Pokolenie, do którego należę, już dobrych kilkadziesiąt lat, przeżywa czas adwentowego oczekiwania na kolejną rocznicę narodzin Jezusa Chrystusa. Rodzi się zatem pytanie, jak człowiek w podeszłym już przecież wieku , ten czas przeżywa. Gdy wyciągam z miejsca przechowywania świąteczne rekwizyty, to przede wszystkim pojawia się radosna, tchnąca wiarą refleksja, że Bóg pozwolił mi na jeszcze jedno zanurzenie się w tym duchowym, ale i rzeczywistym spotkaniu, z Jego przychodzącym do nas w tę szczególną grudniową noc, Synem. I uczestnicząc w liturgii tej wyjątkowej, grudniowej mszy św. pasterskiej, z radością, nadzieją, ale i z wdzięcznością, wpatrujemy się w to Boże Dzieciątko, które niesie nam w darze chwałę z wysokości i pokój ludziom dobrej woli. Człowiek dorosły, a szczególnie „wiekowy”, też wraca myślami do lat dziecięcych, młodzieńczych, do czasu, gdy współuczestniczył w budowaniu własnej rodziny. Bo czekając na przyjście Syna Bożego, każdy z nas czekał też na ciepło, którym emanuje atmosfera oczekiwania, towarzysząca spędzaniu tych wyjątkowych świątecznych dni w gronie rodzinnym, przy wspólnej wigilijnej wieczerzy. Ale w przypadku pokolenia, do którego należę, ta radosna atmosfera, była brutalnie zakłócona skutkami wojny i okupacji. Byliśmy wówczas dziećmi, dlatego dziś jawi się odpowiedź na pytanie, jak ten adwentowy i Bożonarodzeniowy czas teraz przeżywamy. Niby spokojnie, z nadzieją, ale i nutką niepokoju, gdy w sąsiednim, spokrewnionym kraju trwa wojna. Wszystko tchnące koszmarnymi wspomnieniami powraca. Tam giną ludzie, giną dzieci. I dorośli i dzieci przeżywają teraz najtrudniejsze chwile swego życia. Dorośli drżą o własne pociechy, o to, czy uda im się stworzyć choćby namiastkę świątecznej atmosfery, na gruzach domu, w chłodzie, a może i głodzie. Jak ochronią to młode, ale i swoje życie. A dzieci, w ciągłym strachu przeżywają koszmar utraty najlepszych lat dzieciństwa, gdy zostały pozbawione nierzadko rodziców bądź opiekunów, gdy nie będą mogły cieszyć się sobą, pozbawione radości zabaw z rówieśnikami, które dla nich, obok nauki, były sensem młodego życia. My żyjemy w wolnym kraju, nie jesteśmy też wyzbyci obaw o dalsze nasze losy, jednak możemy z wiarą i nadzieją oczekiwać Bożych narodzin. Niech zatem ten czas adwentowego oczekiwania, skłania nas do szczególnej modlitwy, w obronie pokoju, zakończenia wojny w Ukrainie, by nasi bracia Ukraińcy odnaleźli drogę do wolności, i wraz z nami, choć w nieporównywalnie trudniejszych realiach, mogli przeżywać czas oczekiwania i narodzin Bożego Syna.
Panie Jezu, nim my Ciebie , godni będziem widzieć w niebie,
zasilaj nas Ciałem Swoim, i obdarz świętym pokojem.
Janusz Marczewski