Piękno

Późno Cię umiłowałem, 
Piękności tak dawna a tak nowa, 
późno Cię umiłowałem”.
św. Augustyn

 

Trwa lato – wakacje, możemy więc poświęcić więcej czasu na radowanie się z rzeczy pięknych, na zachwyt. Jak to dobrze, że ciągle nas zadziwia coś nowego…
A wszystko staje się nowe, gdy spojrzymy – inaczej.
Tyle radości sprawia odkrywanie piękna w perłach rosy, bliskości przyjaznej gwiazdy, uśmiechniętych oczach, w złocie wieczoru…

 

Właśnie wieczór – jest czasem refleksji. Na łonie natury zachód słońca każdego dnia wlewa w dusze zachwycający i uszczęśliwiający blask. W sferze ducha zachód słońca to czas dany na zatrzymanie się i pomedytowanie nad niesamowitością Bożego stworzenia, zarówno tego wokół nas, jak i znajdującego się w nas samych.
W tej właśnie najłagodniejszej i najcichszej porze dnia, ze słońcem już pochylonym na niebie sławny retor i filozof – Augustyn… ale przeczytajmy sami w jego wspomnieniach:

 

“…staliśmy tylko we dwoje oparci o okno, skąd roztaczał się widok na ogród wewnątrz domu, w którym mieszkaliśmy – niedaleko Ujścia Tybrowego; tam właśnie, strudzeni długą drogą, nabieraliśmy sił do czekającej nas żeglugi.
W odosobnieniu więc rozmawialiśmy błogo…
I oto wznosząc się coraz gorętszym uczuciem do samego Bytu – czytamy dalej o zachwycie w Ostii w „Wyznaniach” – przeszliśmy stopniowo wszystkie twory cielesne aż do samego nieba, z którego słońce, księżyc i gwiazdy sieją blask swój na ziemię. 
I w zachwycie dla Twych dzieł wznosiliśmy się naszymi myślami i słowami coraz wyżej w świat wewnętrzny, i doszliśmy do naszego umysłu, i podążaliśmy dalej, aby dotrzeć do krainy niewyczerpanej obfitości, gdzie na wieki karmisz Izraela pokarmem prawdy i gdzie życie jest mądrością, przez którą staje się wszystko, co było i co będzie, a ona sama nie staje się, ale tak jest, jak była, i tak zawsze będzie… 
I tak w żarliwej tęsknocie mówiliśmy o niej, dotknęliśmy jej na krótkie mgnienie najwyższym uniesieniem serca. Westchnęliśmy zostawiając tam uwięzione „pierwiastki ducha”, wróciliśmy do gwaru naszych ust, gdzie każde słowo ma początek i koniec…”

 

Wtedy zapewne wśród takiej ciszy i nieruchomego światła spostrzegli, że słońce już zaszło za linię horyzontu, a na atłasowym niebie zabłysła gwiazda przypominając swym blaskiem o tym Prawdziwym Świetle, którym jest sam Bóg. 
Spokój, natura, cisza i
 piękno stanowią takie ciche epifanie Boga. 
Powinniśmy mieć czyste oczy, aby je odkryć i wtedy także zdołamy odczuć Jego obecność.

 

Współczesny człowiek utracił smaku zachwytu, nie posiada już niewinności spojrzenia, nie potrafi się już zatrzymać, milcząc i kontemplując, utracił także radość otwierania i zamykania oczu na cuda świata… 
W tych pogodnych dniach odnajdźmy zdolność podziwiania, dziwienia się, zdumiewania się, zachwycania się…
Pozwólmy Bogu wykorzystać piękno, które stworzył, aby przebudzić w nas pragnienie bycia w Nim.

 

Miejmy czas dla piękna zachwytu…