Wiatr w przelocie skonał chyżym,
Przeniknęła ziemię zgroza,
Krzyż na skale, a pod krzyżem
Stabat Mater dolorosa.
Żadnych słów i żadnych głosów,
Krew z korony Bożej spływa;
Wobec Boga i niebiosów
Stała Matka boleściwa.
Na konania patrząc bole,
Rany, pręgi od powroza,
Na łzy oczu, cierń na czole,
Stabat Mater Dolorosa.
Konająca od współmęki,
Przyjmująca śmierć za żywa,
Cierń i gwoździe Bożej ręki,
Stała Matka boleściwa.
Jak ramiona szybkim strzałem,
Deszczem łzy wylewa brzoza,
Z takim sercem przebolałem,
Stabat Mater Dolorosa.
Czując męki w piersi wzdętej,
Jak się życie w łzy rozpływa,
Łza przepada w uśmiech święty
Stała Matka boleściwa.
Jak świat wielki opuszczona,
Gdy ją zdjęła życia zgroza,
Przerażona, że Bóg kona,
Stabat Mater Dolorosa.
Z wysokości więc boleści,
Która ludzkie gładzi grzechy,
Na jęk trwogi, żal niewieści,
Jeszcze promień spadł pociechy.
<Nie zostawię cię sierotą,
Ukochana do ostatka,
O! niewiasto, Syn Twój oto,
Janie! Oto Twoja Matka!>
O! pociecho, jakżeś sroga,
O, radości z sercem sprzeczne!
Za człowieka oddać Boga,
Za doczesne oddać wieczne!
O! Maryjo, nie gardź nami,
Patrząc na łzę, co nam ścieka,
Że częstokroć mniej kochamy
Stwórcę Boga niż człowieka.
Oczyść nas twej szaty płótnem,
Jednym wiewem złotej poły,
Niech się kocham w życiu smutnem
I w wieczności Twej wesołej.
A w dzień zgonu bolejąca,
Nim do wiecznych zejdę mroków,
Niech mi żal nie będzie słońca
I powietrza, i obłoków.
Teofil Lenartowicz (1822-1893)