Kiedy w pewnym etapie życia pojawiają się dolegliwości zdrowotne, coś w naszej świadomości ulega przewartościowaniu. Zaczynamy sobie zdawać sprawę, że to również jest elementem przebiegu naszej drogi życiowej. Musimy to przyjąć jako stan towarzyszący każdej Bożej istocie, i nie ma w tym nic szczególnego, co by nas wyróżniało wśród innych ludzi. Kiedy i mnie dosięgły ostatnio pewne zjawiska dyskomfortujące me samopoczucie i zdolności do pewnych czynności, to najbardziej dotarła do mnie refleksja w rozmowie z lekarzem. Pani doktor powiedziała bardzo szczerze i przekonująco : „niech pan spojrzy na swój pesel”. Faktycznie tym stwierdzeniem uświadomiła mi, że to po prostu normalne zachowanie starzejącego się organizmu. I tak do tego postanowiłem podejść. Trzeba sobie zdać sprawę, że po lecie przychodzi jesień i do tego należy się przygotować i żyć dalej. Każdy etap życia ma swoje prawa i trzeba ich przestrzegać z całą stanowczością i odpowiedzialnością. Wówczas dostrzeżemy piękne barwy jesieni naszego życia; nie wolno nam się zniechęcać chwilowym stanem emocjonalnie pogarszającym nasze samopoczucie. Spróbujmy podjąć „rzuconą rękawicę”, weźmy na swe ramiona ten postawiony przed nami „krzyż”, nieśmy go tak, by nie upaść, a jeśli się to przydarzy, nie pozwólmy sobie na zniechęcenie. Trzeba się podnieść i iść dalej, tak jak szedł Chrystus, do końca godnie, nie narzekając na swój los. Jeszcze potrafił wybaczyć swym oprawcom mimo tylu doznanych cierpień i upokorzeń. Niech przykładem godnym naśladowania będzie także dla każdego z nas postać św. Papieża Jana Pawła II, jego życie do końca aktywne i owocne, będące doskonałym drogowskazem na naszej drodze życia. Umiejmy tylko poprawnie „odczytać” napisy na tym drogowskazie, umiejmy cieszyć się życiem każdego dnia, nie tylko, gdy świeci słońce, ale i wtedy, gdy go przysłonią chmury. Wiatr je przegoni i znowu będziemy mogli się cieszyć jego blaskiem. Tak też jest z naszym życiem, po dniach gorszych nadejdą lepsze, trzeba tylko w to wierzyć idąc śladami naszego Pana – Jezusa Chrystusa, który swym życiem i osobistym przykładem dał nam tyle rad, jak dojść do Jego domu. Idąc tą drogą popatrzmy, jakie piękne barwy niesie nam jesień, ile tam ciepła, dojrzałych owoców pracy ludzkiej, piękna jesiennych kwiatów, fioletu wrzosów, złotych liści, babiego lata. I te „jesienne róże” jak śpiewał Mieczysław Fogg, „róże herbaciane, drzewa w purpurze, ostatni dają nam schron, a serca biją jak dzwon, na jeden ton”. To nic, że już jesień – ona też nam radość niesie. A zatem, niech każdy dzień, który dał nam Pan, pozwoli nam dostrzec piękno minionych dni, owoce pracy ludzkiej, niech cieszy nas możliwość dalszego pożytkowania talentu, którym nas Bóg obdarzył, byśmy umieli do końca go pogłębiać i doskonalić na chwałę Boga i radość dla ludzi. Niech jesień życia odkryje przed nami na nowo swe piękne barwy, a my czyńmy z ich udziałem dzieła, które utrwalą i umocnią naszą nadwątloną wiarę, byśmy na zawsze zachowali siłę i niegasnącą chęć do radosnego przeżywania każdego dnia jesieni naszego życia, bo jak śpiewamy : „ Kto się w opiekę odda Panu swemu, a całym sercem szczerze ufa Jemu, Śmiele rzec może : mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga”.
I tej wiary i zaufania Bogu, życzmy sobie wzajemnie, „byśmy byli pewni szczęścia i zacności, i lat sędziwych i Jego życzliwości”.

Janusz Marczewski