O. Pio to święty żyjący pod wpływem działania samego Boga, który wykorzystał go do swojej misji. Bóg zadziałał tu osobiście, dlatego zapewne jest tylu czcicieli o. Pio, ludzi, którzy modlą się do Boga, korzystając z jego natchnienia. A to natchnienie to przede wszystkim Eucharystia, adoracja Najświętszego Sakramentu oraz czuła, serdeczna i szczera modlitwa. To podstawowe sprawy w życiu Kościoła. Realizował je św. o. Pio i w tym tkwi jego wielkość (ks. Ireneusz Skubiś). Ojciec Pio z Pietrelciny, już za życia uważany za świętego, czczony jest przez miliony wiernych na całym świecie. Lecz trudno nawet sobie wyobrazić, ile cierpienia musiało nieuchronnie spaść na człowieka, któremu przypadło żyć w nimbie świętości. Cierpienia, którego sprawcami byli w równej mierze wierzący i niewierzący, Kościół i świat. A nade wszystko cierpienie, które jest nieodłącznym elementem wielkiej misji, jaką świadomie przyjął na siebie: miał się stać żywym obrazem Chrystusa, ukrzyżowanego dla zbawienia świata, dręczonego przez złego ducha i umęczonego przez grzesznych ludzi. O. Pio był jedynym księdzem w dziejach, który został naznaczony stygmatami: na jego ciele (w boku, na dłoniach i na stopach) uwidoczniło się pięć krwawiących ran, podobnych do ran Chrystusa – śladów gwoździ, którymi przybito Go do krzyża, i włóczni, którą centurion przebił Mu bok. Cud Eucharystii, cud Przebaczenia, cud Zmartwychwstania, dokonujący się już tu na ziemi w chorych ciałach i w opanowanych chorobą duszach, które odzyskiwały zdrowie na jedno jego skinienie; krwawiące stygmaty – które wszyscy chcieli oglądać i których każdy chciałby dotknąć – były znakiem ujmującym w jedno wszystkie inne cuda i ukazującym ich tajemnicze źródło.