Aby zostać ojcem, mężczyzna musi się związać duchowo i fizycznie z kobietą. Wraz z narodzonymi dziećmi tworzą wówczas rodzinę. Los rodziny, trwałość ogniska domowego, ciepło ich domu, współtworzą wszyscy jej członkowie, jednak wiodącą rolę mają do wypełnienia rodzice. I tak na ogół jest w większości rodzin. Więź, która łączy wszystkich członków rodziny jest na tyle silna, ile oni potrafią i chcą się włączyć w to wszystko, co składa się na zgodne, szczęśliwe, wypełnione wzajemną miłością obcowanie. Tak zbudowany dom, z którego emanuje radość bycia z sobą, świadomość, że zawsze można liczyć na drugą osobę, przeżywa wielką rozterkę, kiedy któryś z rodziców odchodzi. To odejście może mieć różny wymiar – rozpad małżeństwa, separacja czy śmierć. Wszystko wówczas nabiera innego koloru, niektórzy nie potrafią sobie z tym poradzić. Zostaje zburzony spokój i poczucie pewności, że życie będzie się teraz toczyć dotychczasowym trybem. Bo życie po utracie kochanej osoby nie będzie już takie samo. Jednak, jeżeli rodzina żyła zgodną miłością wzajemną, potrafi uszanować to wszystko, co pozostało po śmierci matki lub ojca. Każdemu z rodziców, który traci swego życiowego partnera, jest bardzo trudno dalej żyć. Dodatkowe obowiązki go nieraz przerastają, po ludzku nie daje rady. Na ogół lepiej z tym radzą sobie wdowy, które potrafią swą miłość przelać na dzieci, tym większą, jeżeli są to dzieci małoletnie. Ich macierzyństwo objawia się teraz dodatkowymi walorami, ale przecież możemy sobie wyobrazić, jak im jest trudno. Zupełnie inaczej wygląda życie rodziny po utracie matki. Ojciec nie zawsze potrafi kontynuować to wszystko, co było udziałem rodziny przed utratą matki jego dzieci, jego żony. Moje doświadczenie w tym temacie na pewno nie rozwiąże wszystkich problemów, jakie stają przed ojcem, któremu nagle przyszło być dla dzieci nie tylko ojcem, ale w miarę możliwości zastąpić dzieciom matkę. Dzieje się tak w przypadku, gdy ojciec pozostaje z małymi dziećmi. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak takiemu ojcu musi być ciężko. Mnie to spotkało, gdy nasze dzieci były już usamodzielnione. Moja samotność wymagała jednak pewnych zachowań, które jak zamierzałem, po latach oceny mogę stwierdzić, że się sprawdziły. Najważniejszym postanowieniem była decyzja, by żyć tak, jak nasze życie przebiegało, gdy byliśmy razem, z poszanowaniem tego wszystkiego, co budowało nasz szczęśliwy dom. Oczywiście nie wszystko się udawało, gdyż próbować, to nie znaczy osiągać zawsze zamierzony cel. Rady, których np. udzielałem memu synowi, nie zawsze potrafiłem przekazywać w takiej formie, jakby to czyniła matka. Ale to mnie również uczyło, gdy syn reagował w ten sposób mówiąc, że mama by go zrozumiała, ale potem „ w uścisku płakaliśmy oboje”, gdy mu odrzekłem, że mi też jest ciężko. Taki mały epizod uzmysłowił mi, że ten dorosły już przecież syn, pozostaje nadal pod silnym emocjonalnym wpływem, który w jego życiu zaistniał po utracie matki. I wtedy zdałem sobie sprawę, czego moje dorosłe już dzieci, mogą po mnie oczekiwać. Dzisiaj, kiedy od śmierci małżonki upłynęło już wiele lat, moje ojcostwo – oczywiście w mojej, zapewne nieobiektywnej ocenie – nie różni się w zasadzie od pierwszych lat, gdy zostałem wdowcem. Utrzymujące się wzajemne, poprawne relacje między mną a dziećmi, są zapewne efektem ich obserwacji, jakie mogli poczynić za życia małżonki, z czasu, gdy żyliśmy razem, ale i z okresu, gdy przypatrują się, jak ich ojciec rozwiązuje swoje życiowe problemy w samotnym życiu. Jeżeli może to komukolwiek pomóc, to wyznam, że człowiekowi wierzącemu jest zapewne łatwiej przejść ten etap życia, kiedy zaufa Bogu i przyjmie z pokorą los, który stał się jego udziałem, pamiętając jednak, że innych mogła spotkać trudniejsza sytuacja życiowa, a swój krzyż trzeba nieść godnie i wierzyć, że Bóg nie pozwoli Tobie upaść, jeżeli wierzysz i prosisz Go o pomoc. On nigdy nie zawodzi i to jest droga do naszego wspólnego spotkania w przyszłym życiu, bo przecież nas tylko czas rozłączył.

W hołdzie – polskim Ojcom !
Dzień Ojca – to dzień, w którym dzieci, bez względu na wiek, w najróżniejszy sposób pragną okazać swoją wdzięczność i miłość za wszystko, co ojciec – przez cały okres ich dzieciństwa, dorastania, a przecież i często dorosłości – dla nich uczynił. Bo w życiu każdego ojca był czas, gdy on stawał przed dylematem, jak pogodzić potrzeby dorastających dzieci w sytuacji, gdy materialne zabezpieczenie okazywało się niewystarczające. Ale on przecież kocha swoje dziatki, cóż było mu czynić; podejmował nieraz dodatkowe prace, które choć nadszarpywały jego zdrowie i siły, to jednak nie wahał się – bo wiedział, że taki jest jego ojcowski obowiązek. I tak jest przecież zawsze, nie ma takiego ustroju, który gwarantowałby równy, godziwy standard życia wszystkich członków społeczeństwa. Ale choć przez chwilę spróbujmy sięgnąć głębiej do dramatów ojcowskich. Nie chodzi tu o rozpamiętywanie tragedii, które powodowały historyczne wydarzenia, ale to właśnie one rozdzierały ojcowskie serca, które pękały z bólu i bezradności w sytuacji, w której przyszło im się znaleźć. Wczujmy się zatem w to, co przeżywali ojcowie rozdzieleni ze swoimi rodzinami, ze swoimi ukochanymi córeczkami, synkami, gdy znaleźli się w Katyniu, Dachau, Auschwitz i w tych wszystkich miejscach ziemskiego piekła, gdzie świadomi swej bezradności, a przecież i często świadomości, że już ich nigdy nie zobaczą – cóż oni tam przeżywali. Ile wewnętrznej rozterki musieli znosić, a do tego przecież cierpieli fizycznie z głodu i wycieńczenia. Byli przecież najczęściej na progu swojej drogi życiowej, mieli tyle planów, ich miłość dopiero rozkwitała, a już musieli zmierzyć się z osobistą tragedią. Jak ta pozostawiona, ukochana małżonka, jak ona sobie poradzi z tymi małoletnimi dziećmi, jak je wykarmi, przecież on był często jedynym żywicielem rodziny. To ich jeszcze bardziej osłabiało i czyniło bezradnymi. Dlatego, my jesteśmy dzisiaj tym wszystkim ojcom, tatusiom winni wdzięczność za ich patriotyzm, za ich przywiązanie do Ojczyzny, bo przecież za to ich uwięziono, katowano i uśmiercono. Mimo tych osobistych tragedii pozostali wierni swoim przekonaniom, wierni Bogu, Ojczyźnie i swoim najbliższym. Kochani Ojcowie – ofiary Katynia, hitlerowskich obozów śmierci i wy wszyscy, którym odebrano życie za to, że nie wyparliście się wolnej Polski pamiętajcie tak, jak my pamiętamy. Mimo, że nas rozdzielono, mimo że zabrano nam dzieciństwo, a Wam ojcostwo, jesteśmy z Was dumni, że mieliśmy takich ojców, którzy mimo, że nie mogli być świadkami naszego wzrastania, nie mogli dzielić ze swymi małżonkami trudu wychowania, zachowali do końca swą godność, choć tak ją zszargano. Dzisiaj ogarniamy Was naszą modlitwą o spokój Waszych dusz, o wynagrodzenie Waszych ziemskich cierpień. Niech dobry Bóg, nasz wspólny Ojciec Niebieski, w swej nieskończonej miłości obdarzy Was szczęściem wiekuistym i należnym spokojem. W tym ziemskim Dniu Ojca, jesteśmy z Wami wszystkimi i ślemy Wam gorące zapewnienie, że pamiętamy o Was, o heroizmie Waszego życia, o miłości, którą nas obdarzaliście, którą odwzajemniamy.

Janusz Marczewski