„Błogosławione piersi, które noszą znak Maryi” (cytuję z pamięci) – powiedział kard. Stefan Wyszyński 16 lipca 1970 roku do zebranych na Mszy Świętej ku czci Matki Bożej Szkaplerznej. Słowa te nie były związane tylko z okolicznością liturgii święta; były wyrazem osobistej praktyki i głębokiej czci dla znaków Maryi w życiu osobistym.
Cześć ta wypowiadała się przede wszystkim przez kult Cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze jako wizerunku Królowej Polski, tej, która „dana jest jako pomoc ku obronie Narodu naszego”. Miłość do Jasnogórskiej Królowej Polski wyniósł Ksiądz Prymas Wyszyński z domu rodzinnego, a pogłębił przez swoje bogate doświadczenie wiary.
Oddając się Matce Bożej Prymas Tysiąclecia pragnął czynić wszystko z Nią, w Niej i przez Nią, a wyrazem tego zanurzenia się w Jej obecność był u niego znak Maryi Jasnogórskiej w życiu i posługiwaniu.
A więc:
– Jasna Góra jako miejsce nieustannego dążenia i modlitwy organizowanej w Narodzie za wolność Kościoła w Polsce i w świecie.
– Maryja Jasnogórska, bez koron i ozdobnych sukni, w herbie prymasowskim, o którym mówił: „To nie ozdoba – to program”!”
– Kopia oblicza Maryi Jasnogórskiej, z którą się nie rozstawał. Zabierał ją w każdą podróż jako „osobistą tarczę i obronę”, jak śpiewamy w jednej z pieśni maryjnych. Tak bardzo ufał w Jej pomoc, że podróżował bez żadnej innej ochrony, zdany tylko na Boga.
– Pierścień biskupi z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, otrzymany w darze z Jasnej Góry w 1962 roku.
– Wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej na krzyżu biskupim i zawołanie: „Soli Deo – per Mariam!” (Bogu samemu – przez Maryję) w pieczęci gnieźnieńskiej Prymasa Polski.
Przedmioty ozdobione wizerunkiem Jasnogórskiej Pani Ksiądz Prymas otrzymywał w darze od tych, którzy wczuwali się w jego intencje i rozumieli jego zawierzenie Maryi. Przyjmował te dary z wdzięcznością jako dary łaski i znaki błogosławionej obecności przy nim Najlepszej Matki – tak jak tego pragnął w dniu prymicyjnej Mszy Świętej na Jasnej Górze w 1924 roku. „Pojechałem na Jasną Górę – mówił – aby mieć Matkę, aby stanęła przy każdej mojej Mszy Świętej jak stanęła przy Chrystusie na Kalwarii” (Człowiek wielkiej wiary, Warszawa 1984, s. 24). A kiedy indziej powiedział, rozpamiętując swoje wczesne sieroctwo: „Przyjechałem na Jasną Górę, aby mieć Matkę, która nie umiera”.
Taka była praktyka Prymasa Polski. Jak była owocna, wiemy. Zwyciężył z Maryją i w Jej imię. Dzięki Jej pomocy uratował Wiarę Narodu i Kościół w Polsce.
My też walczymy w naszym życiu osobistym i społecznym, i wyglądamy pomocy. Warto więc zastanowić się, czy chodzimy z błogosławionym znakiem Maryi. Obraz Matki Bożej w domu – obok Krzyża Chrystusowego, medalik Niepokalanej czy szkaplerz na piersiach, Apel Jasnogórski jako modlitwa wieczorna, cześć Matki Bożej w soboty, odmawianie Różańca – są to obyczaje i modlitwy, znaki maryjne, które mocno tkwią w polskiej tradycji religijnej, a praktykowane pobożnie przynoszą wielkie owoce.
Trzeba sięgać po pomoc Matki Bożej. Nieraz się ludzie dziwią: jak to jest, że u jednych życie jest pełne problemów nie do rozwikłania, inni zaś zawsze znajdują wyjście. Gdy spojrzymy głębiej w ich obyczaje, często dostrzegamy, że ci pierwsi skazują się na własne siły i własną bezradność, drudzy w wytrwałej modlitwie upraszają wstawiennictwo Maryi i przez nie skuteczną pomoc Bożej Opatrzności.
Jadwiga Jełowicka