Pomimo trudu i łez właściwie odczytała swoje powołanie. Wiedziała, że będąc żoną i matką, ma misję zaprowadzenia bliskich do Chrystusa, do Nieba. Z jednej strony cicha i pokorna, z drugiej silna i walcząca kobieta. Swoją drogę do wieczności przeszła modląc się i potykając o grzechy bliskich. Zrobiła to jednak w doskonałym stylu, nie wstydząc się swojej kobiecej delikatności oraz łez
Urodzona ok. 332 roku, w rodzinie o chrześcijańskich korzeniach, święta Monika nie miała łatwego zadania do spełnienia. Wychodząc za mąż w młodym wieku, za człowieka o porywczym i gniewnym charakterze, nie wiedziała jeszcze, jak dużo będzie musiała wycierpieć. Towarzysz jej życia, będący poganinem, nie przejmował się rozwiązłym i hedonistycznym trybem życia ich najstarszego syna, Augustyna.
Nawet wtedy, gdy okazało się, że jego partnerka, z którą nie miał ślubu, urodziła mu syna. Św. Monika, która wiedziała, jak wielkim i ważnym darem jest chrzest, prosiła Boga i pragnęła, by mąż i nierozsądny syn go przyjęli. Niestety. przez lata nic się nie zmieniało. Ona jednak, właściwie odczytując swoje powołanie, jako żony oraz matki, zanosiła każdego dnia gorące prośby do Boga, który mógł uczynić wszystko. A jej modlitwa i łzy zmieniały zatwardziałe serca męża i syna. Po latach św. Augustyn napisał: „Czy mogłeś wzgardzić jej łzami, czy mogłeś nie wysłuchać jej modlitw, w których błagała Cię nie o srebro i złoto, nie o jakiekolwiek dobra zmienne i przemijające, lecz o zbawienie duszy swego syna? Z Twojej przecież łaski była taka, jaka była. Nie mogłeś jej Panie odmówić pomocy”. I miał rację…
Wiara, Nadzieja, Miłość
Po zakończonych w Kartaginie studiach retoryki, św. Augustyn wrócił do Tagasty, rodzinnego miasta, w którym sam zaczął uczyć. Szybko zafascynował się i związał z manichejczykami. Jego matka była tym faktem przerażona, ale nie przestawała się modlić o jego nawrócenie. W 371 r. umarł mąż św. Moniki, Patrycjusz. Przed śmiercią zdążył przyjąć chrzest. Nie miało to jednak żadnego wpływu, na będącego pod wpływem nauczania Cycerona, najstarszego syna.
Zaplątany w świat manichejskich filozofów przeżył w nim jeszcze prawie dekadę. Po latach św. Augustyn wspomni ten okres w tych słowach: „nurzałem się głęboko w bagnie i ciemności fałszu. Nieraz usiłowałem się z niego wydobyć, miotałem się, ale wtedy błoto jeszcze gęściej mnie oblepiało i głębiej zapadałem”. Pod wpływem rozważań i refleksji filozoficznych, syn św. Moniki postanawia wyruszyć do Rzymu, by tam założyć swoją szkołę retoryki i nauczać. Jego matka, zamartwiając się, wyrusza w podróż za nim.
Spełnienie misji życia
Św. Monika odnajduje swojego pierworodnego syna, w momencie, gdy jest on już nawrócony i uczęszcza do katechumenatu. Przygotowując się do chrztu, św. Augustyn wyjeżdża na wieś, gdzie doświadcza nadprzyrodzonego przeżycia duchowego. Przebywając w ogrodzie, nagle słyszy głos dziecka, mówiącego: „weź to i przeczytaj!”. Otwierając Biblię trafia na fragment dotyczący zaprzestania ucztowania i uprawiania rozpusty oraz słowa „o przyobleczeniu się w Chrystusa”.
Po tym doświadczeniu, św. Augustyn postanawia zostać celibatariuszem. Zanim to się jednak staje, przyjmuje on chrzest z rąk biskupa mediolańskiego, św. Ambrożego. Św. Monika będąc świadkiem tego wspaniałego i podniosłego wydarzenia, stwierdza, że jej misja została już zakończona. Słowa te zdają się być prorocze, bo czekając na statek powrotny, do Tagasty, Św. Monika umiera na febrę, w ramionach swojego nawróconego syna.
We wspomnieniach, po latach, św. Augustyn napisze „Matka powiedziała mi – z największym spokojem, z taką pogodą, jaką daje zupełna ufność – iż wierzy, że zanim odejdzie z tego świata, ujrzy mnie wierzącym katolikiem. Tyle do mnie rzekła. Do Ciebie zaś, który zdrojem jesteś miłosierdzia, jeszcze goręcej się modliła, płacząc, prosiła, abyś jak najrychlej wspomógł mnie i rozświetlił moje ciemności Twoim światłem”. Wola św. Moniki została spełniona, Bóg wszedł do serca jej syna i zamieszkał w nim już na zawsze.
Powołanie i modlitwa
Każdy człowiek rodząc się został obdarzony konkretnym powołaniem. Św. Monika, pomimo trudu i łez właściwie odczytała swoje. Wiedziała, że będąc żoną i matką ma misję zaprowadzenia bliskich do Chrystusa, do Nieba. Z jednej strony cicha i pokorna, z drugiej silna i walcząca kobieta.
Swoją drogę do wieczności przeszła modląc się i potykając o grzechy bliskich. Zrobiła to jednak w doskonałym stylu, nie wstydząc się swojej kobiecej delikatności oraz łez. Została patronką matek, żon, wdów oraz kobiet zamężnych, które przeżywają trudności małżeńskie. To właśnie do niej odprawia się modlitwy w intencji ratowania duszy dziecka oraz męża. A czy Ty, nie boisz się walczyć o zbawienie swoje oraz bliskich Ci osób, w sposób stanowczy, ale równocześnie wrażliwy, poprzez modlitwę i łzy?