków chrześcijaństwa praktykowane było życie monastyczne – pustelnicze. Monos w języku greckim znaczy jeden lub sam czy też pustelnik. Taka filozofia oderwanie się od świata i pragnienie doskonalszego moralnie życia, istniały w różnych kulturach. W chrześcijaństwie przybrały one charakter bezpośredniego nawiązywania do Ewangelii. Z Ewangelii wiemy, że św. Jan Chrzciciel żył na pustyni i prowadził surowe życie w postach i umartwieniu. Pan Jezus też często oddalał się na miejsce pustynne aby się modlić i pościć. Na pustyni przez pewien czas był też św. Paweł Apostoł.
Początkowo był to ruch spontaniczny, nie organizowany przez nikogo. Ludzie, którzy chcieli w sposób szczególny poświęcić się Bogu, porzucali świat, wyrzekali się majątku lub rozdawali go ubogim, szli na pustynię, tam budowali sobie jakiś domek, który by ich chronił przed spiekotą i zimnem, często otaczali go rowem, który miał ich bronić przed dzikimi zwierzętami i prowadzili surowy tryb życia. Motywem głównym była miłość do Boga.
Ludzi tych nazywano anachoretami – anachorein w języku greckim znaczy oddalić się od świata. Mieli oni i drugą nazwę – eremici, ale słowo to ma to samo znaczenie – pustelnik. Anachoretą był św. Paweł z Teb, Antoni pustelnik, Makary Egipski i wielu innych.
Anachoreci, choć byli pustelnikami, spotykali się od czasu do czasu na modlitwie, odwiedzali się w swoich pustelniach i poddawali się kierownictwu duchownemu temu, kto odznaczał się szczególną świętością. Nazywano go Ojcem – Abba albo Starcem, nie ze względu na wiek, ale na świętość życia i doświadczenie dotyczące dążenia do doskonałości duchowej.
Jednak nie wolno nam zapomnieć, że człowiek jest z natury istotą społeczną, tęskni za wspólnotą.
Z anachoretów wyłonili się tzw. cenobici – czyli mnisi realizujący ideały ewangeliczne we wspólnocie życia, pod kierownictwem opata czy według określonej Reguły.
Anachoreci żyli samotnie.
Cenobici żyli we wspólnocie.
Twórcą życia cenobickiego, czyli życia we wspólnocie był św. Pachomiusz(zmarł 346 roku). Organizował duże osady mnisze, które mogły mieć nawet kilkanaście domów. W każdym domu mieszkało ok. 40 mnichów. W centrum mnisiego osiedla stał kościół, pomieszczenia dla gości, refektarz w którym mnisi spożywali posiłki, warsztaty pracy. Mnisi utrzymywali się z pracy. Pracę wykonywali w milczeniu. Zbywające produkty sprzedawali.
Drugą odmienną formą życia cenobitów reprezentował św. Bazyli Wielki. Ideałem św. Bazylego był klasztor o ograniczonej liczbie mnichów – maksimum 40. Klasztor był wspólnotą przyjaciół żyjących wspólnie pod kierownictwem Przełożonego Ojca. Reguła św. Bazylego zalecała pracę ale i apostolstwo, czego nie było u Pachomiusza. Św. Bazyli nacisk kładł na wewnętrzne urobienie (formację) – ubóstwo i posłuszeństwo a mniej na samą ascezę i umartwienia. Klasztory bazyliańskie rozprzestrzeniły się we wschodnim kościele.
Oprócz Pachomiusza i Bazylego byli też i inni Ojcowie Kościoła, którzy organizowali życie mnisze, ale nie odegrali większej roli.
Uwieńczeniem cenobityzmu było powstanie benedyktynów. Nazwa pochodzi od św. Benedykta, który żył w VI wieku. Św. Benedyktowi i Benedyktynom poświęcimy następne rozważanie, tu tylko zaznaczę, że on z kodyfikował 200–letnie doświadczenia wspólnego życia mnichów w napisanej przez siebie około 530 roku Regule. Skłoniła go do tego gorliwość o chwałę Bożą przez wyrugowanie niewłaściwości, jakie zakradły się do życia mnichów, którzy choć żyli wspólnie, z braku dobrej Reguły, do doskonałości było im daleko. Pewien wpływ na to miał też następujący epizod. Niedaleko Subiaco, gdzie Benedykt miał pustelnię był klasztor, w którym zmarł Opat. Benedykt cieszył się już wielką sławą i świętością, więc mnisi przyszli do niego i błagali, by został ich przełożonym. Benedykt nie chciał się zgodzić, bo wiedział, że jego surowy tryb życia z ich rozluźnionym nie da się pogodzić. Potem się zgodził, ale postawił przed nimi surowe wymagania. Rozgoryczeni mnisi podnieśli bunt przeciw Benedyktów: ciężko im było przyjąć jego wymagania, wreszcie postanowili Benedykta otruć. Do wina dolali trucizny i podali mu. Benedykt nad kielichem uczynił znak krzyża, kielich się rozpadł w drobne kawałki, Benedykt poznał ich niecny zamiar, zaraz wstał i odszedł do swojej pustelni. Zrozumiał potrzebę jasnej Reguły i formowania według niej mnichów. W IX wieku Reguła św. Benedykta stała się powszechną w państwie Karolingów, gdy cesarz Karol Wielki uznał ją za przewodnią w swoim państwie. Dlatego we Francji powstały i do dziś istnieją słynne stare Opactwa.
I jeszcze jedna uwaga.
Dawni mnisi porzucali świat oddalali się od świata, żyjąc w odosobnieniu. Ale ich życie, ich duchowość nie pozostawała w ukryciu, promieniowała. Świat – czyli ludzie żyjący w świecie ich potrzebowali, sami do nich przychodzili po rady, pod ich wpływem przemieniali się, dostosowywali swe życie do Ewangelii, Mnisi swoim słowem i przykładem życia katechizowali świat.
Dziś często jest odwrotnie, świat nie szuka zakonników, ale zakonnicy szukają świata. Mają dobre zamiary – nawracać ludzi, pomagać im w osiągnięciu zbawienia. Często jednak brak im ducha roztropności … przyjmują zwyczaje świata, niby żeby mieć wspólny język – ale nie oni ewangelizują świat, ale świat ich „ewangelizuje…”.
Zakony zaczęły sobie to uświadamiać, dlatego odradza się nowy duch życia zakonnego – duch powrotu do modlitwy i kontemplacji Boga. I to też jest ciekawe, że zakony męskie o charakterze kontemplacyjnym np. karmelici bosi mają więcej powołań niż zakony o wielkiej nawet aktywności.
To pozytywny przejaw tęsknoty za pierwotnym charyzmatem określonym przez życie zakonne. A więc Duch Święty działa w Kościele i dziś, daje wezwanym do życia doskonalszego nowe zrozumienie ważności modlitwy i kontemplacji. Bo podstawą do odrodzenia życia zakonnego dziś, jest powrót do ubóstwa i kontemplacji. Innej drogi odrodzenia dla Kościoła i w Kościele nie ma.
Amen.
o. Kazimierz Plebanek CSsR