TAJEMNICE ŚWIATŁA
-
Chrzest Jezusa w Jordanie
Słowo: „chrzest” oznacza zanurzenie. Św. Jan Chrzciciel zanurzał ludzi w wodach Jordanu na znak nawrócenia. Wody rzeki miały symbolicznie zmywać brud zła i oczyszczać z grzechu. To dlatego Jan był zszokowany, kiedy Jezus zażądał od niego chrztu – przecież mistrz z Nazaretu nie miał grzechu, a w związku z tym chrzest u Jana nie był Mu potrzebny.
Jednak rozpoczynając w ten sposób swą działalność publiczną Jezus pokazywał, że sensem Jego misji jest solidarność z ludźmi, wzięcie na siebie ich grzechu i jego ostateczne odpuszczenie. Chrzest w wodach Jordanu zapowiadał w ten sposób nowy chrzest; pierwszy sakrament, chrzest – zanurzenie we Krwi Chrystusa. Ten pierwszy – był tylko znakiem nawrócenia, ten drugi prawdziwie gładzi grzechy i otwiera nam drogę do raju.
-
Cud na weselu w Kanie Galilejskiej
Obok chrztu w Jordanie innym znakiem otwierającym działalność publiczną Jezusa był cud w Kanie. Można się w związku z tym spodziewać, że jest to cud zdradzający sens Jego misji. Jezus wykorzystał kontekst wesela i braku wina do zobrazowania relacji między Bogiem a swoim ludem. Oto stare wino się skończyło. Innymi słowy, wyczerpały się możliwości Starego Przymierza. W relacji między Bogiem a ludem skończyła się radość. Miłość została zastąpiona przez prawa i przepisy.
Dlatego właśnie przychodzi na świat Jezus, aby odnowić przymierze człowieka z Bogiem; aby wodę naszej codzienności przemienić w wino radości odkrywania przebaczającej miłości Boga. Jezus ustanawia Nowe Przymierze, a jego znakiem jest nowe wino podane do wypicia gospodarzowi. Nic dziwnego, że mu lepiej smakowało niż stare.
-
Głoszenie królestwa Bożego
Jezus głosi nie tylko zbawienie, ale i królestwo Boże. Mamy zatem nie tylko przygotowywać się do chwili naszej śmierci w nadziei na przejście z tego świata do domu Ojca, ale już teraz aktywnie przemieniać ten świat, mimo jego skażenia grzechem pierworodnym. Ludzka codzienność, zgodnie z wołaniem Jezusa, ma zostać przeniknięta przez wartości ewangeliczne.
Udział chrześcijanina w budowie królestwo Bożego, zgodnie z myślą św. Jana Pawła II i Soboru Watykańskiego II, wyraża się w udziale w trzech misjach Chrystusa: królewskiej – każdy poprzez swoją pracę i wykonywane obowiązki ma panować nad ziemią, to jest sprawiać, by dla coraz większej liczby osób stawała się ona miejscem osobistego rozwoju, prorockiej – poprzez głoszenie wszystkim narodom Chrystusa, oraz kapłańskiej – przez składanie Bogu ofiary ze swoich dobrych uczynków.
-
Przemienienie
Jezus zabiera z sobą na górę Piotra, Jakuba i Jana, aby w ich obecności przemienić się i ukazać w towarzystwie Mojżesza i Eliasza. W ten sposób pokazuje im się jako prawdziwy Mesjasz, w osobie którego wypełniają się zapowiedzi Prawa i proroków. Dzięki temu przeżyciu umacnia wiarę apostołów, co będzie im potrzebne w godzinie próby, na czas męki Jezusa, kiedy ciężko będzie im ufać, że to On jest drogą prowadzącą do Ojca.
Każdy wierzący potrzebuje w swoim życiu duchowym doświadczenia Przemienienia, a więc momentu pocieszenia, w którym Jezus objawia się nam w swojej chwale. Dzięki temu pośrodku zmagań z grzechem i pokusami niewiary otrzymujemy zapewnienie, że jest On godzien naszego zaufania, że nasze wysiłki nie idą na marne, a obietnica życia wiecznego nie jest pustym zapewnieniem.
-
Ustanowienie Eucharystii
„Ja jestem chlebem życia. Kto przychodzi do Mnie, nie będzie już głodny”. Największym głodem współczesnego człowieka jest głód miłości. Póki człowiek nie zostanie zaspokojony w swym pragnieniu bycia kochanym, dopóty będzie czuł w swym życiu pustkę.
Przychodząc na Eucharystię, przychodzimy na pamiątkę i uobecnienie ofiary Jezusa na krzyżu. Śledząc w czasie Mszy św. wydarzenia dziejące się na ołtarzu, wpatrując się na adoracji w hostię, widzimy znak miłości Boga do nas. Jezus wybrał taki a nie inny znak swej Ofiary, abyśmy mogli Bożą miłość poczuć i autentycznie jej posmakować. Gest karmienia przypomina rodzicielski gest troski i czułości względem dziecka, dający mu poczucie bezpieczeństwa. Organizując swe życie duchowe wokół Eucharystii możemy być pewni, że nigdy nie będziemy głodni miłości.