Bez modlitwy ludzkie „ja” zamyka się w sobie, a sumieniu, które powinno być echem głosu Bożego, grozi, że będzie jedynie odzwierciedlało „ja”, tak że w konsekwencji wewnętrzny dialog stanie się monologiem, dając mnóstwo możliwości samousprawiedliwienia. Modlitwa gwarantuje zatem otwarcie na innych: ten, kto staje wolny przed Bogiem i akceptuje Jego wymagania, otwiera się równocześnie na drugiego, na brata, który puka do serca i prosi o wysłuchanie, uwagę, przebaczenie, niekiedy napomnienie, lecz zawsze w duchu miłości braterskiej. Prawdziwa modlitwa nigdy nie jest egocentryczna, ale skupia się na drugim. I jako taka uczy modlącego się człowieka „ekstazy” miłości i wychodzenia z siebie, by zbliżyć się do drugiego z pokorną i bezinteresowną posługą. Prawdziwa modlitwa jest siłą napędową świata, bo otwiera go na Boga. Dlatego bez modlitwy nie ma nadziei, są tylko złudzenia. Przyczyną alienacji człowieka nie jest obecność Boga, lecz Jego brak — bez prawdziwego Boga, Ojca Pana Jezusa Chrystusa, nadzieje stają się złudzeniami, które odrywają od rzeczywistości. Gdy rozmawiamy z Bogiem, przebywamy z Nim, pozwalamy, by oświecało nas i oczyszczało Jego słowo, docieramy do „serca” rzeczywistości, do źródła tej siły napędowej, która porusza kosmos, docieramy, że tak powiem, do bijącego serca wszechświata.
Papież Benedykt XVI