Ks. Stefan Uchacz CM
DOTRZYMYWANIE TOWARZYSTWA MARYI
Rozważania różańcowe na I soboty miesiąca
Tajemnice chwalebne
I tajemnica chwalebna:
Zmartwychwstanie pana Jezusa
Św. Paweł poucza: „[Chrystus] uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go ponad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię” (Flp 2, 8-9). Zmartwychwstanie – będąc wywyższeniem Syna przez Ojca (por. Dz 2,22n) jest przyłożeniem Bożej pieczęci na całym dziele Odkupienia, rozpoczętym w momencie Wcielenia a zakończonym na krzyżu. Jako fundamentalna prawda naszej wiary Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest również podstawą naszej nadziei, że i my zmartwychwstaniemy. Chrystus bowiem powstał z martwych jako „pierwociny tych, co pomarli” (1Kor 15, 20). Stąd „Ten, co wskrzesił [Jezusa] z martwych przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8, 11).
Apostołowie początkowo nie rozumieli całej doniosłości faktu Zmartwychwstania Chrystusa. Dlatego też po śmierci i złożeniu Jezusa do grobu ogarnęło ich prawdziwe zwątpienie. Potrzebne im były wielkanocne spotkania ze Zmartwychwstałym, aby przywrócić im wiarę, bo sam pusty grób nie był w stanie ich przekonać. Jezus więc ukazywał się im „w ciągu czterdziestu dni po zmartwychwstaniu” (Dz 1, 3), tzn. do swego chwalebnego Wniebowstąpienia. Wszystkie ewangeliczne opisy pojawiania się Chrystusa mają konkretny cel: mają upewnić ich, że Ten, który się im ukazuje, to rzeczywiście Jezus z Nazaretu. Apostołowie widzą Go i dotykają, jedzą z Nim wspólnie (por. np. Łk 24, 36-40; J 20, 19-29). Ale to Ciało zmartwychwstałego Pana nie daje się zamknąć w granicach ludzkiego życia ziemskiego: Jezus pojawia się nagle i znika, przechodzi przez zamknięte drzwi, jest w kilku miejscach jednocześnie, a mimo to nie przebywa wśród nich jako jakieś widmo, czyni to, co czynił za życia i dzięki temu można Go rozpoznawać. Oglądanie tych objawień Jezus zastrzegł do grona wybranych, dokładnie wyliczonych przez św. Pawła osób (por. Dz 2, 32.10,41;1Kor 15, 8), z których uczynił potem głównych świadków swego zmartwychwstania dla utwierdzania nas wszystkich w wierze w „ciał zmartwychwstanie”. Od dnia Zesłania Ducha Świętego prawda o zmartwychwstaniu staje się centrum nauczania apostolskiego, gdyż w niej właśnie zawiera się główny przedmiot wiary chrześcijańskiej. Treścią tego przepowiadania są następujące fakty: Jezus został ukrzyżowany i umarł, lecz Bóg Go zmartwychwskrzesił i przez Niego zgotował ludziom zbawienie (por. Dz 3, 14n. 4,10.8,35.13,33.17,317,31.23,6).
Chcąc więc chociaż trochę zrozumieć istotę zmartwychwstania Jezusa należy mieć na uwadze następujące rozróżnienia:
– Zmartwychwstały Jezus nie jest Kimś, kto powrócił do normalnego biologicznego życia i zgodnie z prawem biologii będzie musiał któregoś dnia umrzeć (jak np. wskrzeszony Łazarz);
– Zmartwychwstały Jezus nie jest zjawą (duchem), tzn. nie jest Kimś, kto w rzeczywistości należy do świata umarłych, może jednak w jakiś sposób ukazywać się w świecie żyjących;
– spotkania Apostołów ze Zmartwychwstałym są czymś innym niż doświadczenia mistyczne, w których ludzki duch zostaje uniesiony ponad siebie samego i doświadcza świata Boskiego i wiecznego, by potem powrócić do normalnego wymiaru swej egzystencji. Św. Paweł z całą wyrazistością odróżnił swoje doświadczenie mistyczne (podniesienie do trzeciego nieba, opisane w 2Kor 12, 1-4) od spotkania ze Zmartwychwstałym na drodze do Damaszku, które było wydarzeniem w historii, spotkaniem ze Żyjącym.
Zmartwychwstanie Chrystusa w istocie swej jest wydarzeniem, które dokonało się w historii, ale narusza jej obszar i wychodzi poza jej granice. Otwiera nowy sposób, wymiar życia i człowieczeństwa. W zmartwychwstaniu Jezusa dokonał się ontologiczny przeskok, dotyczący bytu jako takiego, zainaugurowany został wymiar, który dotyczy nas wszystkich, i który stworzył dla nas wszystkich nowy obszar życia: – bycia razem z Bogiem. W zmartwychwstaniu Jezusa zostały zrealizowane nowe możliwości bycia człowiekiem, które mają znaczenie dla wszystkich i otwierają przed ludźmi przyszłość, nowy rodzaj przyszłości. Dlatego św. Paweł tak bardzo wyraźnie akcentuje nierozerwalność zmartwychwstania chrześcijan ze zmartwychwstaniem Chrystusa:
„Jeżeli umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał (…). Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał, jako pierwociny tych, co pomarli” 91Kor 15, 16.20).
ks. Stefan Uchacz CM
II tajemnica chwalebna:
Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Wydarzenie „wniebowstąpienia” św. Łukasz opisuje dwa razy: pierwszy raz stanowi ono zakończenie jego Ewangelii (24, 50-53), a drugi opis rozpoczyna księgę Dziejów Apostolskich
(1, 1-11).
W pierwszej bardzo krótkiej wzmiance św. Łukasz zaznacza, że Jezus żegnając się z Apostołami wyprowadził ich ku Betanii i „podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich pobłogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga” (24, 50-53). Zdumiewająca w tej notatce jest radość towarzysząca rozstaniu Apostołów z Jezusem, bo w naszych międzyludzkich doświadczeniach towarzyszy zazwyczaj smutek i żal. Dlaczego więc Łukaszowy opis wniebowstąpienia jest tak bardzo różny z naszymi doświadczeniami. Ojciec święty
Benedykt XVI w II części książki „Jezus z Nazaretu” domniemywa, że radość ta ma związek z przekonaniem Apostołów, że Jezus nie odchodzi od nich daleko i nie znika na zawsze za obłokami jakiegoś niedostępnego dla nich nieba. Są pewni dalszej Jego obecności. Wiedzą, że „prawica Ojca”, do której Jezus został „wyniesiony”, zawiera w sobie nowy sposób Jego obecności, która jest już nieutracalna i tak bliska, jak bliski może być tylko Bóg sam. Konkludując swój komentarz Ojciec święty stwierdza: „Radość uczniów po wniebowstąpieniu koryguje nasz obraz tego wydarzenia. Wniebowstąpienie nie jest odejściem do jakiejś odległej strefy kosmosu; jest ono trwałą bliskością, której uczniowie mają tak głębokie doświadczenie, że rodzi się z niego nieprzemijająca radość” (tamże s. 298).
Drugi Łukaszowy opis wniebowstąpienia jest bardziej plastyczny. Zawiera w sobie obraz obłoku, który posiada paralele do innych epifanii Jezusa, np. chrztu w Jordanie (Mt 3, 13-17), przemienienia na górze Tabor (Mt 17, 5; Mk 9, 7; Łk 9, 34). Obraz obłoku z wniebowstąpienia ma też swoje koneksje z obłokiem obecności Bożej nad Namiotem Spotkania ze Starego Testamentu i słupem obłoku podczas wędrówki Izraela przez pustynię (zob. Wj 40, 34n; Wj 13, 21n). W tym kontekście zniknięcie Jezusa w obłokach podczas wniebowstąpienia nie jest kosmiczną podróżą do gwiazd lecz wejściem w tajemnicę obecności Bożej. On wchodzi we wspólnotę życia z Bogiem żywym, w sytuację Boskiej wyższości nad wszelką przestrzenią. Dlatego nie „odszedł gdzieś tam”, lecz mocą samego Boga pozostaje teraz zawsze obecny z nami i dla nas. To o takiej właśnie obecności mówił Jezus w swoich mowach pożegnalnych ze swoimi uczniami w Wieczerniku prze swoją Męką: „Odchodzę i znów przyjdę do was” (J 14, 28). W słowach tych zawiera się najkrótsza synteza Jego osobliwego „odejścia”, będącego zarazem Jego „przyjściem”. Tym samym zostaje również wyjaśniona tajemnica Krzyża, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia. W ten sposób Jego odejście jest przyjściem, nowym sposobem bliskości, trwałej obecności, z którą św. Łukasz Ewangelista łączy „radość” uczniów z wniebowstąpienia Jezusa.
Rozważając II tajemnicę chwalebną Różańca świętego trzeba zwrócić uwagę na kolejne wersety Łukaszowego opisu wniebowstąpienia. Podobnie jak podczas zmartwychwstania (zob. Łk 24, 4), tak i teraz, zapatrzonym w niebo Apostołom ukazują się dwaj mężowie w białych szatach i przekazują im następujące przesłanie: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus wzięty od was do nieba przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba (Dz1,11). W tych słowach zostaje umocniona wiara uczniów w powtórne przyjście Jezusa i jednocześnie zostaje podkreślone że zadaniem uczniów nie jest bezustanne wpatrywanie się w niebo, ani poznawanie czasów i chwil ukrytych w tajemnicy Boga. Ich posłannictwo polega na dawaniu świadectwa aż po krańce ziemi z chwilą otrzymania mocy zstępującego nań Ducha Świętego
(por. Dz 1, 11). Napomnienie „Dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo” skierowane do Apostołów przez „mężów w białych szatach” aż po dzisiejszy dzień, całe odnosi się do zadań, które Apostołowie i my mamy do spełnienia tu na ziemi, a nie w niebie. Dlatego nie można stać bezczynnie, siedzieć bez końca w kościele i być zapatrzonym w niebo, ale trzeba zabrać się do realizacji tego, co nam Bóg zlecił do zrobienia w bardzo konkretnych warunkach ziemskich. A przede wszystkim mamy iść i głosić Ewangelię, mamy przypominać, że ten Jezus, który został ukrzyżowany, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, jest tam uwielbiony, jest naszym Panem, stamtąd króluje teraz i stamtąd przyjdzie na końcu czasów.
Dla pierwszych uczniów Jezusa było to polecenie niezwykłe. Świata znali tak niewiele, właściwie tylko w obrębie basenu Morza Śródziemnego, a i przecież ludzie, którzy do nich stamtąd przychodzili, byli wrogami ich narodu i religii a oni byli ludźmi prostych zawodów, z rzemiosł i zwyczajów… Wyjść poza własny kraj, poza znajome strony…? a jednak poszli. Nakaz Jezusowy został podjęty. Bóg dał moc słowu i życiu tych, którzy poszli za głosem powołania. Dokonywały się nawrócenia zdumiewające… A przecież i dzisiaj trzeba ustawicznie przypominać sobie o tym, że dawanie świadectwa o Chrystusie nie musi koniecznie polegać na wyjeździe do Afryki i na Antypody i to przez specjalnie wybraną grupę osób duchownych i świeckich. Być świadkiem Chrystusa trzeba umieć i wtedy, kiedy nigdzie się nie wyjeżdża, a na przykład gotuje obiad z niczego, sprzedaje w sklepie, rozmawia z sąsiadką. Apostołujemy postawą życia, świadectwem praktycznego ukazywania uczciwości, prawdy, pokoju, miłości codziennej, modlitwą o wzrost ziarna Bożego w sercach naszych kochanych. Dzisiejszemu światu trzeba niejednokrotnie udowadniać, że chrześcijanin to nie ktoś wiecznie siedzący w kościele, ale że jest to normalnie pracujący człowiek posiadający rodzinę, swoje radości i kłopoty… Świadczyć dzisiaj o Chrystusie to znaczy nieraz odezwać się serdecznie do drugiego zdenerwowanego człowieka. Apostołujmy więc, a Bóg da wzrost, kiedy zechce…
III tajemnica chwalebna:
Zesłanie Ducha Świętego
Wydarzenie Zesłania Ducha Świętego miało miejsce po pięćdziesięciu dniach (stąd inna nazwa uroczystości Zesłania Ducha Św.: Pięćdziesiątnica) od Zmartwychwstania a po dziesięciu dniach po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Rozstając się z uczniami Jezus zapowiedział to wydarzenie w następujących słowach: „Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami” (Dz 1, 8). Opisując je w Dziejach Apostolskich św. Łukasz opowiada o gwałtownym przyjściu Ducha Świętego: „Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden” (Dz 2, 2-3). Zaś św. Jan Ewangelista podaje, że Pan Jezus udzielił uczniom Ducha Świętego w dniu swego chwalebnego Zmartwychwstania w następujący sposób „Jezus rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział: „Weźmijcie Ducha Świętego” (J 21, 21-22).
Wicher, ogień i tchnienie – te znaki występują w Piśmie Świętym zawsze jako sposoby objawiania się Wszechmogącego Boga. Przypomnijmy sobie, np. gorejący krzak, z którego Bóg przemawiał do Mojżesza (Wj 3, 2n) albo gwałtowne burz na górze Synaj podczas ogłaszania Dekalogu (Wj 19, 16). Duch Święty jest również tchnieniem Boga. W dniu Pięćdziesiątnicy tchnienie Ducha Świętego było tak gwałtowne i ogarniające, że Dzieje porównują je do silnego wiatru, wypełniającego cały dom. Jest to najwymowniejszy obraz działania Bożego Ducha. Jest on jak wiatr… Wiatru nie widzimy, nie wiemy, skąd przychodzi, ani gdzie się zatrzyma, ale śwista i huczy, łamie, nagina, lub nawet wyrywa drzewa. Wiatr unosi chmury piasku i kurzu, niszczy też ale i użyźnia glebę. Działa jak pan życia, bo raz orzeźwia, to znowu powala wszystko, co napotka. Nie widzimy go w tym wszystkim, tylko czujemy skutki jego działalności. Tak samo jest z tchnieniem Ducha Bożego; jest ono bardzo gwałtowne, wszędzie się wciska, wszystko łamie, burzy, niszczy, ale też użyźnia i odświeża.
W języku biblijnym tchnienie Boże zawsze przywodzi na pamięć stworzenia pierwszego człowieka prze Boga, który „Tchnął w jego nozdrze tchnienie życia” (Rdz 2, 7). Odnosząc to określenie do dnia Zesłania Ducha Świętego trzeba sobie uzmysłowić, że podobnie jak Bóg, stwarzając Adama, tchnął w niego ducha, tak samo Jezus Zmartwychwstały stwarza ludzi Nowego Przymierza, Kościół – budowniczych Królestwa Bożego i przekazuje im w ten sposób swoje zmartwychwstałe życie, swoja moc nad złem i nad śmiercią. Mówiąc krotko: od chwili Zesłania Ducha Świętego Zmartwychwstały Jezus poleca Kościołowi kontynuowanie i uzupełnianie swego dzieła zbawczego, wśród wszystkich narodów świata, aż do końca czasów. Napełnieni mocą z wysoka Apostołowie pozbyli się lęku i trwogi jaka ogarnęła ich po śmierci Jezusa, przestali się zmykać z obawy przed Żydami i zaczęli jawnie głosić światu Chrystusa, dawać świadectwo Jego śmierci i zmartwychwstania oraz udzielać chrztu w Jego imię. Od kazania św. Piotra w dniu Zesłania Ducha Świętego Kościół rozpoczął kontynuowanie zbawczej misji Chrystusa wobec wszystkich narodów (zob. Dz 2, 14n). Od tamtej chwili Duch Święty udziela Kościołowi rad w ważnych sprawach, powierza mu zadania ewangelizacji, prowadzi apostołów i misjonarzy, wybiera i ustanawia odpowiednich pasterzy oraz uświęca lud Boży. Dodaje też odwagi, mądrości i mocy w przezwyciężaniu przeciwności. Od tamtej chwili po dzień dzisiejszy Kościół odważnie wypełnia swą misję ewangelizacyjną.
Nie sposób rozważając tajemnicę Zesłania Ducha Świętego nie zwrócić uwagi na Najświętszą Maryję Pannę, która po Wniebowstąpieniu Chrystusa stała pośrodku rodzącego się Kościoła i wraz z Apostołami trwała na modlitwie, wypraszając zstąpienie nań Ducha Świętego. Prawdę tę głosi w Liturgii Kościół, wzywając w jednej z Prefacji: „Gdy Apostołowie oczekiwali obiecanego Ducha Świętego, łączyła swe błagania z prośbami uczniów Chrystusa i stała się wzorem modlącego się Kościoła (3. Pref. O Najśw. M. P.). o prawdzie tej poucza również Sobór Watykański II, nauczając w konstytucji dogmatycznej o Kościele: „Kiedy spodobało się Bogu uroczyście objawić tajemnice zbawienia ludzkiego nie wcześniej, aż ześle obiecanego prze Chrystusa Ducha, widzimy Apostołów przed dniem Zielonych Świąt trwających jednomyślnie na modlitwie wraz z niewiastami i z Maryją , Matką Jezusa i z braćmi Jego (Dz 1, 14), a także Maryję błagającą w modlitwach o dar Ducha” (KDK 59). Z tego samego względu Sobór powtarza słowa św. Ambrożego nazywając Maryję „pierwowzorem (typus) modlącego się Kościoła, w porządku mianowicie wiary, miłości i doskonałego zjednoczenia z Chrystusem” (KDK 63). Z orzeczeń tych wynika, że jednego możemy być zawsze pewni: tam, gdzie jest Maryja pośrodku modlącego się Kościoła, tam Duch Święty zstępuje w sposób szczególny, nieraz nawet gwałtownie jak wicher i ogień. Bo Ona „wyniesiona do niebieskiej chwały wciąż otacza macierzyńską miłością Kościół pielgrzymujący i wspiera go w dążeniu do wiecznej ojczyzny, aż nadejdzie pełen blasku Dzień Pański” (z Prefacji o NMP).
IV tajemnica chwalebna:
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Sierpień – w Polsce chyba najbardziej miesiąc maryjny, miesiąc pielgrzymek do sanktuariów maryjnych, zgrupowanych zwłaszcza wokół uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Wniebowzięta, wniebowzięty – tak mówimy o kimś przejętym w najwyższym stopniu zachwyconym. Świadczyć o wniebowzięciu może twarz, która może być tak bardzo przemieniona zachwytem, że jaśnieje nieziemskim blaskiem. Ten sposób mówienia jest oczywiście obrazowy, przenośny… ale jakże wyrazić inaczej to, co wykracza poza zmysły? Również wtedy, kiedy mówimy o niebie, do którego Maryja została wzięta, mamy do dyspozycji jedynie obrazy. Nie dotarło do nas przecież bezpośrednie świadectwo o Jej wniebowzięciu. Skąd więc o tym wiemy? W samoświadomości Kościoła myśl o tym, że wypadało, by ciało Matki Bożej, wolne od grzechu pierworodnego, ciało, które nosiło w sobie Boga, zostało wraz z duszą wzięte do nieba, dojrzewała dosyć długo. Począwszy od 377 roku (pisma biskupa Epifaniusza), prawdę o wniebowzięciu Maryi albo o Jej zaśnięciu i przejściu do nieba powtarzano w pieśniach, kazaniach, podaniach ludowych i apokryfach, sztuce, (ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim) i literaturze. Dopiero jednak papież Pius XII pod wpływem rozwijającej się mariologii i po licznych konsultacjach z biskupami, bullą Munificentissimus Deus w dniu 1 listopada 1950 roku ogłosił jako prawdę wiary (dogmat), ze
„po zakończeniu biegu ziemskiego życia Niepokalana Matka Boga, Maryja, zawsze Dziewica została wzięta z ciałem i duszą do chwały niebieskiej”.
Pismo Święte nie mówi wyraźnie o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, chociaż prawdę tę można wydedukować z innych treści apostolskiego nauczania (np. z Ap 12, 1 o niewieście obleczonej w słońce, które czytane jest w urocz. Wniebowzięcia). Zresztą może dlatego Pismo Św. nie zajmuje się końcem życia Najświętszej Maryi Panny, by zwrócić naszą uwagę na to, co naprawdę jest istotne: na przebieg drogi Jej życia. A była to droga wiary. Liczyło się w niej szukanie i wypełnianie woli Bożej, często zaskakującej i trudno zrozumiałej. Trudności wskazywały drogę jako znaki Bożej tajemnicy tak różnej od ludzkich wyobrażeń. Dzięki wierze można było po trudnościach rozpoznać, że działa tu sam Bóg, prowadzący Maryję przez życie, krok po kroku, aż do celu. Zakończenie zaś życia objawiało się jako dopełnienie tego, co On sam zapoczątkował – błogosławiony owoc Jej żywota. Jan Paweł II w Redemptoris Mater z roku 1987 skupił całą uwagę na jednym zdaniu Soboru Watykańskiego II o Matce Bożej: „[Maryja] szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymywała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża” (KK 68). Zdanie to rozwinął w całej encyklice, zachęcając do głębszych rozważań tej prawdy (RM41). Maryjna droga wiary jako pielgrzymka…
Według tradycji chrześcijańskiej całe życie ludzkie jest pielgrzymką, przebywaniem w drodze ku świętemu miejscu, ku niebu. Teoretycznie to wiemy, ale praktycznie narzekamy, że żyjemy w czasach przejściowych. Utyskujemy, że przejście od totalitaryzmu jest takie uciążliwe. Zaczynamy nawet idealizować czasy komunizmu, zapominając że wtedy jeszcze bardziej narzekaliśmy. O czym świadczy to nasze narzekanie? Czy nie o tym, że marzy nam się taka stabilizacja, takie wygody, jakie tu na ziemi nigdy nie będą możliwe? Skoro życie ludzkie jest pielgrzymką, trzeba nastawić się na niewygody i trudności. Nie tylko obecny czas jest „przejściowy”. Wszelki czas, każda epoka – wszystko jest przejściem, przemijaniem. Im bardziej jesteśmy przywiązani do życia i ludzi, tym trudniej będzie nam przyjąć koniec, ostatnie przejście, związane ze śmiercią. Prawda o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny rozważana w IV tajemnicy chwalebnej wyjątkowo wyraźnie przypomina nam, że całe nasze życie jest przejściem i pielgrzymką. Jakże teologicznie głęboką jest tradycja polskich pielgrzymek na Jasną Górę właśnie na samą uroczystość Wniebowzięcia! Kto chociaż raz uczestniczył w takiej pielgrzymce, ten wie, że największym przeżyciem jest sama droga, w czasie której jest wspólna modlitwa, wspólne utrudzenie. Jednym słowem: doświadczenie wspólnoty wiary, która ułatwia znoszenie trudów pielgrzymowania. A u kresu – na Jasnej Górze – pozostaje już tylko wdzięczność za całą przebytą drogę. Tak będzie również w niebie, gdzie przebywa Najświętsza Maryja Panna, nasza wielka Poprzedniczka w pielgrzymce wiary. Obyśmy wtedy umieli razem z Nią odśpiewać hymn Wielbi dusza moja Pana za całą przebytą z Bogiem pielgrzymkę życia (tak jak to czyni Liturgia na uroczystość WNMP, przytaczając w Ewangelii Jej pieśń uwielbienia).
V tajemnica chwalebna:
Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi
Królowa nieba i ziemi – to ulubiony tytuł przypisywany prze wiernych Maryi. Wyraża on prawdę religijną i oznacza, że w Królestwie Boga Maryja zajmuje wyjątkowe miejsce pośród Aniołów i świętych. W niebie czczą Ją wszyscy mieszkańcy, a na ziemi oddaje Jej chwałę wierny lud Kościoła, który Ona otacza swą macierzyńską opieką. Główną podstawą, na której opiera się królewska godność Maryi, jest Jej Boskie Macierzyństwo. Jeśli czytamy w Piśmie Świętym o Synu, którego pocznie Dziewica, że On nazwany Synem Najwyższego, i Pan Bóg, da Mu tron Jego praojca Dawida, że będzie królował nad narodami Jakuba na wieki, a królestwu Jego nie będzie końca (zob. Łk 1, 32-33) – i jeśli Maryja nazwana jest Matką Pana (zob. Łk 1, 43), wynika stąd jasno, że i Ona jest Królową, jako że zrodziła Syna, który – z racji unii hipostatycznej był od chwili swego poczęcia jako człowiek, Królem i Panem wszechrzeczy.
Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi wynika jako logiczny wniosek teologiczny z rozważań nad tajemnicą Jej wniebowzięcia. Usanckcjonował go papież Pius XII, który w r. 1954, cztery lata po ogłoszeniu dogmatu Wniebowzięcia NMP dla podkreślenia tej prawdy ustanowił święto NMP, Królowej, obchodzone 22 sierpnia na zakończenie oktawy uroczystości Wniebowzięcia. Papież, opierając się na tekstach biblijnych, głosach Ojców Kościoła i dokumentach kościelnych i wypowiedziach wielu papieży i wielkich teologów oświadczył:
„Królem wprawdzie, w pełnym, właściwym i absolutnym znaczeniu jest tylko Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, jednakże Maryja choć w ograniczony i analogiczny sposób uczestniczy w królewskiej godności jako Matka Chrystusa Boga…Towarzyszka w dziele odkupienia… nie ma więc żadnej wątpliwości, że Najświętsza Maryja przewyższa godnością wszystkie istoty stworzone i że otrzymała Ona po Synu prymat nad wszystkimi”.
Maryja jest więc Królową przez to, że posiada szczególniejszy udział w królowaniu Syna Bożego.
Jeżeli zatem pragniemy wniknąć w tajemnicę Jej królowania, musimy mieć stale przed oczyma Królestwo Chrystusa. „Królestwo moje nie jest z tego świata” {J 18, 36) – oznajmił Piłatowi Jezus i tym samym wskazał, czym jest Jego Królestwo i gdzie należy szukać jego podstaw. Jezus jeszcze bardziej uściślił charakter swego królestwa mówiąc: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37). Prawda Boża stanowi własność ducha ludzkiego przez wiarę, a w oparciu o nią rozrasta się w duszy całe Boże życie – życie łaski. Na tej samej płaszczyźnie należy szukać również królowania Matki Chrystusowej. Jest dla Niej dostępny w szczególny sposób świat ludzkich dusz, do których wchodzi korzystając z praw Syna Odkupiciela. Równocześnie zaś posiada swoje własne prawo wstępu do dusz na podstawie macierzyńskiego udziału w odkupieniu każdej z nich. Kiedy więc w tajemnicę wniebowzięcia łączymy tajemnicę Jej ukoronowania, wówczas do radości, jaka płynie z Jej osobistego zbawienia, dodajemy radość, jak płynie ze zbawienia ludzkich dusz za Jej przyczyną. Ten udział Maryi w zbawieniu tylu dusz, które już się dokonało, które się teraz dokonuje, i które w przyszłości jeszcze będzie się dokonywać – to są rozmiary i przestrzenie Jej królestwa.
Drogie jest nam to królowanie Maryi, ponieważ nie ma ono w sobie nic z tego wszystkiego, co nas często razi w historii ludzkich panowań i władz. Jest to królowanie najbardziej służebne. „Syn Człowieczy nie przyszedł, żeby Mu służono, ale żeby służyć” (Mt 20, 28) – powiedział Jezus. A Maryja, zaraz w pierwszym momencie macierzyńskiego związania z Jezusem wypowiedziała tę samą prawdę w słowach: „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1, 38). Panowanie Maryi to jest nieustanne służenie duszom ludzkim, służenie każdej z osobna i wszystkim wspólnie, służenie młodym i starym, służenie rodzinom i narodom. Służenie niezmordowane, bo wciąż związane z Chrystusowym służeniem przez krzyż.
Na zakończenie na temat V tajemnicy chwalebnej warto jeszcze raz odwołać się do pouczeń papieża Piusa XII, który wprowadzając święto Maryi Królowej wskazał: „Niechaj więc wszyscy starają się…takiej Matce okazywać w Jej rządach królewskich wraz z dziecięca gorącą czcią stałą i niezmienną uległość…niechaj każdy według własnych warunków usiłuje pilnie i bez ustanku odtwarzać w swej duszy i wyrażać w postępowaniu wspaniałe cnoty niebiańskiej Królowej i naszej najmilszej Matki. To zaś sprawi, że ci, którzy mienią się chrześcijanami, przez cześć i naśladowanie Królowej i Matki poczują się wreszcie prawdziwymi braćmi i zaniechawszy zawiści i zbytniej żądzy posiadania zaczną krzewić miłość społeczną, szanować prawa słabszych i miłować pokój. Niech więc nikt nie uważa się za dziecko Maryi i nie sądzi, że łatwo dostanie się pod Jej najłaskawszą opiekę, jeżeli zaś Jej wzorem nie wyróżni się sprawiedliwością, łagodnością i czystością, i nie będzie dążył do prawdziwego braterstwa nie tylko nie krzywdząc i nie szkodząc, ale pomagając i niosą pomoc…niech więc wszyscy starają się odtąd z większą jeszcze niż dotychczas ufnością przystępować do tronu miłosierdzia i łaski naszej Królowej i Matki, prosząc Ją o pomoc w przeciwnościach, o światło w mrokach, o pociechę w
smutku i we łzach”.
Módlmy się:
Maryjo, która jesteś dla nas Królową, spraw, byśmy tworzyli ewangeliczne Królestwo Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, i byli godnymi należeć do Ciebie. Amen.
ks. Stefan Uchacz CM