W natłoku i szybkości życia, w dobie internetu, komputerów, telefonów komórkowych, zapominamy często o tym, co nas otacza w innym wymiarze naszego życia, o pięknie natury i tym wszystkim, czym nas Bóg obdarzył, byśmy z rozumem, rozwagą, ale i zachwytem z tego korzystali, dla radości ducha i serc naszych. Tak niewiele potrzeba, by zanurzyć się w tym wszystkim, co ta szczególna pora roku nam niesie w darze. Chciejmy tylko naprawdę z tego skorzystać. Wystarczy zostawić te rekwizyty nowoczesności w domu i wyruszyć na łono natury, do lasu, na łąki, czy choćby do miejskich parków, by tam zachłysnąć się tymi przebogatymi Boskimi darami, które możemy jeszcze w miarę w nieskażonym środowisku odnaleźć. U schyłku wiosny, a niemalże u progu lata, już pojawia się refleksja, jak to wszystko szybko przemija. Dopiero co spod śniegu wyglądały przebiśniegi, cieszyły nas zawilce, przylaszczki i fiołki, a teraz już wspomnieniem są tulipany, konwalie i bez. Ale przecież wiele jeszcze przed nami. Jednak starajmy się z tego Boskiego daru nic nie stracić, poprzez niedostrzeganie tego wszystkiego, czym możemy zachwycać swoje oczy, nozdrza, słuch. To wszystko Bóg stawia do naszej dyspozycji. Kiedy wyruszysz w plener, patrz dookoła, w górę, pod nogi. Wszędzie tam jest coś, co cię zachwyci. Idąc wśród pól, łąk, czy w lesie, poczuj ten niepowtarzalny w innych porach roku powiew wiosny, ten zapach roztaczający się wokół i łaskoczący nasze spragnione natury nozdrza. Wsłuchaj się w świergot ptaków, kumkanie żab, naciesz się widokiem bocianich gniazd, i zawsze pamiętaj, że w tym wszystkim jest ręka Stwórcy, który nam nieustannie to daje, byśmy cieszyli się i radością obcowania z naturą wypełniali swoje życie. I posłuchaj jeszcze tego wiersza o „skowrończym gnieździe”*), z którego możemy dostrzec, że nad tym wszystkim czuwa ręka Stwórcy i Jego Matki, byśmy mogli z nadzieją iść przez życie.
W wiosenny, bezsłoneczny dzień, ścieżyną, hen, wśród zboża, Pomiędzy jasną zieleń niw, w świat Matka wyszła Boża. I w szafirową idzie dal, otwiera jasne oczy, Lecz dziw, że jakiś wielki żal i smutek serce mroczy.
Jakieś przeczucie za Nią , w ślad podąża niestrudzenie, Zaciemnia jasny, cichy dzień, na ziemię kładąc cienie. A Matka Boska idzie…wtem spostrzega tuż, przy drodze Uwite gniazdko, w którym się skowronki trzepią w trwodze.
Więc patrzy w górę. Zamarł dech… Olbrzymi jastrząb leci, Małe skowronki zabić chce, odebrać matce dzieci. Wielką litością zdjęta , w dłoń ująwszy szaty białe, Przed drapieżnikiem chronić chcąc, zakryła gniazdo całe.
A ze skowrończych, małych serc, wdzięcznych za ocalenie, Modlitwa w jasną płynie dal, skąd dawne zeszły cienie. Idzie wraz z pieśnią słońce znów, po nieboskłonie kroczy… A Matki Boskiej w siwą dal, z uśmiechem patrzą oczy.
*) Źródło: „Kalendarz Rycerza Niepokalanej” Rok 1946
Janusz Marczewski