Światło jest, tylko my możemy na nie albo zamknąć oczy, albo otworzyć.

Ernest Hello

Gdyby stanęła przed nami gromada brudnych ludzi, każdy z nich wydałby się taki sam. Byliby do siebie podobni. Błoto zakrywa ich indywidualne cechy. Powoli usuwając brud z ich twarzy, odkrylibyśmy, że każdy z nich ma inną twarz, inny kolor włosów, inny uśmiech. Piękno i niepowtarzalność ludzkich twarzy moglibyśmy odkryć dopiero po ich oczyszczeniu.

Zło, podobnie jak błoto, upodabnia ludzi do siebie, ujednolica ich warstwą wad, nałogów i grzechów, przykrywa piękno człowieka i jego niepowtarzalność. Jakże trudno osądzić, odróżnić jedno zło od drugiego. Może dlatego, grzesząc, tak łatwo poddajemy się, nie dostrzegając potworności i katastrofy, jaka się właśnie dokonuje. Łatwo też znajdujemy usprawiedliwienie, twierdząc, że inni też tak postępują. „Ubrudzeni” nie pamiętamy piękna, które zakrywa warstwa błota, nie chcemy wspominać, aby nie odkrywać tego, cośmy utracili.

Maryja bez grzechu, czysta, wolna od wszelkiego zła, zjawia się jako rachunek sumienia. Wpatrując się w Jej czystą twarz, w Jej święte życie, możemy przypomnieć sobie obraz, który Bóg nam ofiarował, stwarzając nas na swoje podobieństwo. Ona, wolna nawet od pierworodnego grzechu, który stał się udziałem całej ludzkości, jest pierwszym nowym stworzeniem w świecie zbawionych ludzi. Bóg uprzedził w Niej nawet czas, który odmieni dla ludzi dopiero Jej Syn. Od Jego śmierci na krzyżu przez chrzest ludzie mogą odzyskać obraz i „podobieństwo Boże” z chili stworzenia. Przez sakrament chrztu świętego, który uwalnia duszę ludzką od dziedzicznej skazy, stajemy się choć na krótko podobni do Maryi. Grzechy osobiste każdego z nas zniekształcają i oddalają to podobieństwo. Im więcej grzechów pojawia się w życiu człowieka, tym mniejsze zostaje podobieństwo do Matki. A nawet może okazać się, że swym życiem zdradziliśmy Boga Stwórcę i już jako obcy stajemy przed Maryją, najczystszą Matką. Bóg zachował w Maryi pierwotne, naturalne i najświętsze cechy człowieka, jego obraz przed upadkiem. Ona jest naszą Matką, najczystszą Matką i prosi swoje dzieci o czystość. Za Jej wstawiennictwem prosimy więc Boga: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego” (Ps 51,12).

INWOKACJA

Żem Ciebie wspomniał dziś, Najświętsza Panno,
Będzie mi wszelka darowana wina
I spokój gwiazdą mi rozbłyśnie ranną
Po nocy, która płacze i przeklina.

Może się łaską Twą na chleb zamieni
Me słowo, że nim nakarmić potrafię,
Albowiem cisi są błogosławieni…
Wszak tak, Najświętsza Panno na ryngrafie?

Naucz modlitwy serce moje młode
Na głód wskazując pragnień, wspomnień chłostę,
O jednym bowiem marzy w snów pogodę:
Oto chce szczere być i chce być proste.

Albowiem człowiek, co na swym zegarze
Ujrzał, że młodość ginie mu zdradziecko,
Zaczyna marzyć, o czym ja dziś marzę:
Aby się znowu dobry stał, jak dziecko.

Spojrzyj w me serce, Najjaśniejsza Pani,
I choć przez chwilę usłysz, co w nim śpiewa,
A ujrzysz wielką miłość w tej otchłani,
Co kocha ludzi, kamienie i drzewa.

O, jakże bardzo kochać chcę, jak bardzo,
Nie to, co w bisior stroi się i złoto,
Lecz to, czym nawet najnędzniejsi gardzą,
Co głodem żywie, poi się tęsknotą.

Chcę serce moje jako bochen chleba
Pokrajać dla tych, których głód uśmierca,
Ty zasię spraw to, o Panienko z nieba,
Aby dla wszystkich mi starczyło serca.

Przeto je ozdrów, położywszy ręce
I pobłogosław jak zoraną niwę,
A ja słów kłosy własną krwią poświęcę
I pójdę dzielić między nieszczęśliwe.

Bo chociaż lichy-m jest i nędzny człowiek,
Co nicość kryje blaskiem pióropusza,
Lecz gdy choć jedna padnie łza spod powiek
Szczera i czysta – ożyje ma dusza.

Błogosławiłaś, Panno święta, przecie
Wielkim eposom, co rozbłysły cudem:
Błogosław dzisiaj lichemu poecie,
Co biedne słowa w rym zwołuje z trudem.

Ja Ci zaś za to już za dni niemało,
Zmieszany między pasterze i grajki,
Przyniosę książkę jako gołąb biała,
Abyś Synowi z niej czytała bajki.

Kornel Makuszyński (1884-1953)