Wyjątki z Żywotu św. Pawła Pierwszego Pustelnika św. Hieronima, kapłana
(rozdz. 2. 4-7. 9-16. 18; 74)
Podczas prześladowania za Decjusza i Waleriana sroga nawałnica pustoszyła w Egipcie i Tebaidzie wiele Kościołów. W tym czasie żył w dolnej Tebaidzie wraz z siostrą, która była już mężatką, około szesnastoletni Paweł, któremu rodzice umierając przekazali znaczny majątek; bardzo wykształcony w naukach tak greckich, jak i egipskich, o łagodnym usposobieniu, wielce kochający Boga. Gdy wybuchła burza prześladowania, przebywał w odosobnieniu, w nieco oddalonej posiadłości wiejskiej. Do czegóż to jednak nie popchniesz ludzkich serc, o przeklęta żądzo złota? Mąż siostry zaczął żywić chęć wydania tego, którego powinien ukrywać. Gdy to jednak spostrzegł bardzo roztropny młodzieniec, zbiegł w górskie pustkowia i oczekując zakończenia prześladowania, przyjął dobrowolnie to, do czego zmusiła go konieczność.
Posuwając się powoli coraz to dalej, natrafił na skalistą górę, u podnóża której znajdowała się niezbyt wielka jaskinia zamknięta kamieniem. Odsunąwszy go spostrzegł wewnątrz duży przedsionek, który szerokimi gałęziami osłaniała z góry rosnąca pod gołym niebem rozłożysta stara palma, wskazując na krystaliczne źródło. Umiłowawszy więc to mieszkanie, jakby ofiarowane mu przez Boga, spędził w nim na modlitwach i w samotności całe życie. Pokarmu i odzienia dostarczała mu palma.
Gdy już stutrzynastoletni błogosławiony Paweł wiódł na ziemi niebiańskie życie, a dziewięćdziesięcioletni Antoni zamieszkiwał inną pustynię, przyszło temu drugiemu na myśl, że jest jedynym mnichem żyjącym na pustyni. Podczas jednak nocnego spoczynku zostało mu objawione, iż w dalszej części pustyni przebywa ktoś o wiele doskonalszy od niego, którego powinien pójść zobaczyć. Czcigodny starzec zaczął więc iść, nie wiedząc dokąd. Zauważył dyszącą z pragnienia wilczycę. Śledził ją wzrokiem, a gdy zwierzę się oddaliło, zbliżył się do jaskini i począł się wpatrywać w jej wnętrze.
Paweł otworzył wejście. Po świętym pocałunku usiadł z Antonim i tak zaczął mówić: “Oto jest ten, którego szukałeś z tak wielkim wysiłkiem. Zaniedbana siwizna okrywa spróchniałe ze starości członki. Oto widzisz człowieka, który niebawem stanie się prochem. Proszę, odpowiedz mi, jak żyje rodzaj ludzki? Czy w starych miastach powstają nowe domy, kto rządzi światem, czy są jeszcze tacy, którzy hołdują bałwochwalstwu?” Podczas tej rozmowy zauważyli lecącego kruka, który przyniósł bochen chleba. “Wspaniale – powiedział Paweł – Pan nam przysłał pokarm. Od sześćdziesięciu już lat zawsze otrzymuję pół bochenka chleba. Na twoje jednak przybycie Chrystus swoim żołnierzom podwoił porcję”.
Z nastaniem nowego dnia błogosławiony Paweł tak odezwał się do Antoniego: “Wiedziałem, bracie, że od dawna mieszkasz w tych okolicach. Od dawna Pan obiecał dać mi współtowarzysza. Ponieważ jednak nadszedł czas zgonu i tego, czego zawsze pragnąłem, odejść i być z Chrystusem, po ukończonym biegu odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości. Zostałeś posłany przez Pana, aby złożyć moje ciało w ziemi, czy też raczej ziemię zwrócić ziemi. Idź, proszę, jeżeli nie sprawi ci to trudności i przynieś w celu okrycia mojego ciała płaszcz, który dał ci biskup Atanazy”.
Antoni nie śmiał nic więcej odpowiedzieć, lecz wyruszył w powrotną drogę do klasztoru. Dotarł wreszcie do swego mieszkania i wziął z celi płaszcz. Następnie wyszedł na zewnątrz i udał się w drogę, którą przyszedł. A gdy już następny dzień zajaśniał, zobaczył, jak wśród rzeszy aniołów, pośród chórów proroków i apostołów, lśniący śnieżną jasnością Paweł wstępował na wyżyny. Wszedłszy do jaskini zobaczył martwe ciało w pozycji klęczącej z podniesioną głową i wyciągniętymi do góry rękami. Początkowo zaczął się modlić, myśląc, że on żyje. Zrozumiał jednak, że również i zwłoki świętego, przyjmując taką pokorną postawę, modlą się do Boga, dla którego wszystko żyje. Wydobył więc ciało, owinął je i śpiewając psalmy zgodnie z chrześcijańską tradycję, martwił się Antoni, iż nie ma stosownego narzędzia, by móc rozkopać ziemię. Wtem jednak przybiegły dwa lwy i zaczęły w pobliżu rozrywać ziemię łapami. Gdy się oddaliły, zgodnie ze zwyczajem dokonał pogrzebu. Z nastaniem nowego dnia wziął tunikę, którą Paweł sam sobie sporządził z liści palmowych w taki sposób, w jaki się plecie kosze i w uroczyste dni Wielkanocy lub Zesłania Ducha Świętego zawsze ją przywdziewał.
Zaklinam cię, kimkolwiek jesteś, czytelniku, abyś pamiętał o grzesznym Hieronimie, który – o ile Pan pozwoliłby mu wybierać – o wiele chętniej wybrałby tunikę Pawła wraz z jego zasługami niż purpury królów z ich królestwami.