Można być powołanym na wybitne stanowisko, można mieć wielką pozycję naukową czy polityczną, ale nie wolno zapominać, że jest się przede wszystkim matką czy ojcem.

Kard. Stefan Wyszyński

Każdy z nas otrzymał od Boga wolność układania mozaiki swego życia. Każdy od Boga pochodzi, a więc początek budowania mamy taki sam. Równe są też nasze możliwości w budowaniu. Wszystkich Bóg obdarzył ciałem, rozumem, wolną wolą, zdolnością odczuwania, przeżywania i tęsknotą za trudnym, ale największym szczęściem.

Życie nasze będzie przedziwne, gdy potrafimy wykuć z niego świętość dającą prawo wstępu do nieba. Jedyna niezwykłość godna poświęceń, ofiary i odwagi to niezwykłość daru otrzymanego od Boga. Wszystkich nas wezwano do odegrania wyjątkowej roli już tu, na ziemi. Bo czyż nie wyjątkowym powołaniem jest zaproszenie do bycia dobrą matką, rodzącą nowe życie i służącą mu całym sercem? Albo powołanie do samotności otwartej na innych w kapłaństwie czy życiu zakonnym? Każda „szara praca” może stać się przedziwną, gdy będzie zmaganiem się z całym światem, aby zyskać niebo. Bo czyż nie przedziwnym dziełem jest zanoszenie Boga w codzienność fabryk, biur, szkół, zakładów pracy?Czy budowanie świętego królestwa Boga tutaj, na ziemi, nie jest czymś niezwykłym?

Maryja została wezwana jako jedyna do roli Matki Boga. Przypadło Jej w udziale niezwykłe, przedziwne zadanie w historii świata. Żadna inna kobieta nie dostąpiła takiego zaszczytu. To o niej powiedzą: „błogosławiona między niewiastami” (Łk 1, 42), „błogosławione łono, które nosiło Syna Bożego o piersi, które On ssał” (Łk 11, 27).

Ona, Matka przedziwna, jest jednocześnie patronką powszedniości, domowej szarzyzny, prostoty, która staje się dzięki niej świętością godną nagrody: niezwykłej chwały nieba.

GIOTTO.

Między ludźmi tak chodzić musiała,
Niby dumna i niby nieśmiała,
Z licem smętn
ym bezbrzeżną tęsknotą,
Jak ją tutaj zostawił nam Giotto.

Prosty rąbek własnego przędziwa
Pierś jej wąską i szczupłą okrywa,
Prosty rąbek z lnów cienkich utkany,
Co błękitem maluje skróś łany.

Ani jej tu aniołowie służą,
Ani ona jerychońską różą,
Ni na tronie słonecznym królową,
W światłokręgu siedmiu gwiazd nad głową.

Jeszcze skrzydeł Duch nad nią nie waży,
Jeszcze świat jej nie stawia ołtarzy,
Stoi cicha, a boża prostotą…
Tak ją tutaj zostawił nam Giotto.

Ciemna w twarzy od zmierzchów tej ziemi,
Zadumana myślami smętnemi,
Gdzieś w dalekiej, nadprzestrzennej ciszy,
Szumy oliw ogrójcowych słyszy.

Nie prorockie księgi z nią mówiły,
Lecz zapadłe przydrożne mogiły,
Ale łąki drżące we łzach rosy,
Ale w stepie rozełkane głosy.

Nie pogląda w rajskie pozaświaty,
Lecz na liche i zapadłe chaty,
Lecz na czarne, uciszone bory,
Lecz na cierniem zarosłe ugory.

Iść by mogła między pola nasze,
A nie zlękłoby się nawet ptaszę…
Iść by mogła między nasze płoty,
A nie zlękłyby się i sieroty.

Tylko nędzarz podniósłby się z ławy,
W ciemnej twarzy wzrok utopił mgławy
I wybuchnął łez nawałą złotą…
Tak ją tutaj nam zostawił Giotto.

Maria Konopnicka (1842-1910)