Przede wszystkim należy sobie uświadomić, że że samo słowo Boże autorytatywnie stwierdza swoją skuteczność: „Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”. (Iz 55, 10-11).
Skoro słowo Boże – w zamiarze swego autora – jest zawsze skuteczne, to przyczyn doświadczanej jego nieskuteczności winniśmy szukać po swojej stronie. I tym razem trzeba zwrócić uwagę na intencję: czy czytamy słowo z sercem otwartym na słowo? Mówiąc prosto: czy podczas czytania ożywia nas pragnienie posłuszeństwa słowu Bożemu i wiara, że czytane słowo jest skierowane do nas? Biblia nie jest księgą, która objawia tylko coś o Bogu i Jego obecności w historii. Ten sam Duch Święty, który natchnął księgi Pisma, jest obecny w nas podczas czytania i udziela nam swego natchnienia. Biblia – według – znanej metafory jest listem Boga skierowanym do każdego człowieka osobiście. Oznacza to, ze każdy człowiek z osobna znajdzie w niej stosowny dla siebie pokarm duchowy pod warunkiem, że zechce go przyjąć. Pragnieniu zrozumienia słowa winno towarzyszyć równie silne pragnienie jego zachowania. Bodajże najsłynniejsze sformułowanie tej kwestii znajdujemy w Ewangelii św. Jana: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (8, 31-32). W kontekście przytoczonych słów warto przypomnieć, że Pismo Święte zawiera wiele wspaniałych obietnic sformułowanych w trybie warunkowym. Tak samo jest ze skutecznością słowa Bożego w życiu każdego z nas. Jeśli będziemy posłuszni słowu, to i Bóg okaże moc swego słowa w naszym życiu!