Ten, którego wierni już nazywają Wielkim, ma swój sekret świętości, ma swą tajemnicę modlitw wysłuchiwanych, próśb spełnionych, ofiar przyjętych.
Jaki to sekret, jaka tajemnica? Odpowiedź jest prosta, a zarazem dla wielu trudna do przyjęcia.
Jan Paweł II Wielki to Jan Paweł II Maryjny.
Wystarczy wsłuchać się w słowa wypowiadane przez Jana Pawła II… Coś w nich jest, coś więcej niż zdania pełne piękna, mądrości i doskonałej teologii. Wypowiadał je człowiek, który wiedział więcej niż my, który nosił w sercu jakieś niezwykłe doświadczenie.
A doświadczeniu temu na imię Maryja.
Wystarczy zacząć czytać… Słowa modlitw i rozważań papieskich nie mogą nie zaskakiwać. Akcent, jaki kładzie on w swych wypowiedziach, nie może nie zwrócić na siebie uwagi. Tak jak mówił Jan Paweł II, mówią mieszkańcy tylko jednego regionu świata: Nowej Jerozolimy, miasta przychodzącego od Boga, przyobleczonego jak oblubienica lśniąca w swe klejnoty (por. Ap 21,2). Mieszkają w nim rzesze świętych, zamieszkać ma w nim niebawem „nowe pokolenie” zapowiedziane w proroczych słowach Siostry Łucji, wizjonerki z Fatimy, z Tuy i Pontevedry i z Coimbry.
A nazwa tego miasta Maryja.
Czy to „nowe pokolenie”, które ma zetrzeć głowę węża, jest duchowym pokoleniem Jana Pawła II? Być może, jeśli pokolenie to odnajdzie największy skarb papieski.
A skarb ten ma na imię Maryja.
Sekret Jana Pawła II to Maryja.
Wszędzie widzimy znaki maryjne jego wielkiego pontyfikatu. Matka Boża była w jego herbie biskupim i papieskim, była w jego zawołaniu, była w ikonie jasnogórskiej w jego prywatnej kaplicy, czuwała w figurze fatimskiej przy łóżku. Była obecna w aktach zawierzenia wypowiadanych w każdej papieskiej pielgrzymce. Jej wspomnieniem kończył się każdy dokument pasterski Jana Pawła II. Od „Totus Tuus” rozpoczyna się papieski testament.
Tak żyją tylko mieszkańcy Twierdzy Maryi.
Od oddania się Jej zaczynał on każdy dzień, poświęceniem się Jej znaczył każdą zapisywaną stronicę, zawierzał Jej każdą pielgrzymkę i każde spotkanie z drugim człowiekiem. Nie było posiłku, podczas którego nie padłoby Jej imię. Mówił o Niej wbrew głosom sprzeciwu „mądrych”, którzy nie rozumieli, jak głowa Kościoła, autorytet świata, jeden z najjaśnieszych umysłów współczesnych może budować życie na niemodnej w kręgach racjonalistów tradycyjnej pobożności maryjnej.
A on szedł pod błękitnym sztandarem. Zawsze zwycięski.
A zwycięstwo to miało imię Niepokalane Serce Maryi.
Chciał swój sekret uczynić naszym osobistym. Pozostawił nam swój wielki Apel Maryjny.
„Idźcie ku Maryi. Idźcie z Maryją. Niech w waszych sercach rozbrzmiewa echo Jej fiat. (Loreto, 19 VI 1993)
Czy on pierwszy nie szedł z dłonią włożoną w dłoń Matki Chrystusa? Czy jego serce nie biło rytmem słów maryjnego zawierzenia?
„W Twoim wstawiennictwie pokładamy całą naszą ufność, «o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!” (Watykan, 8 grudnia 1993)
Czy nie jest to prawda, którą wielokrotnie potwierdzało jego życie?
„Odnawiajcie w ciągu dnia waszą ufność i miłość, ażeby Maryja towarzyszyła wam w codziennym życiu”. (Funcjal, 12 maja 1991)
Czy nie ufał Jej bezgranicznie? Czy Maryja nie była z nim na co dzień?
„Ci, którzy z pokolenia na pokolenie, w różnych narodach i ludach ziemi, przyjmują z wiarą tajemnicę Chrystusa, Słowa Wcielonego i Odkupiciela świata, nie tylko garną się z czcią i ufnością do Maryi jako Jego Matki, ale zarazem szukają w Jej wierze oparcia dla swojej wiary” (encyklika Redemtoris Mater, 27).
Czyż nie tak było w życiu Papieża-Polaka?
„Bez Maryi Ewangelia staje się bezcielesna i bezkształtna, przemienia się w ideologię, w duchowy racjonalizm” (Watykan, 8 września 1993).
Czy te słowa nie trzeba odnieść do jego posługi papieskiej? Analizując ten wielki pontyfikat, a zapominając o Maryi, uczynimy z niego rzeczywistość fałszywą.
Można by mnożyć cytaty… Ale wystarczy ich już temu, kto przeczuwa obecność maryjnego charyzmatu w życiu Papieża. Już ich mała garść pomaga przerzucić most między doświadczeniem Jana Pawła II i naszym. Wszak Ojciec Święty wyraźnie kreśli pod nimi wspólny mianownik i każdego z nas zaprasza do największej przygody chrześcijańskiego ducha.
Wiemy, jakie jest jej imię. To Maryja. Jego i nasza Matka, Przewodniczka i Opiekunka. Jego i nasze Ocalenie. Jego i nasza Ianua Coeli – Brama Niebios. A także jego i nasza „Jutrzenka lepszego jutra”.
A jego Madonna miała fatimski przydomek. Od 13 maja 1981 r. Od dnia zamachu.