Zakonnica († 1942)Wspomnienie 18 sierpnia
Wstąpiła do zakonu serafitek na trzy lata przed II wojną światową. Kiedy we wrześniu 1939 r. Niemcy zajęli Warszawę, jeszcze nie złożyła ślubów wieczystych. Mimo to, pozostała nie tylko w zgromadzeniu (które wkrótce zostało zdelegalizowane przez władze okupacyjne), ale nawet w klasztorze. Dom sióstr został zamieniony na hotel. Sancja żyła skromnie, w zimnie i nie dojadając, zmuszana jak pozostałe siostry do pracy na rzecz niemieckich żołnierzy, służąc też jako tłumaczka przetrzymywanym nieopodal jeńcom z Francji i Anglii. Ci, ze względu na jej dobroć i delikatność, nazwali są „aniołem dobroci”. Ciężkie warunki sprawiły, że u Sancji rozwinęła się gruźlica gardła. Nie odebrała jednak serafitce wewnętrznego światła. To pulsowało w niej, ponieważ pozostawała dzięki modlitwie w jedności z Chrystusem. Jej dobroć i umiejętność przekazania nadziei, którą nosiła w swoim sercu, była bardzo potrzebna w czasie nocy okupacji. Nawet kiedy nie mogła już pracować ani posługiwać i powoli gasła w wielkim cierpieniu, nadal siostry przychodziły do niej czerpać wsparcie. Umarła 29 sierpnia 1942 r., a jej ostatnie słowa były obietnicą: „Polecajcie mi wasze sprawy, a ja przedstawiać je będę Panu, bo umieram z miłości, a Miłość miłości niczego odmówić nie może”. Wymodlone za jej wstawiennictwem łaski potwierdzają prawdziwość tych słów.
Błogosławiona Sancjo, naucz nas kochać aż po oddanie życia!