Tajemnica Różańcowa

Ks. Stefan Uchacz CM
DOTRZYMYWANIE TOWARZYSTWA MARYI
Rozważania różańcowe na I soboty miesiąca

Tajemnice światła
I tajemnica:
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie

Fakt przyjęcia chrztu przez Jezusa od Jana Chrzciciela jest bezsporny. Odnotowują go wszyscy trzej Ewangeliści synoptyczni: św. Mateusz (3, 13-17), św. Marek (1, 9-11) i św. Łukasz (3, 21-22). Poświadcza ten fakt również pierwotna katecheza apostolska znajdująca się w Dziejach Apostolskich (1, 5.22; 10, 37; 11, 6; 13, 24-25; 18, 25; 19, 3-4).Chociaż opisy te różnią się pomiędzy sobą tak pod względem długości, jak i interpretacji, nie mnie jednak daje się w nich wyróżnić trzy wspólne elementy: sam fakt chrztu, głos z nieba, Duch Święty w postaci gołebicy.

A/. fakt przyjęcia chrztu przez Jezusa i jego znaczenie

Z pierwszych słów zapisu św. Mateusza (3,3-14) wynika, że Jezus chciał być ochrzczony przez Jana. W tym celu przeszedł przez całą Galileę nad Jordan, gdzie Jan udzielał chrztu. Wobec protestu Jana, przeczuwającego wyjątkową Jego godność i bezgrzeszność, Jezus wyraźnie potwierdza nieodwołalność swej decyzji i motywuje ją słowami: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić całą sprawiedliwość” (3,15). Jezus chce więc być ochrzczony, aby wypełnić całą sprawiedliwość, tzn. wypełnić dokładnie wszystko to, co podkreśli Jego solidarność z grzesznym człowiekiem. Chrzest bowiem, którego udzielał Jan był traktowany na równi z obrzezaniem jako znak przynależności do potomstwa Abrahamowego, do prawdziwego ludu Bożego. W obrzędzie swym zawierał wyznanie grzechów i pokutę oraz oznaczał całkowite nawrócenie się człowieka i jego zaangażowanie w służbę Bożą w oczekiwaniu na przyjście Mesjasza. Przez przyjęcie Janowego chrztu Jezus chce dobrowolnie stanąć między grzesznikami, chce być solidarnym z każdym człowiekiem, w całej jego słabości, w jego pokucie i prośbie o przebaczenie, aby zjednoczony z całym jego ubóstwem móc jak najdoskonalej dokonać jego odnowienia i zbawienia.

W Jezusowym chrzcie w Jordanie powiedziane zostało właściwie wszystko, przedstawiony został cały program Jego publicznej działalności, którą chrzest rozpoczynał. Odtąd Jezus już nie będzie chciał niczego innego, jak tylko „zanurzyć się” w świecie grzeszników, aby skłonić ich wolę ku nawróceniu. Co zresztą w konsekwencji zaprowadziło Go na krzyż. Już w samej decyzji Jezusa, pragnącego być razem z grzesznikami przyjmującymi chrzest, rysuje się więc sylwetka krzyża postawionego na Golgocie, o czym Jezus będzie wielokrotnie mówić jako o rzeczywistym chrzcie. Jego chrzest w Jordanie był tylko zapowiedzią prawdziwego chrztu we krwi, dokonanym na Kalwarii.

B/ głos z nieba

„Głos” w Starym Testamencie występował zawsze w scenie powołani prorockiego (por. Ez 1, 28). Głos w czasie chrztu Jezusa w Jordanie oznacza Jego powołanie mesjańskie. Jest gwarancją Boga daną Jezusowi na początku Jego publicznej działalności. Misja ta stanowić będzie realizację posłannictwa Sługi Jahwe, mającego w perspektywie cierpienie i śmierć zbawczą. Treść tego głosu w przekazie synoptyków jest prawie identyczna: ‘Ty (ten) jesteś Synem moim umiłowanym, w tobie mam upodobanie”. W słowach tych zawarta jest aluzja do pieśni o Słudze Jahwe: „Oto Sługa mój, którego wspieram. Wybrany mój, w którym upodobała sobie moja dusza” (Iz 42, 1). Nawiązanie to oznacza, że Jezus przyjmuje misję wypełnienia pełnego programu Sługi, aż po cierpienie i śmierc. Szczególne jednak znaczenie mają pierwsze słowa głosu z nieba: „Tyś jest Syn umiłowany”. Nawiązują one do do Ps 2, 7. Treścią tego psalmu jest intronizacja króla mesjańskiego i jego panowanie nad narodami. Słowa te odniesione do Jezusa są pieczęcią Ojca na mesjańskiej działalności Syna. Ten , który przyjmuje misję Sługi, jest jedynym Synem Ojca.

Głos z nieba nie udzielał Jezusowi jakiejś nowej godności, której by wcześniej nie posiadał. Nie był więc zamianą Jezusa na Mesjasza, anie też aktem przybrania Go dopiero teraz za Syna Bożego, ani też nie był momentem zdobycia świadomości swego powołania. Chrzest był uroczystym wprowadzeniem Jezusa w działalność mesjańską. Mesjasz z „legitymacją” Boża rozpoczyna publiczną działalność zbawczą. Stąd też akt ten często określany bywa mianem „intronizacji” lub oficjalną „konsekracją” mesjańską.

C/ zstąpienie Ducha Świętego w postaci gołębicy

Wszyscy Ewangeliści poświadczają jednogłośnie, że w czasie chrztu w Jordanie zstąpił Duch Święty w postaci gołębicy. Ten fakt oznacza głównie zbawczą i twórczą moc Boga zstępującą na na Jezusa dla wypełnienia Jego misji zbawczej, jest swoistą Pięćdziesiątnicą Jezusa, ustanawiającą Go pierwszym i największym Apostołem Boga. Ma w sobie coś z „włożenia rąk” przy świeceniach kapłańskich. Sługa Jahwe, napełniony Duchem Świętym, realizuje odtąd program zbawienia zapowiadany w „Pieśni o Słudze” (Iz42-53). Zadanie swoje rozpoczyna w momencie chrztu a dopełni przez mękę i śmierć w chwale zmartwychwstania.

Dlaczego gołębica symbolizuje Ducha Świętego?

W tradycji żydowskiej Duch Jahwe, który unosił się nad wodami i chaosem (Rdz 1,2), porównywany był do gołębicy. Tradycja ta znana była w czasach Chrystusa. W zestawieniu z chrztem Jezusa wskazuje na podobieństwo między pierwszym stworzeniem, opisanym w księdze Rodzaju, a stworzeniem drugim, zapoczątkowanym przez Jezusa. Pierwsze stworzenie dokonało się pod znakiem Ducha Bożego, który unosił się nad wodami, podobnie i teraz Duch Boży zstępuje na Jezusa i pozostaje na nim na znak rozpoczęcia nowego stworzenia, którego fundamentem jest Mesjasz napełniony Duchem. To nowe stworzenie nie dokonuje się w osobie Mesjasza, lecz nad wodami, dając im moc uświęcającą w ustanowionym później sakramencie chrztu.

Wnioski praktyczne

Pozwalając się ochrzcić Janowi, Jezus chce nam jednocześnie ukazać, kim On jest dla nas. Jezus chce się solidaryzować z każdym człowiekiem w jego ubóstwie i w jego słabości. Tam właśnie On nas oczekuje. Nie należy więc przed Nim się pysznić ani uważać się za godnego Jego protekcji, czy Jego miłości. Przyjmując sakrament chrztu znajdujemy Jezusa w głębi naszego grzesznego sumienia. Tam On na nas czeka i tam chce nas pouczyć o drodze oczyszczenia. Przechodząc razem z Nim konieczne wyniszczenie, będące następstwem naszych grzechów, możemy razem z Nim wyjść z naszego „Jordanu” na brzeg i otrzymać jak On Ducha Świętego, który nas uczyni na nowo „umiłowanymi synami Bożymi” i uzdolni nas do spełnienia naszego posłannictwa w dzisiejszej rzeczywistości.

ks. Stefan Uchacz CM

———————————————————————————–

II tajemnica światła:

Objawienie się Jezusa na weselu w Kanie

Październik w Kościele polskim to miesiąc szczególnie intensywnej modlitwy różańcowej odmawianej wspólnie, podczas której , przechodząc radosne, bolesne i chwalebne tajemnice naszego zbawienia, zastanawiamy się również nad rolą Maryi w tym, pełnym miłości miłosiernej, dziele Boga Ojca, zrealizowanym przez przez Syna w Duchu Świętym. Może najczęstszym wydarzeniem, do którego sięgamy w Liturgii, podkreślając pośrednictwo i wstawiennictwo Maryi w prowadzeniu nas do Boga, jest opowiadanie o cudownej przemianie wody w wino, dokonanym przez Jezusa podczas wesela w Kanie Galilejskiej. „… i była tam również Matka Jezusa” (J 2, 1). Na początku swojej publicznej działalności Jezus dokonuje – na prośbę swej Matki – pierwszego znaku swej wszechmocy. „Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2, 11).

W Kanie Galilejskiej po raz pierwszy objawiła się moc panowania Jezusa nad naturą. Po raz pierwszy Jezus pokazał, że świat jest Mu posłuszny, że do Niego należy. Objawił również ludziom, jak bardzo ich kocha we wszystkich sprawach, z którymi się borykają, jak bliskie są Mu problemy ludzkie.

Rozmyślając w drugiej tajemnicy światła nad tymi wydarzeniami można zastanawiać się nad wieloma sprawami: można skupić się nad małością i w gruncie rzeczy codziennością sprawy, w której poproszono o interwencję Jezusa; można zastanowić się nad rolą Maryi w tym wydarzeniu i mówić o wadze osoby Matki w dostrzeganiu problemów ludzkich; można pomyśleć o sprawie wina, którego nadmierne spożycie nie zawsze wychodzi ludziom na zdrowie; można pomyśleć o małżeństwie i życiu rodzinnym, któremu przez swoją obecność na weselu Jezus nadał niezaprzeczalną wartość; można w końcu zadumać się nad afirmacją spraw małych, o uwadze, jaką sprawom małym i codziennym poświęcił Syn boży. To jest dowód na to, że nie zostawia nas samym sobie, ze cale nasze życie, wszystkie nasze sprawy są ważne dla Boga, że obchodzi Go wszystko, co się w naszym życiu dzieje. Tak więc można rozpatrywać samo wydarzenie wesela w Kanie Galilejskiej i jego znaczenie w różnych aspektach, zależnie od tego, w jakich momentach, na jakich zakrętach naszego życia jesteśmy.

Małe i duże sprawy naszego ludzkiego życia. Codzienność, w której czasami nie widzimy nic niezwykłego, ciąg niekończących się obowiązków. Tym sprawom Jezus nadaje wartość, bo dzieli je z nami, tak jak z nowożeńcami z Kany dzielił ich radość. W pedzie codziennego życia powinniśmy mieś świadomość, że nasze radości i smutki są uświęcone przez Boga. Syn Boży dzielił je ze swoimi znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, wszystkimi ludźmi napotykanymi na drogach, w miastach i wioskach swego kraju. Był z nimi. Z nami też jest obecny. Uświęca każdy nasz czas i każdą chwilę pracy i odpoczynku. Jeśli zawierzymy Jego miłości, Jego obecności, damy Mu szansę, by nasze życie i nas przemienił na lepsze, wartościowsze, obfitsze tak, jak to uczynił w Kanie.

Ale również na kanwie rozważań o weselu w Kanie i obecności na nim Jezusa wraz Maryją i swymi uczniami umieć dostrzec, że wszystko co jest z tego świata, choćby najpełniejsze, choćby najbogatsze, może się wyczerpać, może pustoszeć i wysychać jak dzbany w Kanie. Okazuje się, że w naszym życiu duchowym są wartości, które trzeba ustawicznie dopełniać, pielęgnować i podtrzymywać. Bo: chrzest przyjęty, ale nie pielęgnowany, wiara nie praktykowana, życie Boże nie rozwijane powoli zanika…; bo, bierzmowanie zarzucone staje się tylko wspomnieniem; bo, I Komunia święta, która jest początkiem bogatszej łączności z Bogiem, może stworzyć innego człowieka, ale może być tylko obrazkiem i zdjęciem pamiątkowym; bo, miłość ślubowana w małżeństwie, bo wierność, bo uczciwość nie pielęgnowana, ani nie wystarczy do śmierci, ani nie przetrwa życiowych zakrętów. Bo wszystko, co żyje: ciało, umysł, uczucia, dom, ręka, oko, wyobraźnia – z czasem pustoszeją i wtedy straszą innych… Dobrze wtedy być blisko Maryi, naszej Matki i korzystać z Jej pośrednictwa przed Bogiem. Najświętsza Maryja Panna zdradzi nam wtedy przepis na wyjście z impasu i sekret dojścia do szczęścia: czynić wszystko, co Jezus nam powie…

Podziękujmy Jezusowi za to, że Maryja na weselu na Kanie dała nam przykład wrażliwości i zatroskania o każdą rodzinę i każdego człowieka, a prośmy o to, abyśmy lepiej rozumieli, że czść i posłuszeństwo okazane Najświętszej Matce prowadzi do posłuszeństwa Bogu samemu.

————————————————————————————-

III tajemnica światła:

Głoszenie Królestwa Bożego i wezwanie do nawrócenia

Tematowi Królestwa bożego wyznaczył Jezus centralne miejsce w swoim nauczaniu. Po chrzcie w Jordanie 40-sto dniowym pobycie na pustyni obchodził miasta i wioski Galilei głosząc wszędzie:

„czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1, 15).

Królestwo boże jest tajemnicą, której naturę może ukazać tylko Jezus. Jego pedagogia zaś polega na stopniowym objawianiu tajemnic Królestwa poprzez przypowieści, które opowiada nie mędrcom i nie możnym tego świata, ale ludziom pokornym i maluczkim (por. Mt 11, 25). w przypowieściach tych ukazuje zarówno naturę Królestwa Bożego, poszczególne fazy jego wzrastania, jak i warunki przynależności do niego.

Królestwo Boże przychodzi wtedy, gdy w serca ludzi jest wsiewane słowo Boże na wzór ziarna wrzuconego w ziemię po to, aby wzrastało (Mt 13, 3-9). Będzie zaś wzrastać dzięki własnej wewnętrznej mocy, podobnie jak ziarnko gorczycy lub kwas włożony do mąki (Mk 4, 26-29; Mt 13, 33n). Istniejąc tu na ziemi jedynie w takiej mierze, w jakiej słowo Boże jest przyjmowane przez ludzi może uchodzić za rzeczywistość niewidzialną. Jego przyjścia nie można też zaobserwować jak jakiegoś zjawiska (Łk 17, 20n). a jednak objawia się ono na zewnątrz jak dobre ziarno zmieszane na roli z kąkolem (Mt 13, 24n). „Mała trzódka”, której jest ono dane (Łk 12, 32) zapewnia mu ziemskie oblicze, oblicze „nowego Izraela”, Kościoła zbudowanego na Piotrze-Opoce.

Przypowieści o wzrastaniu (o siewcy, o ziarnie gorczycznym, o kwasie chlebowym, o kąkolu) pozwalają domyślać się pewnego okresu czasu, który upłynie od momentu historycznego zapoczątkowania Królestwa przez przyjście Jezusa Chrystusa aż do jego pełnej realizacji w dniu ponownego przyjścia Chrystusa jako Sędziego. Od zmartwychwstania Chrystusa i Jego wejścia do chwały trwa czas pośredni Królestwa, czas dawania świadectwa, czas Kościoła (Dz 1, 8; J 15, 27). Wszyscy wierni są powołani do uczestnictwa tak do pośredniej formy istnienia Królestwa, jak i jego pełni po zmartwychwstaniu i chwalebnym przemienieniu ciał zmartwychwstałych 91Kor 15, 50; Ga 5, 21; Ef 5, 5). Aż do tego czasu będą powtarzać codziennie w modlitwie, której ich nauczył Chrystus Pan: „Przyjdź Królestwo Twoje”.

Królestwo boże jest darem Bożym w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, jest skarbem, o którego zdobycie należy się troszczyć za cenę wszystkiego, co się posiada 9Mt 13, 44n). ale to nie znaczy, że Królestwo Boże można by było uważać za zapłatę należną za życie sprawiedliwe. Bóg najzupełniej z własnej woli „wynajmuje do winnicy” i daje swym pracownikom taką zapłatę, jaką chce (Mt 20, 1-16). nie mniej jednak człowiek musi współpracować z łaską Bożą. Od człowieka, który chce wejść do Królestwa Bożego Chrystus żąda:ducha ubóstwa, postawy dziecięcej, czynnego szukania Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, znoszenia prześladowań, wyrzeczenia się wszystkiego, co człowiek posiada, doskonałości większej niż faryzeusze, wypełniania woli bożej, zwłaszcza w kwestii przykazania miłości bliźniego. Grzesznicy i zatwardziali w złem nie osiągną Królestwa Bożego. Toteż na samym początku trzeba się nawrócić, trzeba „narodzić się na nowo”, gdyż bez tego odrodzenia nie można oglądać Królestwa Bożego (J 3, 3nn).

Jezus przyszedł po to, żeby „nawoływać grzeszników do nawrócenia” (Łk 5, 22). w akcie tym ukazuje się główny aspekt Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym. Człowiek, który sobie uświadamia to, że jest grzesznikiem, może z całą ufnością zwrócić się do Jezusa , bo „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Mt 9, 6n). Lecz nawoływanie do nawrócenia natrafia na ludzkie poczucie samowystarczalności pod wszystkimi jego postaciami. Począwszy od przywiązania do dóbr materialnych aż do do pełnego zadufania w sobie, jak u faryzeuszy (Łk 18, 9). Nawrócenie obejmuje więc odwrócenie się od siebie samego, zerwanie z dotychczasowym sposobem życia, złymi nawykami i przyzwyczajeniami. Polega na zawróceniu i rozpoczęciu od nowa tego wszystkiego co z Bogiem i ludźmi nie wyszło lub było złe. Nawrócenie jest łaską, poprzedzaną zawsze inicjatywą Bożą: Pasterz sam wychodzi na poszukiwanie zagubionej owcy (Łk 15, 4n). Dobra Nowina o Królestwie Bożym zawiera w sobie tę zaskakującą prawdę: „W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 17, 7n).

Zastanowię się:

Ostateczna pełnia Królestwa Bożego należy do przyszłego wieku: do nowej ziemi i nowego nieba, do odnowionego stworzenia i chwalebnie przemienionego człowieka. Równocześnie jednak Królestwo Boże jest w żyjącym Chrystusie, który je zapoczątkował, a także „Królestwo Boże w was jest”, w ludzie Bożym, w każdym człowieku, który pragnie czynić to, czego Bóg od niego oczekuje. Królestwo Boże jest w ludzkich dobrych czynach, słowach i myślach, w wierności, prawdzie i szczerości, w odwadze i pokoju, w czynach sprawiedliwych i miłosierdziu, w czynach przyjaznych i roztropnych, w żalu za uczynione zło i w powrotach upartych…

————————————————————————————-

IV tajemnica światła:

Przemienienie Pana Jezusa na górze Tabor

Przemienienie na górze Tabor miało miejsce na krótko przed zbawczą męką Chrystusa, Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. Na świadków swego przemienienia Jezus wybrał tych, którzy potem będą świadkami Jego konania w Ogrojcu: Piotra, Jakuba i Jana (por. 2P1, 16n; Mk 5, 37.14, 33). Całe wydarzenie w swym opisie przypomina teofanię znad Jordanu podczas chrztu Jezusa. Z tym, że na górze Tabor oprócz głosu Ojca pojawiają się Mojżesz i Eliasz, którzy byli już w Starym Testamencie świadkami objawienia się Boga w podobnej scenerii na gorze Horeb (Wj 19, 9.24, 15-18; 3Krl 19, 8-18). Konteksty te mają za zadanie ukazanie Jezusa jako Tego, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wypełnia Pisma, zwłaszcza proroctwo o Mesjaszu, o Słudze Bożym i o Synu Człowieczym. Przemienienie objawia również osobę Jezusa jako Syna umiłowanego, równego Ojcu, a zarazem transcendentnego, posiadającego chwałę samego Boga.

Ewangeliczny opis tego wydarzenia czytany jest każdego roku w II niedzielę Wielkiego Postu. I wtedy chodzi przede wszystkim o umocnienie wiary Apostołów i naszej wiary na czas rozważania męki i poniżenia Chrystusa. Chrystus decyduje się na ukazanie tej chwały, jaką ma u Ojca, ponieważ Apostołowie oglądali na co dzień Chrystusa jako zwyczajnego człowieka, okrytego ubogim płaszczem, wiecznie tym samym, wypłowiałym od słońca i deszczu. Codziennie oglądali Chrystusa o twarzy zmęczonej i wyniszczonej postami. A przecież zbliżał się czas jeszcze większego sponiewierania. Sponiewierania takiego, że trudno będzie momentami dopatrzeć się w tej ubiczowanej i oplutej Twarzy nawet Oblicza człowieka, którego znali na co dzień. Dlatego Jezus decyduje się na umocnienie wiary Apostołów tak, aby była silna, aby się nie zachwiała w czasie Jego męki, aby była silna mocą przeżytego na górze Tabor przemienienia. Nam zaś ma pomóc odnaleźć w sobie siły i chęci do podejmowania wciąż na nowo swego nawrócenia, ma nas umocnić w trudzie współpracy z Chrystusem i ma nas nauczyć wytrwałości i pokonywania przeróżnych zniechęceń oraz ma nas upewnić w przekonaniu, ze warto cierpieć, warto podejmować wysiłek, bo to prowadzi do chwały, do naszego wewnętrznego przemienienia.

Rozważanie IV tajemnicy światła „Przemienienie Pana Jezusa” w kontekście miesiąca listopada, który liturgicznie i zwyczajowo poświęcony jest pamięci zmarłych, nabiera oryginalnych blasków i ukazuje kondycję ludzką w całkowicie nowym świetle. W momencie śmierci nasze życie doczesne

„zmienia się, ale się nie kończy” – wyznajemy w jednej z Prefacji żałobnych. To przejście z życia doczesnego do życia wiecznego jest właśnie naszym przemienieniem. Wierzymy, że jeśli dokonamy tego przemienienia w łączności z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie, to razem z Nim będziemy również uczestniczyć w chwale zbawionych. Nie musimy jednak czekać aż do momentu śmierci z tą przemianą. Jeżeli w czasie Mszy świętej ofiarujemy Chrystusowi wszystkie sprawy naszego życia, wszystko czym dziś jesteśmy i co obecnie robimy, sprawy udane i nieudane, to On, biorąc je w swoje błogosławione ręce, przemieni je w nasze zbawienie, tak jak przemienia chleb w swoje Ciało a wino w swoją Krew. Szkoda, ze uczestnicząc we Mszy św. prosimy Boga tylko o jednostkowe, doraźne przemiany, takie jak powrót do zdrowia, zdanie egzaminu, szczęśliwą podróż, a przesypiamy, jak znużeni Apostołowie ofiarowanie Chrystusowi całych siebie, całego swego życia teraźniejszego i przyszłego.

Taborska Epifania zawiera w sobie wyraźny nakaz Boży: „[…] Jego słuchajcie!”. Mamy słuchać

„umiłowanego Syna Bożego” (por. Mt 17, 5) nie tylko wtedy, kiedy On głosi nam Ewangelię o radości nieba, ale również wtedy, gdy mówi o trudach, jakie musimy pokonywać, aby osiągnąć obiecane Królestwo.

Módlmy się:

Panie Boże, Ty wiesz, że „dobrze nam być” z Jezusem na górze Przemienienia, gdzie chętnie rozbilibyśmy namioty w świetle Jego blasku, a tak trudno nam przyjąć ciemności i utrapienia drogi krzyżowej. Pomóż nam zrozumieć, że również trudne doświadczenia są w Twoich planach i mają dla nas znaczenie zbawcze, bo prowadzą do Ciebie. Niech nigdy się nie zniechęcamy, idąc za Twoim umiłowanym Synem, tak na górę Przemienienia, jak i na Kalwarii. Spraw, abyśmy nigdy nie lękali się Twoich planów, lecz pozwolili zaprowadzić się tam, dokąd Ty zechcesz nas zaprowadzić. Amen.

———————————————————————————-

V tajemnica światła:

Ustanowienie Najświętszej Eucharystii

Podczas Ostatnie Wieczerzy Chrystus „wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i, odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy; bo to jest moja Krew Przymierza” (Mt26, 26-27). Tymi słowami i towarzyszącymi im gestami Chrystus ustanowił Eucharystię, czyli pamiątkę swej Męki i Zmartwychwstania. Oznaczało to, że Chrystus pozostanie obecny wśród swoich uczniów w wyjątkowy i tajemniczy sposób.

Rzeczywistość sakramentu Eucharystii jest tak wielka, że nie sposób znaleźć określenia, które jako jedyne wyrażało by ja w pełni. Używa się więc wielu określeń na oznaczenie tej „Wielkiej Tajemnicy Wiary”, z których każde podkreśla jakiś szczególny aspekt:

* Eucharystia – czyli ofiara dziękczynna (Łk 22, 19; 1Kor 11,24; Mt 26, 26)

* Wieczerza Pańska – jako pamiątka Ostatniej Wieczerzy (1Kor 11, 20)

* Łamanie Chleba – na wzór Chrystusa w Wieczerniku (Mt 14, 19; Mk 8, 6; Łk 24, 13)

*Zgromadzenie eucharystyczne – na podkreślenie charakteru wspólnoty

*Pamiątka Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa

* Najświętsza Ofiara, Najświętszy Sakrament

* Ofiara Mszy świętej, Msza święta

*Święta i Boska Liturgia, celebracja świętych Misteriów

*Sakrament wszystkich sakramentów, Sakrament inicjacji chrześcijańskiej

*Lekarstwo nieśmiertelności

Najistotniejszą treścią Eucharystii jest jej charakter ofiarny. Msza św. jest tą samą ofiarą, która złożył Jezus Chrystus w Wieczerniku i na Krzyżu, bo ofiara Chrystusa jest jedna, niepowtarzalna i wieczna. Nie co do tego żadnych wątpliwości: Chrystus raz umarł. Nie umiera więcej na ołtarzach, za każdym razem od nowa. W swej jednorazowej śmierci oddal się Bogu Ojcu na wieki, w bezgranicznej miłości i posłuszeństwie, za zbawienie świata. Jego miłość przekroczyła granice śmierci i trwa w Zmartwychwstałym, który żyje na wieki w stanie oddania się Ojcu. Tak więc nasza Eucharystia nie powtarza więcej ofiary Chrystusa. Ona ją uobecnia. Dzieje się tak przez sakramentalną obecność Ciała i krwi Chrystusa mocą Ducha Świętego. Tak więc przez dzisiejszą ofiarę Mszy świętej Chrystus nadal uwielbia nieskończenie doskonale swojego Ojca w niebie, składa Mu należne dziękczynienie za miłość do ludzi, a także zadość czyni, dokonuje przebłagania za nasze grzechy, bedąc naszym jedynym Pośrednikiem, Kapłanem i Ofiarą.

Zewnętrzna strona ofiary Chrystusa i Kościoła dokonuje się z woli Chrystusa pod postaciami chleba i wina, które celebrans i inni uczestnicy Eucharystii składają Ojcu Niebieskiemu, aby stały się Ciałem i Krwią Chrystusa. Natomiast wewnętrzna strona Ofiary Chrystusa i Kościoła jest ta sama, która zawsze cechowała Chrystusa: polega ona na miłości całego Kościoła (tzn Chrystusa i poszczególnych jego członków) względem Boga i na posłuszeństwie Jego woli. Ta wewnętrzna postawa wszystkich uczestników Liturgii eucharystycznej określana bywa często w literaturze teologicznej jako „współofiarowanie”, czyli ofiarowanie się razem z Chrystusem Ojcu Niebieskiemu.

Zwrócenie uwagi na wielość aspektów teologicznych kryjących się pod różnymi nazwami Eucharystii powinno pomóc zrozumieć, że w Sakramencie tym istnieje dla nas samych jakaś szansa na przezwyciężenie różnorakich trudności, jakie mamy z uczestniczeniem we Mszy świętej a przede wszystkim powinno nas przekonać, że Chrystus zostawiając się swemu Kościołowi pod postacią chleba i wina chciał, abyśmy z Jego zwycięstwa nad wszelkim złem, cierpieniem a nawet śmiercią korzystali, chciał stać się dla nas łatwo dostępnym źródłem mocy i siły w przetwarzaniu siebie i świata nas otaczającego na lepsze. Będąc na Mszy świętej prośmy więc Ducha Świętego o siłę do życia, o pociechę w cierpieniu, o odwagę w pokonywaniu trudności i wyobraźnię w podejmowaniu nawet ryzykownych przedsięwzięć. Składając swoje grzechy, słabości, niepokoje i troski, moje, a także moich bliskich, na barki Chrystusa, przyjmując Go Zmartwychwstałego z wdzięcznością i miłością do swojego serca, zgadzając się, aby je przemieniał w tajemniczy i nieprzewidziany dla mnie sposób, stawajmy się „nowym człowiekiem”, gotowym do podjęcia trudów kolejnego tygodnia, cokolwiek by na nas czekało.

Przemyślę na czym ma polegać moje osobiste „współofiarowanie” z Chrystusem, Kościołem i kapłanem w czasie uczestniczenia w najbliższej Mszy św., tak, aby moja codzienność została przemieniona wraz z chlebem i winem w rzeczywistość zbawienia.

ks. Stefan Uchacz CM