Istnieją różne rodzaje milczenia. Czasami należy przerwać milczenie, by wielbić Boga i modlić się. Tak właśnie zachował się Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela. Jego przymusowe milczenie było karą za niedowiarstwo. Natomiast milczenie Dziewicy Maryi, która przyjęła Słowo i rozważała je w swoim sercu w pokorze wiary, stało się źródłem jej dziękczynienia, jej „Magnificat”. Niezależnie od milczenia tych dwóch istot wyjątkowych, można by jeszcze wymienić inne jego formy. Najbardziej pospolitą z tych form, a może należałoby ją uznać za najrzadszą, byłaby po prostu nieobecność hałasu. Ograniczenie się do niej byłoby jednak niewystarczające. Dlaczego by się nie pokusić choćby o rozwijanie milczenia towarzyszącego kontemplacji? Albo, jeśli to słowo budzi strach – o zachowanie milczenia właściwego rozważaniu, rozpatrywaniu Słowa Bożego.
Odnoszę wrażenie, że czasem nie zachowując milczenia przechodzimy obok prawdziwego skarbu, obok perły ukrytej na polu naszej codzienności.
Jean-Pierre Torrell OP