Adam Mickiewicz
Mędrcy
W nieczułej, ale niespokojnej dumie
Usnęli mędrcy, – wtem odgłos ich budzi,
Ze Bóg widomie objawił się w tłumie
I o wieczności przemawia do ludzi:
„Zabić go! – rzekli – spokojność nam miesza;
Lecz zabić we dnie? obroni go rzesza”.
Więc mędrcy w nocy lampy zapalali
I na swych księgach ostrzyli rozumy
Zimne i twarde, jak miecze ze stali;
I wziąwszy z sobą uczniów ślepych tłumy,
Szli łowić Boga, – a zdrada na przedzie
Prostą ich drogą, ale zgubną wiedzie.
„Tyś to” ? – krzyknęli na Maryi syna.
„Jam”- odpowiedział, i mędrcy pobladli:
Ty jesteś – Jam jest- Służalców drużyna
Uciekła w trwodze, mędrcy na twarz padli;
Lecz widząc, ze Bóg straszy, a nie karze,
Wstali przelękli, więc srożsi zbrodniarze
I tajemnicze szaty z Boga zwlekli,
I szyderstwami ciało jego siekli,
I rozumami serce mu przebodli:
A Bóg ich kocha i za nich się modli!
Aż gdy do grobu duma go złożyła,
Wyszedł z ich duszy, ciemnej jak mogiła.
Spełnili mędrcy na Boga pogrzebie
Kielich swej pychy. – Natura w rozruchu
Drżała o Boga, – Lecz pokój był w niebie:
Bóg żyje, tylko umarł w mędrców duchu.