Matka moja, wierna służebnica Twoja, i płakała więcej, niż płaczą matki na pogrzebie synów. Wiarą bowiem i duchem, którego miała od Ciebie, widziała śmierć moją, i wysłuchałeś, Panie, jej modlitw, wysłuchałeś i nie wzgardziłeś łzami, które spływając z jej oczu, zwilżały ziemię tam, gdzie się modliła, wysłuchałeś jej próśb. Bo skądże był ów sen, którym pocieszyłeś ją tak, że zgodziła się mieszkać ze mną i wspólnie spożywać posiłki, czego przedtem nie chciała, czując obrzydzenie i wstręt do bluźnierczych moich błędów?
Otóż widziała we śnie, że stoi na drewnianej kładce, pogrążona w żałości i smutku, i że zbliżał się do niej jakiś młodzieniec cały jaśniejący i radosny i uśmiechał się do niej. Zapytał ją o przyczynę jej smutku i ustawicznych łez, ażeby ją pouczyć, jak to miał zwyczaj, a nie z ciekawości. Gdy mu odpowiedziała, że płacze nad moją zgubą, nakazał jej, aby była spokojna i polecił spojrzeć uważnie, bo wtedy zobaczy, że znajduję się tam, gdzie ona. Spojrzała i zobaczyła rzeczywiście mnie stojącego przy niej na tej samej kładce. Więc skąd się wzięło to, jeśli nie stąd, że nakłoniłeś swe ucho na głos jej serca, o Ty, dobry, wszechmocny, który tak dbasz o każdego z nas, jakbyś dbał tylko o niego jednego, a o nas wszystkich tak, jak o każdego z osobna?
A skąd przyszło także i to, że gdy mi opowiadała o tym swoim widzeniu, a ja usiłowałem obrócić rzecz w taki sposób, ażeby nie wątpiła, że ona raczej dojdzie tam, gdzie ja byłem, od razu, bez najmniejszego wahania: „Nie – odparła – przecież nie powiedziano mi: «gdzie on, tam i ty», ale: «gdzie ty, tam i on»”. Wyznaję Ci, Panie, tak jak to wspomnienie przechowałem w sercu i jak mówiłem o tym niejednokrotnie, bardziej niż snem wzruszyłem się wtedy tą Twoją odpowiedzią daną mi przez usta matki. Ani przez chwilę nie dała się zbić z tropu tym tak nasuwającym się fałszywym tłumaczeniem i w lot zauważyła to, co należało zauważyć; ja, zanim powiedziała, nie spostrzegłem tego. Otóż bardziej wzruszyłem się tą odpowiedzią niż samym snem, który na tyle czasu przedtem zwiastował tej pobożnej niewieście, przynosząc jej pociechę w obecnej udręce, radość, mającą ją spotkać w tak długi dopiero czas potem.
św. Augustyn
Św. Augustyn z Hippony († 430), filozof, teolog, Ojciec Kościoła. („Wyznania”, przekł. Jan Czuj, Wyd. AA, Kraków 2008, księga III, rozdz. XI).