M B Częstochowska

Jeśli Maryja czasem się odezwała, to chyba tylko po to, żeby okazać swą wielkoduszność. Oto stała na zewnątrz, pragnąc rozmawiać z Synem (Mt 12, 47). Ale nie korzysta z autorytetu matki i nie przerywa Jego mowy ani nie wchodzi do domu, w którym Syn nauczał. We wszystkich tekstach czterech Ewangelii słyszymy Maryję tylko cztery razy, jak przemówiła. Po raz pierwszy do anioła, ale stało się to dopiero wówczas, kiedy on do Niej przemówił dwukrotnie (Łk 1, 28-38). Po raz drugi do Elżbiety, kiedy na głos Jej pozdrowienia Jan podskoczył z radości w łonie matki i Elżbieta zaczęła wysławiać Maryję. Wówczas Ona postanowiła wysławiać raczej Pana (Łk 1, 46-55). Po raz trzeci przemówiła do dwunastoletniego Syna, że Ona i ojciec z bólem serca Go szukali (Łk 2, 48). Po raz czwarty słyszymy Ją na weselu, jak zwróciła się do Syna oraz do sług weselnych (J 2, 3-5). Słowa, jakie wówczas wypowiedziała, najlepiej świadczą o Jej wrodzonej łagodności oraz dziewiczej cichości. Cudzy wstyd biorąc za swój własny, nie mogła dopuścić do tego, żeby zabrakło wina. Kiedy Syn jakby Ją upomniał, Ona – cicha i pokorna sercem – nic Mu nie odpowiedziała, ale też nie zwątpiła w Jego pomoc i nakazała sługom, aby czynili wszystko, co On im powie. Zresztą, czyż na samym początku nie czytamy o pasterzach, że kiedy przyszli, jako pierwszą ze wszystkich znaleźli Maryję? „Znaleźli Maryję i Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (Łk 2, 16). Podobnie również mędrcy znaleźli Dzieciątko wraz z Nią (Mt 2, 11). Kiedy zaś wprowadziła do świątyni Pańskiej Pana świątyni, wprawdzie wiele rzeczy usłyszała od Symeona (Łk 2, 29-35), była jednak nieskora do mówienia ani o Nim, ani o sobie, chętna natomiast do słuchania (Jk 1, 19). „Maryja natomiast rozważała wszystkie te słowa i zachowywała je w swoim sercu” (Łk 2, 19; por. 2, 51). I tak we wszystkich tekstach ewangelicznych nie znajdziemy ani jednego Jej słowa, jakie by powiedziała o Nim samym, bądź o tajemnicy Pańskiego wcielenia.

Biada nam, którzy ducha nosimy w naszym wydechu! Biada nam, którzy w taki sposób nosimy ducha, że – stosownie do słowa Pańskiego (Jr 2, 13) – przez różne pęknięcia z nas wycieka. Maryja tyle razy słyszała swego Syna, nie tylko wówczas, kiedy w przypowieściach przemawiał do tłumów, ale i wtedy, gdy na osobności objawiał uczniom tajemnice Królestwa Bożego. Widziała Go, jak czynił cuda, w końcu widziała Go wiszącego na krzyżu, umierającego, zmartwychwstałego i wstępującego do nieba. Ale we wszystkich tych okolicznościach nie wspomina się o tym, że słychać było głos najskromniejszej Dziewicy i najczystszej synogarlicy (Pnp 2, 12).

Skoro więc Maryja umiała uczyć się nawet od pasterzy, my powinniśmy uczyć się od kapłanów. Skoro Maryja umiała milczeć, zanim przyszedł apostolski nakaz (Jk 1, 19), to my – po otrzymaniu tego nakazu – winniśmy bardziej czekać na pouczenie, aniżeli pouczać.

Wincenty z Beauvais