Najważniejszą cnotą – obok umiłowania prawdy – jest miłość apostolska. Takiej miłości, która kazałaby zamknąć oczy na sprawy osobiste, domaga się od nas Chrystus. Sam ustanowił wzór. Mówił czynami, jak gdyby wczuwając się w intencje fałszywego proroka, który Go skazywał: „Pożyteczną jest rzeczą, aby raczej jeden człowiek zginął, a nie cały naród”. Jeżeli Chrystus musiał oddać życie swoje za naród, jeżeli Jego szczytną Ofiarą, odnawianą nieustannie we Mszy świętej, jest duszę swą dać za braci, to szczytem ofiary kapłańskiej ma być nie tylko ponawianie Chrystusowej Ofiary na pamiątkę Jego śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia, ale także włączenie siebie w Ofiarę Chrystusa. Dopiero wtedy jest sprawowane prawdziwe, rzetelne kapłaństwo.
Dla ilustracji tej trudnej prawdy i ogromnego wymagania przytoczę wspomnienie własne, gdy byłem jeszcze alumnem w Liceum imienia Piusa X we Włocławku. W tym czasie dyrektorem Liceum był ksiądz Antoni Bogdański, miłośnik młodzieży, organizator harcerstwa włocławskiego. Kapłan ten był ciężko chory na gruźlicę, a jego stan przykuwał go na całe tygodnie do łóżka. Wykładał nam liturgię Kościoła. Któregoś dnia – był to prawdopodobnie rok 1919 – przyszedł do szkoły rozgorączkowany. „Powinienem leżeć w łóżku, ale musiałem do was przyjść”. Był to akurat wykład dla mojego kursu, było nas osiemnastu na sali. Zwrócił się do nas takimi słowami: „Gdy patrzę na was, muszę wam powiedzieć: przyjdzie godzina, że będą w wasze tonsury kapłańskie wbijać gwoździe. Widzę w was męczenników”. Wszyscy struchleliśmy. Zrobiło się cicho. Ksiądz Bogdański złożył swoje notatki i wyszedł. Chorował jeszcze dość długo, nie mógł już wrócić do swoich obowiązków.
Zapamiętałem te słowa… Wprawdzie nie spełniły się one tak realistycznie, jak zapowiedział nam profesor, ale niemal wszyscy moi koledzy przeszli przez więzienia i obozy koncentracyjne. Dziesięciu zginęło w Dachau, inni poumierali z wyczerpania. Z kursu, który to słyszał, pozostało nas dzisiaj tylko czterech. Sprawdziło się…
Nie myślcie jednak, że po tym oświadczeniu ktoś wystąpił z Seminarium. Nikt! Bóg dał łaskę. Wszyscy pozostali wierni. Zrozumieliśmy, że Bóg, powołując, ma prawo wiele wymagać.
Bł. kard. Stefan Wyszyński