Nie sposób pojąć i wyrazić istotę Boga, toteż chodzi tu bardziej o to, kim On jest w relacji do człowieka, w relacji modlitwy. Nie możemy bowiem spotykać się w przyjaźni z kimś, kogo zupełnie nie znamy, bo grozi to zatrzymaniem się na kurtuazyjnych zwrotach.
Ten, kogo spotykamy na modlitwie, jest Bogiem bliskim, który swoją bliskość wyraża poprzez Miłość. Jest to Jego samoobjawiająca się tożsamość. Nie zawsze jest to dla nas miłość odczuwalna, ale zawsze pozostaje ona realna.
Wszystko co mam, w Nim jest Pełnią i na modlitwie On chce mi z tej Pełni udzielać. Żyję, bo istnieje dawca życia. Kocham, bo istnieje dawca miłości. Rozpoznaję Go poprzez Jego znaki w świecie i poprzez Jego działanie w moim życiu. Jego Obecność pozostawia wyraźne i czytelne ślady.
Najpełniej oblicze Boga stało się rozpoznawalne w Jezusie Chrystusie. Możemy poznawać, kim jest Bóg, „czytając” życie Jezusa. Modlitwa jest takim „dotykaniem” Jego rysów, szczególnie poprzez czytanie i rozważanie Ewangelii. Jezus Ubogi, Jezus Opuszczony, swojego życia.
Coraz pełniejsze poznanie Boga sprawia, że jesteśmy coraz bardzie pociągani do poznawania Go. Ponieważ jest On nieskończony, wciąż odnajdujemy nowe tajemnice Jego osoby. Ostatecznie, Bóg pozostanie dla nas tu na ziemi zawsze Tajemnicą, ale taką, która chce być odkrywana, a może bardziej – taką, która się przed nami odsłania.
Oczywiście, pozostaje trudny problem naszych projekcji i schematów myślowych, poprzez które może w nas powstać fałszywy obraz Boga. Czasami będziemy potrzebować, aby ktoś pomógł nam zerwać zasłonę, poprzez którą nie widzimy pełnego obrazu.
Ważny jest wysiłek i pragnienie, aby mieć świadomość, z Kim się spotykam na modlitwie, do Kogo mówię i Kto mówi do mnie.
Kim jestem ja?
Ja jestem tym, który został obdarowany. Świadomość bycia „obsypanym” darami Boga, szczególnie Jego obecnością, rodzi pragnienie wdzięczności, rodzi zaufanie. Mogę żyć z Jego ręki: „Z Jego Pełni wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce”.
I tak, stając przed Bogiem, dostrzegam najpierw swoje przymioty naturalne, wygląd zewnętrzny, cechy osobowości, talenty, ale też swoje słabości, skłonności do popełniania wciąż tych samych błędów.
Dalej widzę swoje dobro duchowe, a więc przede wszystkim to, że jestem stworzony na obraz Boży oraz to, że zostałem odkupiony. Jezus mnie zbawił, a ja coraz bardziej doświadczam pragnienia pełniejszego udziału w dziele zbawienia.
Rozumienie siebie może się zmieniać, w zależności od mojego poznania siebie w świetle Boga. W świetle Jego nieskończoności, widzę coraz bardziej swoją bezradność. I tak, jak początkowo próbuję polegać na sobie i swoich możliwościach, tak stopniowo przekonuję się, że wszystko mogę tylko w Nim.
Moje „ja” w oczach Bożych oznacza całego człowieka. Staję przed Nim z całym wymiarem cielesno-duchowym, nawet jeśli nie jestem do końca świadomy wszystkich tych wymiarów we mnie. Modlitwa odnosząca się do Chrystusa odsyła mnie jednocześnie do mojego człowieczeństwa. Ale też pełnia mojego człowieczeństwa staje się owocem mojej modlitwy.
Ponieważ w modlitwę zaangażowany jest cały człowiek, nabiera ona różnego charakteru. Może być bardziej rozważaniem, którego dokonujemy przy pomocy naszego rozumu, może być też trwaniem w obecności Boga poprzez aktywność naszej wyobraźni lub naszych uczuć. Wszystkie te sposoby są oczywiście wspierane przez łaskę Tego, który chce się z nami spotkać.
W Księdze Proroka Izajasza czytamy słowa: „Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję…”.
Tak widzi mnie Bóg, a modlitwa ma mnie doprowadzić do takiego poznania siebie, abym mógł oglądać siebie i każdego człowieka „oczami” Boga.
Bóg chce powtarzać nieustannie nad każdym z nas te piękne słowa: „Było dobre”. To, co On uczynił, kim nas stworzył, jest DOBRE, ale dopiero w Jego oczach możemy dostrzec całkowite odbicie tych słów.
s. Miriam OCD