Zakonnica († 1940)Wspomnienie 22 września

Dzieciństwo i młodość spędziła w domu rodzinnym, gdzie nauczyła się czytać i pisać. W Horyńcu, odległym prawie30 km od domu, spotkała św. br. Alberta Chmielowskiego. Zdecydowała się pójść jego śladami. Przywdziała habit (1897). Brat Albert Chmielowski, zwracając się do Bernardyny, używał pięknego zdrobnienia – Dynko. Delikatność i czułość tej wersji imienia dobrze oddaje bliskość między założycielami męskiej i żeńskiej gałęzi zgromadzenia albertyńskiego. Była to relacja mistrza duchowego (mimo że Albert nie miał święceń, jednak był dla Bernardyny kierownikiem) i uczennicy, ale też dwojga ludzi nakierowanych jednoznacznie na Chrystusa i podążających do Niego drogą całkowitego oddania siebie na służbę ubogim. Ją przyprowadziło do brata głębokie pragnienie milczenia, zaparcia się siebie i samotności przyjętych ze względu na Pana. Albert zobaczył w tej osiemnastolatce kogoś, kto ma rozum i serce, a więc osobę umiejącą w roztropny i wielkoduszny sposób kochać. Od razu uznał, że kandydatka świetnie nadaje się na przełożoną jednej z placówek. Bernardyna jednak na przydzieloną jej funkcję zareagowała biernym oporem – zamykała się w pomieszczeniu na poddaszu, niechętnie rozdzielała obowiązki siostrom lub podejmowała decyzje. Przyszedł więc czas na poważną rozmowę. Podczas niej brat dał swojej uczennicy napisany przez siebie akt oddania się Chrystusowi. Bernardyna miała go odmawiać i stale nosić przy sobie, by powtarzać w razie kryzysu. Ta mała kartka papieru stała się mocną kotwicą dla jej powołania. Trzymając się jej, i korzystając ze wsparcia brata Alberta, doszła do świętości. Została przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Posługujących Ubogim III Zakonu św. Franciszka (1902). Zmarła, zostawiając siostrom ostatnie polecenie: „Czyńcie wszystkim dobrze”.

Błogosławiona Bernardyno i święty bracie Albercie, nauczcie nas nie wątpić nigdy w naszych przyjaciół!