Chrześcijanin, który chce się modlić, zaczyna swą modlitwę, klękając u boku swej modlącej się Matki.

Henri Caffarel

Wielka i nieprzeliczona jest rzesza świętych, którzy swoim życiem zasłużyli u boga na wieczną nagrodę. Nie wszyscy oni oddali swe życie za wiarę jako męczennicy, niewielu było patriarchami czy prorokami wezwanymi przez boga do specjalnych zadań. Większość z tego grona zyskała chwałę świętych poprzez gorliwe spełnianie obowiązków w codziennym życiu, przez uczciwą i wierną odpowiedź na wołanie Boga. Małe prace i zwyczajne zajęcia mogą być i są niezawodnym sposobem na zdobycie nieba. Podzielenie się chleba z głodnym, odwiedzenie uwięzionego czy schorowanego człowieka, podanie kubka wody spragnionemu, to również droga do świętości. W najprostszych spotkaniach z ludźmi ocieramy się o tajemnicę obecności Boga. Bo jak mówił Jezus:

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt25,40). Wyznawcy to ci spośród świętych, którzy doszli do chwały nieba przez wyznanie Boga w codzienności w całym swoim życiu, przez przyznawanie się do Niego, przez wiarę w Jezusa Chrystusa i naśladowanie Go. Codzienna miłość wyrażona w najprostszych gestach, czynach i słowach, była cechą ich prostego, świętego życia.

Maryja umiała wypełnić obowiązki swego powołania. Zostało ono zrealizowane przez Nią w sposób pełny w konkrecie czasu i miejsca, w którym dane Jej było żyć. Wyznała Bogu swą wierność i posłuszeństwo w sposób wyjątkowy i pełny, dlatego stała się wzorem dla wszystkich Jego wyznawców.

DO MADONNY NOWOJORSKIEJ

Madonno nowojorska, mniej znana od innych, 
Bo nie masz swych posągów i swoich ołtarzy, 
Przed którą nie brzmią chóry sopranów niewinnych 
I oliwne, mistyczne światło się nie żarzy. 

Do której polnych kwiatów dobra woń nie płynie, 
Przed którą prosty człowiek nie upada czołem, 
Nie znana kalendarzom – też masz swą świątynię: 
Stu wież podniebnych miasto jest Twoim kościołem! 

Jak na szczytach gotyckiej starej Europy, 
Głoszących Twoją chwalę spiżowymi dzwony, 
Na domach stupiętrowych opierasz swe stopy 
I kominów fabrycznych słuchasz antyfony! 

Z dna potwornych kanionów huczy Ci ulica, 
Której głos ginie w górze jak dalekie gęśle, 
A nocą Twoja szata poprzez sierp księżyca 
Na mostów fantastycznych lekko spływa przęśle. 

Nie każdy Cię zobaczy, bo Cię kryje nocą 
Jako dymy kadzideł czerwonych łun szaniec, 
Lecz ja widzę po gwiazdach, kiedy się trzepocą, 
Że to Ty Twój wieczorny przebierasz różaniec. 

I zanim dzień zamglony noc czarna zwycięża 
I księżyc blednie z wolna za fabrycznym dymem, 
Widzę stopę Twą małą, która ściera węża, 
Dłoń świętą, co krzyż czyni nad miastem-olbrzymem.

Jan Lechoń (1899-1956)