Przez miłość i cnoty zamieszkuje w nas Bóg
„Najpierw potrzebna jest samotność; w samotności pielęgnuje się ascezę i łzy płyną z oczu; łzy budzą bojaźń Bożą; z bojaźni powstaje pokora, dar widzenia; z daru widzenia rodzi się miłość; miłość uzdrawia duszę, która przestaje ulegać namiętnościom; dopiero potem człowiek zaczyna rozumieć, że już nie jest daleko od Boga”. (św. Ammonas)
Każdy z Ojców Kościoła mógłby podpisać się pod definicją św. Tomasza z Akwinu: „Doskonałość życia chrześcijańskiego tkwi w miłości”. Zgodnie ze słowami Listu Pseudo-Barnaby zostaliśmy „stworzeni do tego, aby kochać, ponieważ jesteśmy dziećmi Miłości”.
Już Platon na długo przed powstaniem chrześcijaństwa napisał, że miłość do Boga jest najdoskonalszą oznaką doskonałego człowieka. Istnieje jednak problem, jak to rozumieć? Na określenie miłości używa greckiego słowa eros. Oznacza ono pragnienie czegoś, czego nie mamy. Człowiek pragnie jednak wielu rzeczy: jedzenia, pieniędzy czy sztuki. Powiedz mi, czego pragniesz, a powiem ci, kim jesteś. Jeśli pragniesz muzyki, jesteś muzykiem; jeśli pragniesz Boga, jesteś mężem Bożym. Niczego wznioślejszego nie możesz sobie życzyć. Nauka ta brzmi bardzo pięknie, ale pozostaje pewien poważny problem. Człowiek pragnie czegoś, czego mu brakuje. Czy czegoś brakuje Bogu? Niczego. Platon wyprowadził z tego wniosek, że Bóg nie kocha niczego, co jest poza Nim. My kochamy Boga, ale On nie kocha nas. Jest to jednak sprzeczne z Ewangelią.
W Pierwszym Liście św. Jana Apostoła (1 J 4, 8.16) czytamy, że „Bóg jest miłością”. Chrześcijanie zrozumieli, że miłość Boża jest inna niż miłość ludzka. Zaczęli ją więc określać innym słowem: nie jest to eros, pragnienie czegoś, czego nie mam, lecz agape. Ta zaś oznacza nie tyle, aby brać, co rozdawać ze swojej pełni tym, którzy nie mają. Jeśli zapomnimy o sobie, dając bliźniemu, przyjaciołom i nieprzyjaciołom, wtedy jest w nas naprawdę miłość Boża. „Bo byłem głodny, a daliście mi jeść […]. Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? […]. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 35-40). Miłość do Boga oznacza zatem, jak pisze Ewagriusz, „odnosić się do każdego Bożego obrazu jak do Boga samego”. Taka miłość ma charakter duchowy, ponieważ stwarza albo już zakłada podobieństwo z Bogiem, który jest miłością. Oczyszcza więc duszę ze wszelkiej zmazy grzechu.
Zobacz: Tomaš Špidlik, Perełki Ojców Kościoła.